♡16♡
~Nya~
-Zostaw go do jasnej cholery!- Wrzasnęłam jeszcze głośniej, a po moich policzkach poleciały pojedyńcze łzy.
Zaczęłam się szarpać, jednak każde szarpnięcie powodowało, że Seliel i Skylor trzymały mnie mocniej.
Każdy z Ninja wytworzył swoją moc i skierowali na Jaya
Jednak niebieskooki był szybszy.
Poraził wszystkich Ninja prądem i wydostał się z "kręgu".
Nie był już otoczony.
Chyba zdawał sobie sprawę, że nie ma szans na wygraną, jednak nie uciekał.
Kai wytworzył dużą kulę Ognia i szedł w jego kierunku.
-To za to co zrobiłeś z moją siostrą.- Powiedział zbliżając się do niego.
-A co jej zrobiłem?- Zaśmiał się Jay pod nosem.- Dałem jej trochę rozrywki w życiu? A może masz na myśli to, że nie musiała spędzać czasu z takimi sztywniakami jak wy?
-Nie przeginaj, koleś!- Kai podszedł do niego, tak że dzieliło ich od siebie tylko parę centymetrów.
-Kai! Zostaw go!- Nadal próbowałam się wyrwać.
Nic mi to jednak nie dawało.
Wytworzyłam mały strumień wody i nakierowałam go na Kaia.
Jego ogień zgasł.
-Nya!- Mój brat obrócił się w moją stronę.- Po czyjej ty do cholery jesteś stronie?!
-Po mniej sztywnej.- Jay znowu uśmiechnął się pod nosem.
Mistrz Błyskawic stał już prawie na krawędzi.
-Zamknij ten ryj!-Kai obrócił się gwałtownie w stronę chłopaka i spróbował go uderzyć, jednak Jay uniknął ataku.
-Nie miło się gadało.- Rzucił niebieskooki, po czym zaskoczył z budynku.
Już po chwili mogliśmy ujrzeć Niebieskiego Smoka Błyskawic lecącego po niebie.
Po chwili poczułam jak ktoś uderzył mnie w tył głowy...
Straciłam przytomność.
♡
Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w klasztorze. Byłam przywiązana do krzesła.
Zaczęłam się szarpać.
-O co wam tym razem chodzi?! Co się z wami dzieje?!- Krzyknęłam patrząc na stojących przede mną Ninja.
-Co on z nią zrobił...- Zaczął Cole nie zwracając na mnie uwagi.
-Może to nie ona? Może to jej kolon, a prawdziwa Nya jest gdzieś uwięziona? Całkiem sama...- Kai przejechał palcami po włosach.
-Jesteście idiotami! Przecież to ja!- Wrzasnęłam.- Czy możecie mnie łaskawie odwiązać?!
-Po co? Żebyś poszła do niego? Żebyś zaczęła coś knuć przeciwko nam?- Kai spojrzał na mnie.
Lloyd i Zane siedzieli cicho.
-Knuć przeciw wam? Czy ty siebie słyszysz?!- Krzyknęłam.
-Skąd mam mieć pewność, że to prawdziwa ty?!- Kai wrzasnął głośno.
-Bo jesteśmy rodzeństwem! A jak to mówi Wu, Jak żelazo kuje żelazo, tak rodzeństwo wspiera się wzajemnie!
Mój brat po tych słowach zamilkł. Nie powiedział nic.
-Chodźcie chłopaki. Musimy przygotować się do bitwy.- Kai ruszył w stronę drzwi.- Seliel, Skylor przypilnujecie jej?
-Jasne...- Skylor odpowiedziała cicho.
Ninja opuścili pomieszczenie.
♡
Seliel i Skylor próbowały wyciągnąć ode mnie jakieś informacje.
Było już bardzo późno.
Moje oczy same się zamykały.
Ręce i nogi bolały od mocno, zawiązanych sznurków.
-Czemu tak często się z nim spotkałaś?- Różowowłosa spojrzała na mnie.
-Nie wiem... Po prostu dobrze się przy nim czuję...
-Co masz na myśli?- Mistrzyni Bursztynu uniosła jedną brew.
-Po prostu, przy nim nie boję się, że powiem coś nie tak... Nie muszę udawać, że jestem kimś innym... Mogę być sobą... Na dodatek on jest taki zabawny, bystry, przystojny, odważny i...- Poczułam jak się rumienię. Momentalnie spuściłam głowę.
-A jakieś wady?- Seliel spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Wady?- Przymknęłam oczy. Pomyślałam chwilę.- Nie wiem... Nie umiem żadnej znaleźć.
-O rany!- Seliel pisnęła głośno.- P.I.X.A.L miała rację! Nya nam się zakochała!- Zaczęła skakać, jak małe dziecko.
-Ciszej... bo cię usłyszą.- Skylor przyłożyła dłoń do czoła, załamując się zachowaniem przyjaciółki.
-Co?! Nie... nie zakochałam się.. Znaczy nie mówię, że byłby złym chłopakiem... Znaczy... No ten...- Język zaczął mi się plątać.
-Nya. My swoje wiemy.- Mistrzyni Bursztynu podeszła do mnie i odwiązała mi ręce i nogi.
-Co ty robisz?- Spytałam zdziwiona jej zachowaniem.
-Jeśli wolisz mogę cię jeszcze raz przywiązać...- Zaśmiała się.
Seliel natomiast cały czas skakała i piszczała z radości.
-Nie!- Odpowiedziałam szybko.
-Idź do niego.- Dziewczyna Kaia uśmiechnęła się.
-C-co?- Spytałam jeszcze bardziej zaskoczona jej zachowaniem.
