♡14♡

~Nya~

Następnego dnia wybrałam się z Seliel i Skylor na basen. Oczywiście Kai i Cole też się wybrali. Zawsze tak jest kiedy moje przyjaciółki chcą gdzieś wyjść.

Siedziałyśmy w trójkę w jacuzzi. Chłopcy natomiast niczym małe dzieci, szaleli na zjeżdżalniach wodnych.

-No więc, Nya...- Rozpoczęła Skylor.- Co sądzisz o Alexie? Możesz już powiedzieć coś więcej na jego temat...

Wzruszyłam ramionami.

-Nie jest w moim typie.- Odparłam krótko.

-Trzeba ci znaleźć chłopaka...- Seliel uśmiechnęła się i wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Skylor.

-Co wy kombinujecie?- Uniosłam jedną brew.

-Nic.- Czerwonowłosa zaśmiała się cicho.

-Dziewczyny! Widzę, że coś planujecie!

-Chłopak! Dwa lata starszy! O takich samych zainteresowaniach jak ty! Randka! Jutro! Szesnasta!- Seliel zawołał podekscytowana.

-To miłe... jednak ja nie potrzebuję chłopaka... Umiem sobie radzić bez niego.- Odpowiedziałam.

-Oj, Nya! Czasami mam wrażenie, że ty do końca życia będziesz samotna!- Skylor przyłożyła dłoń do czoła.

Seliel natomiast zaczęła chichotać.

-A ciebie co śmieszy?- Uniosłam jedną brew.

-Po prostu wyobraziłam sobie Ciebie w przyszłości. Samotna dziewczyna mieszkająca z kotami!- Różowowłosa nadal się śmiała.

-Z kotami?- Skylor spojrzała na nią dziwnie.- Z kim ja się zadaje...

-No wiesz z kotami! Bo większość samotnych kobiet mieszka z kotami!

-Okej?- Nadal miałam uniesioną brew.

-Oj, no bo wy jesteście strasznie sztywne!- Seliel założyła rękę na rękę i udała obrażoną.
My natomiast zaczęłyśmy się śmiać.

Po jakimś czasie się uspokoiłam.

-Okej... pójdę na tą randkę, dla świętego spokoju.- Powiedziałem.

-Spodoba Ci się.-Skylor uśmiechnęła się szeroko.

Leżałam na łóżku.
Było po dwudziestej trzeciej.
Zostało tak mało czasu do spotkania z nim.
Tylko on i ja.
Może tym razem opowie mi coś o sobie.

Na mojej podłodze siedziała P.I.X.A.L. Uwielbiałam z nią rozmawiać. Ona zawsze potrafiła mnie zrozumieć i doradzić. Na dodatek wszytko o czym jej powiedziałam zostawało w tajemnicy.

-P.I.X.A.L?- Spytałam.- Sądzisz, że łatwo się zakochać?- Usiadłam na łóżku przytulając poduszkę.

-Sądzę, że tak...

-A co to jest miłość?

-Wyszukuje- P.I.X.A.L zaczęła analizować.- Mam.

Miłość ~ czekanie na spojrzenie, na dotyk, na zmrużenie oczu w uśmiechu, na miękkość ust, czekanie na zniewolenie, na zbawienie, czekanie na bicie serca. Jednym słowem powiemy tak o sensie, o stałości, o pewności, o niecierpliwośći. Czekanie na zwilżone usta, cierpienie z tęsknoty, z bezwzajemności, z oszukania, z nadmiaru i braku szczęścia.
Miłość to taka nieskończoność, która jest niezidentyfikowana.

-Ciekawe...- Przymknęłam oczy.

-Dlaczego o to pytasz?- Droidka uniosła jedną brew.

-Ja? Tak... z ciekawości!

-Wykonuję analizę.

-Co? Nie! P.I.X.A.L! Przestań!- Poczułam jak się rumienię.

-Posiadasz nadmiar endorfiny. Jesteś bardziej szczęśliwa, niż zazwyczaj. To jedna z oznak zakochania.

-Oj cicho, bądź...- Powiedziałam odwracając się w stronę okna.
Zrobiłam to, po to aby P.I.X.A.L nie zauważyła moich rumieńców...

Właśnie wtedy do mojego pokoju wbiegł Lloyd.

-Nya! Nasz wróg atakuje!- Powiedział szybko i pobiegł po resztę.

Spojrzałam na P.I.X.A.L.

-Zajrzyjsz do Wu, jakby nas długo nie było?- Spytałam.- Nadal jest w złym stanie.

-Jasne.- Uśmiechnęła się dziewczyna.

Zabrałam moje katany i wybiegłam z klasztoru.

-Za dużo ich!- Krzyczał Cole otoczony przez maszyny.

Jay siedział na dachu. Jak zawsze. Miał ubraną maskę. Sterował maszynami.

Na szczęście drużyna przestała wierzyć w to, że miałam cokolwiek wspólnego z Jayem.

Powiedziałam im, że wtedy w lesie ćwiczyłam z wstydliwym kolegą jego tekst na przedstawienie teatralne.

Nikt nie chciał mi wierzyć i odrazu zaczęli mnie wyzywać od Zdrajcy.

Jednak dwa dni później w pobliskim teatrze naprawdę wystawiono sztukę, o której im opowiadałam. Miałam ogromne szczęście! Ten zbieg okoliczności mnie uratował!

Chłopcy uwierzyli mi i zaufali...
Zaufali...

Zaczęłam się zastanawiać dlaczego Jay to robi.

Nie robi tego, bo chce... Ten szef mu kazał...

Cały czas starałam się trzymać tej myśli. Jednak na chwilę obecną ciężko było mi stwierdzić czy to prawda.

-Pamiętajcie o planie!- Krzyknął Lloyd.- Ściągamy maskę!

-Ich jest za dużo!- Cole krzyknął walcząc z pięcioma maszynami naraz.

-Mam pomysł.- Zawołał Kai.- Nya, osłaniamy Cię. Ty zajmij się głównym wrogiem.

Moje serce momentalnie zaczęło bić szybciej.

Użyłam airjitzu i znalazłam się na dachu.

Stał tam. Na przeciwko mnie.

Na mój widok stanął jak wyryty.

Błyskawica, którą miał w dłoni momentalnie zniknęła.

Wydawało mi się, że nie chce ze mną walczyć.

Tak jak ja nie chciałam walczyć z nim.

Spojrzałam w dół. Moi przyjaciele byli otoczeni. Nie mieli szans.
Potrzebowali pomocy.
Jeśli nie zaatakuje Jaya, coś może się przytrafić drużynie... Jednak jeśli zaatakuje Jaya...

Spokojnie, Nya. Spokojnie. Wybierz najlepsze rozwiązanie...

-Nie tak wyobrażałam sobie nasze dzisiejsze spotkanie...- Szepnęłam cicho.

-Ja też nie...- Odpowiedział chłopak równie cicho.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #jaya