♡4♡
~ Jay ~
Ciemność, huk i ból, który przeszywał jego malutkie ciało.
Ledwo uniósł się na dłoniach, które odmawiały posłuszeństwa.
Zaczął wpatrywać się w budynek, w którym były więzione wszystkie te dzieci.
Większość potomków żywiołów, jednak nie tylko oni.
Większość z tych dzieci była zwykłymi dziećmi, które na skutek psychoaktywnych badań zostały obdarzone nadludzką mocą.
Mocą, która była przekleństwem.
Zaczął kaszleć, czując jak jego płuca walczą o oddech.
Podniósł się do pozycji stojącej, z przerażeniem stwierdzając, iż nie ma czucia w nodze.
Spojrzenie.
Oh, jak żałował, że spojrzał.
Gdyby nie spojrzał, te niewyobrażalne rany, byłyby tylko domysłem.
Przeniósł wzrok przed siebie - zamarł.
Całe laboratorium zostało...
Zniszczone.
Tonęło w płomieniach, choć widać było również błyskawice, wodę, skutki trzęsienia ziemi; a to tylko część całego obrazka.
Sześciolatek przymknął oczy, starając się powstrzymać łzy.
Co z tymi wszystkimi dziećmi?
Co z nią?
Żyli?
Czy może pochłonął ich mrok?
Podszedł do budynku, choć jego lewa noga wlokła się za nim.
Obrazek, który ukazał mu się po kilku krokach zmienił wszystko.
Dziesiątki ciał małych dzieci, które leżały obok siebie jak laleczki; zupełnie tak jakby spały.
Oczy zdawały się puste, a niektóre z nich spowite były smugami krwi.
Jay szukał wśród ciał jej, choć ten widok przyprawiał go o nieprzyjemny rodzaj dreszczu.
Wtem jego ramiona złapała jakaś postać.
– Możesz wszystko naprawić. – odezwał się przerażający głos, należący do Władcy Mroku.
– Możesz przywrócić ich do życia, a jednocześnie ocalić rodziców.
💙
~ Nya ~
Nie mogłam uwierzyć.
Jay miał ten symbol, symbol tej organizacji, która...
Wzięłam wdech.
Zazwyczaj emocje były czymś nad czym potrafiłam zapanować.
Czasem zdarzało się, że coś wytrącało mnie z równowagi, jednak w większej mierze potrafiłam się uspokoić.
Wracając do Klasztoru przystanęłam przy pokoju, w którym znajdowała się cała reszta.
Rozmawiali i zbierali i informacje na temat zaginięć.
Ja...
Chciałam im powiedzieć tak bardzo.
O całej tej sytuacji.
Jednak nie było dowodów, a to mogło jednie przywrócić ich nieufność wobec Jaya.
Westchnęłam ciężko, chcąc udać się do swojego pokoju.
Zamiast tego udałam się do pokoju chłopaka.
Może znajdę tu coś co pomoże wejść mi na właściwy trop?
W pewnym sensie było to naruszenie jego prywatności, jednak musiałam spróbować...
Jay nie mógł być winny, prawda?
~ Jay ~
Wpatrywałem się w kobietę, przecierając twarz dłońmi.
Było tu niewyobrażalnie gorąco, czułem się jak w piekle.
– Piekło dopiero się zacznie, Piorunku. – mruknęła, a ja uniosłem brew.
Powiedziałem to na głos?
Zdawało mi się, że nie, ale...
– Nie powiedziałeś na głos. – prychnęła. – Widać, że mało jeszcze wiesz o zmarłych.
Wziąłem wdech.
– Mów czego chcesz i o jakie przeznaczenie Ci chodzi. – odparłem sucho, chcąc jak najszybciej się stąd wydostać i wyjaśnić sytuację z Nyą.
– Miałeś tam zginąć, tak jak reszta. – wywróciła oczami. – Czyż to nie oczywiste?
– Nie chciałem twojej śmierci, ona była czymś co-
Przyłożyła dłoń do moich ust, tak bym nie mógł się odezwać.
– Nieistotne. – warknęła. – Mam nieskończoną sprawę, a ty mi w niej pomożesz. – po tych słowach odsunęła dłoń.
– Jaką? – traciłem już cierpliwość.
– Uwolnić dzieci.
– Jak mam pomóc? To praktycznie niemożliwe. – westchnąłem ciężko.
– Użyczysz mi ciała. – zaśmiała się sucho. – Widzisz. Jestem martwa, jedyna osoba z którą mogę wejść w interakcje to, o ironio, ty. Tylko dlatego, że za dziecka postanowiliśmy powiązać się krwią. Nie jestem w stanie nic zrobić, bo przenikam przez wszystko czego się tknę, z wyjątkiem ciebie, kochany. – po skończonych słowach cmoknęła mnie w usta.
Skrzywiłem się, jednak zaraz dotarła do mnie cała sytuacja.
Ona...
Była duchem?!
Dodatkowo chciała mojego ciała?
Przecież...
Poczułem jak przyprawia mnie o mdłości.
– Chyba nie mogę pójść na ten deal. – odparłem szybko. – Źle znoszę ciała obce w moim ciele, ostatnio po sztylecie ledwo się trzymałem, a co dopiero, gdyby ktoś miał w nim mieszkać. Nie ma mowy, że je udostępnię. Poza tym ja nawet-
– W innym wypadku stracisz to co najważniejsze. – zaśmiała się słodko, przerywając mi.
Znowu to samo...
Między młotem, a kowadłem.
– To jak będzie, słodziaku?
~ Nya ~
Po długich poszukiwaniach poddałam się, nie znajdując nic odpowiedniego.
Ze smutkiem udałam się do mojego pokoju, chcąc zatopić się w swoich myślach.
Gdy otworzyłam drzwi, dobiegł mnie pisk moich przyjaciółek.
– NIESPODZIANKA! – wydarły się obie, przyprawiając mnie o dodatkowy ból głowy.
– Hej... – odparłam jedynie, siadając na łóżku.
– Mamy dla ciebie mega dużo paczek. – odparła radośnie Seliel, wyciągając pakunki. – Wszystko co może się przydać. Mamy nawet malutkie skarpeteczki! – pisnęła, wyciągając je z paczki.
Schowałam twarz w dłoniach.
Choć nie widziałam, poczułam jak Skylor mocno szturcha dziewczynę obok w ramię.
– Mówiłam Ci, że nawet nie znamy płci i to nie ma sensu. – skarciła ją cicho.
– Oj, no ale bycie ciotkami mnie tak cieszy. – pisnęła znowu.
Ja trwałam tam jedynie w ciszy, żałując, że im powiedziałam.
– Nie mówiłaś mu jeszcze? – Skylor położyła dłoń na moich plecach.
Pokręciłam głową.
Patrząc na obecną sytuację bardzo ciężko było z nim porozmawiać na temat, że zostanie ojcem...
Dlaczego życie lubi się tak komplikować?
~~~~~
Eeee, będę szczera.
Straciłam zapał do tej książki, dlatego może wychodzić gorzej, niż inne moje prace - patrząc też na to, że pisząc ją miałam inny styl pisania, a dodatkowo pisałam to...
Mniej dojrzale?
I ciężko teraz się przestawić na mój stary styl i spojrzenie jeszcze z czasów gimnazjum; gdy teraz jestem na studiach.
Dlatego może to wyglądać, jak wygląda, ale postanowiłam dokończyć tą książkę dla dwóch osóbek, które bardzo na nią czekają, czyli dla Krolowademonw i przede wszystkim dla Lumity_for_ever ❤
I...
Wesołych Świąt, kochani ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top