-Rany... każda dziewczyna prędzej czy później traci głowę dla chłopaka. Ninja może, są na ciebie źli... ale my już nie. Nya... Przepraszam za nasze zachowanie. Gdybyśmy wiedziały, że się zakochałaś...- Skylor uderzyła łokciem Seliel w brzuch, aby ta się ogarnęła.
-Ała!- Krzyknęła różowowłosa.
-Idź do niego... Zrobimy wszystko, by Ninja tu nie weszli... I pamiętaj... Zawsze możesz na nas liczyć.- Uśmiechnęła się Skylor.
-Dzięki...- Powiedziałam i przytuliłam je.
Otworzyłam okno i już miałam wyjść, kiedy Seliel zawołała.
-Tylko nie przesadzajcie, gołąbeczki!
Przewróciłam oczami i opuściłam klasztor.
♡
Biegłam przez miasto. Patrzyłam na każdy budynek jednak nigdzie nie widziałam Jaya.
No tak, pewnie nie chciał się ze mną spotkać po tym wszystkim...
Zwolniłam. Skręciłam w prawą alejkę, gdyż nie miałam jak zabrać z klasztoru broni.
Chłopcy na pewno by mnie zauważyli, gdybym zeszła na dół.
Jak Samuraj miałam w całym mieście łącznie jakieś dziesięć kryjówek.
W każdej miałam broń i jakiś pojazd.
Otworzyłam drzwi kryjówki i spojrzałam na liczną broń.
Po jakimś czasie wybrałam dwie katany.
Zawsze kiedy, gdzieś wychodzę zabieram broń. Nawet jakąś niewielką. Nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć.
Spojrzałam na księżyc i gwiazdy.
Ponownie zaczęłam się rozglądać, w poszukiwaniu Jaya.
I właśnie wtedy ujrzałam go.
Rozmawiał z kimś przez jakieś nietypowe urządzenie.
Po chwili schował je do kieszeni i zaczął lecieć na swoim Smoku.
Nie wiele myśląc poleciłam za nim. Jednak mój Smok leciał, dużo niżej, tak aby Jay mnie nie zauważył.
Kiedy wylądowałam stałam przed jakimś starym budynkiem. Był on bardzo daleko, od Ninjago City.
Weszłam do niego.
Jay przechodził między maszynami.
Cichutko szłam za nim.
-Nareszcie jesteś...- Usłyszałam głos, jednak nikogo nie widziałam.
Schowałam się za jakimiś skrzyniami.
-Możesz już przestać rozkochiwać w sobie Mistrzynię Wody... Zajmijmy się zawładnięciem Ninjago i przywróceniem do życia mojego brata...- Znowu odezwał się ten zachrypnięty głos.
Moje serce zaczęło bić dużo szybciej.
Co ma znaczyć Możesz już przestać rozkochiwać w sobie Mistrzynię Wody?
Czyli Jay... On... On to robił, tylko po to, aby...
Po moich policzkach popłynęło bardzo dużo łez.
Czym prędzej wybiegłam z budynku. Oczywiście dyskretnie.
Biegłam przed siebie. Pobiegłam do Ninjago City. Ulice były puste. Wszyscy już spali.
Płakałam. Dawno nie płakałam tak mocno.
Moje serce biło bardzo szybko.
Z nieba zaczęły lecieć obfite strugi deszczu. Zawsze tak, jest kiedy nie panuję nad emocjami.
Zaczęłam czuć nienawiść. Nienawiść do Jaya.
~Jay~
-Nareszcie jesteś...- Usłyszałem głos mojego Mistrza. -Możesz już przestać rozkochiwać w sobie Mistrzynię Wody... Zajmijmy się zawładnięciem Ninjago i przywróceniem do życia mojego brata...
Tylko, że rozkochując ją w sobie... Sam się w niej zakochałem. Zakochałem się w Nyi Smith. W dzielnej Mistrzyni Wody.
Tak strasznie ją kocham.
Po chwili usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. Odwróciłem się i nikogo nie zobaczyłem.
-To może być szpieg! Zajmij się tym!- Rozkazał Mistrz.
Czym prędzej wybiegłem z bazy.
Lał deszcz.
Pobiegłem do Ninjago City.
Nikogo nie zauważyłem, tylko Mistrzynię Wody.
-Nya!- Zawołałem uśmiechając się.
Postanowiłem, już parę dni wcześniej, że podam jej plan mojego Władcy... Wtedy na dachu... Miałem jej powiedzieć.. Konsekwencje dla mnie... I moich rodziców mogą być okropne... Jednak nie pozwolę zranić Eda i Edny.
Nie pozwolę.
Nie chcę też, aby Nya cierpiała... Zarówno fizycznie jak i psychicznie... Dlatego podam jej plan. Dla jej bezpieczeństwa.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Po jej policzkach leciały łzy.
-Nyo... co się stało?- Spytałem zmartwiony.
-Nienawidzę cię...- Powiedziała przez zaciśnięte zęby.- Nienawidzę!
Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej.
Moja koszulka, była cała mokra. Podobnie z resztą, jak i włosy.
Spojrzałem na nią.
O co chodzi?
I właśnie wtedy do mnie dotarło.
To ONA musiała być w naszej bazie... Musiała usłyszeć co Mój Mistrz mi powiedział... Myśli, że jej nie kocham... Że to była tylko część planu.
Moje serce zaczęło bić szybciej.
Na niebie zaczęły pojawiać się pioruny. Zawsze tak jest, kiedy nie panuję nad emocjami.
Dziewczyna wyciągnęła katanę.
-Zapłacisz mi za to...- Syknęła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top