♡2♡

Dzień był dość pochmurny. Dwójka dzieci wpatrywała się uważnie w budynek, który płonął przez wcześniejsze uderzenie błyskawicy. 

Mały chłopiec wziął wdech, łapiąc za dłoń swoją czerwonowłosą przyjaciółkę.

– To chyba nie jest dobry pomysł. – wyszeptał chłopczyk.

Dziewczynka odsunęła się lekko, łapiąc chłopaka za ramiona.

– Oni tam  przeprowadzają badania, które mogą zaszkodzić i nam. Dobrze wiesz, że jesteśmy kolejni do uprowadzenia. – westchnęła zerkając na jego niebieskie oczy.

– Może i tak...  Nie uważasz jednak, że to zbyt ryzykowne? Jesteśmy tylko dziećmi. Co możemy zrobić? Nasza moc jest niestabilna! Nie możemy tak ryzykować. Naprawdę chcesz stanąć sama przeciwko calutkiej armii? To nie jest poważne! – wziął wdech. 

Bał się. Bał się jak nigdy. Chciał znaleźć się już przy rodzicach na złomowisku. Chciał ich przytulić. Poczuć się bezpiecznie. Co to za pomysł, aby dziecko w wieku sześciu lat miało ratować ludzkość przed jakimiś szalonymi naukowcami? 

– Nie będę sama. – uśmiechnęła się lekko. – Pójdziesz ze mną.

Chłopiec westchnął jedynie.

Skinął jednak głową, posłusznie udając się za swoją jedyną przyjaciółką. 

Nie pamiętał zbyt wiele z tego wydarzenia.

Pamiętał jak udało im się włamać do bazy. Pamiętał jak zaczynała przedstawiać mu swój plan. Pamiętał krzyk. Pamiętał jak naukowcy zaciągnęli ją gdzieś. Pamiętał, że się bał. Pamiętał, że się rozpłakał. Pamiętał jak próbował wyjść.

Pamiętał...

Mimo, że próbował zapomnieć

Czasem mawia się, że złych wspomnień nie musisz brać ze sobą...

One i bez tego będą Cię prześladować. 

♡♡♡

~ Nya ~

Co ma znaczyć, że nic o tym nie wiecie? zapytał zdenerwowany Lloyd. 

Zgłoszono jedynie, że znikają mieszkańcy. Głównie dzieci. odpowiedział szybko Komendant Policji w Ninjago City. To wy mieliście zbadać tą sprawę. 

Tak, ale na miejscu zdarzenia każdy zaprzeczał. Nie można było wyciągnąć żadnych informacji. Zielony Ninja przyłożył dłoń do skroni.

– Jedyne co do tej pory udało nam się ustalić to symbol ich organizacji. – odezwał się pomocnik Komendanta, mając nadzieję, że w ten sposób złagodzi sytuację.

Tak wygląda to już od jakiś dwóch godzin. Zdenerwowany Lloyd próbuje się czegoś dowiedzieć, mój brat poszukuje rozrywki wpatrując się w sufit, Cole próbuje opanować sytuacje, Zane poszedł przejrzeć kamery.

Jay natomiast siedzi gdzieś z boku zastanawiając się nad czymś. To do niego niepodobne siedzieć cicho przez tak długi czas.

Z ciągu myśli wyrywają mnie dopiero słowa Lloyda.

– Przypomina wam to coś? – odwrócił symbol w naszą stronę.

Skupiłam na znaczku całą swoją uwagę. Przypominało mi to węża wpisanego w strzykawkę chirurgiczną. Ciężko jednak było powiedzieć dokładnie co to jest. Równie dobrze to mogła być literka S przecięta czymś na wzór literek I.

– Nie bardzo. – Mistrz Ziemi pokręcił głową. – Ale wystarczy to dać Zane'owi. On bardzo szybko to rozszyfruje.

Mistrz Energii skinął głową.

– Racja. Chodźmy z tym teraz - im szybciej tym lepiej. – poderwał się z miejsca, kierując swoje kroki do sąsiedniego pomieszczenia.

Wszyscy Ninja, posłusznie udali się za nim. Ja jednak zatrzymałam Jaya, nim ten zdążył przejść przez drzwi.

– Wyrwiemy się stąd? – zapytałam z nadzieją.

Mój chłopak wielokrotnie w tak nudnych momentach proponował mi zajrzenie do innego miejsca. Na moje słowa Walker jedynie mocniej złapał okolice swojej szyi.

– W sumie... – jego głos lekko się zawahał. – Dlaczego by nie? Jasne. – uśmiechnął się słabo.

Jego reakcja nie zadowoliła mnie jednak.

Coś jest nie tak...

Mam zamiar dowiedzieć się co.

~ Jay ~

Wspomnienia są zabawną rzeczą, prawda? Im bardziej pragniemy o czymś zapomnieć tym bardziej pamiętamy. Uderzają w nas w najdziwniejszych momentach. Bez żadnych uprzedzeń. Po prostu są. Czasami dałbym wiele, aby zapomnieć o swojej przeszłości. Co więcej, zaczynam łączyć swoje tajemnicze sny z wydarzeniem tamtego dnia.
Byliśmy mali...
Ja myślałem, że ona nie żyje.
Myliłem się.
Co więcej – przed dołączeniem do Władcy Ciemności miałem zniszczyć tamtą organizację. Zniszczyłem.
Nie mieli prawa istnieć.
To nie mogło być związane z nimi. Jednak ten symbol na szyi.
Ta strzykawka.
Dlaczego ona to zrobiła?
Może to już nie ona?
Sam nie wiem...
Skoro ona jednak żyje to znaczy, że organizacja też przeżyła.
Jeżeli organizacja przetrwała to znaczy, że i Władca Ciemności...
Tak oto z jednego problemu, który rozwiązałem powstały trzy problemy. Było już tak dobrze. Przyjaciele, wspaniała dziewczyna.
Teraz jednak...

– Przypomina wam to coś? – Lloyd skierował w naszą stronę kartkę z jakimś rysunkiem.

No nie...

Dobrze wiedziałem co to za rysunek. Taki sam rysunek jak na mojej szyi. Zacisnąłem dłoń na skórze jeszcze mocniej.
Cholera...
Jakim cudem oni nadal istnieją? Spaliłem ich bazę. Widziałem to. Policjanci wspomnieli wcześniej, że znikają głównie dzieci. Przecież oni się tym specjalizowali. Na dodatek wąż ze snu...

Oni takie węże trzymali na każdym kroku. Zestresowało mnie to bardzo.

Ani się obejrzałem, a moi przyjaciele zaczęli kierować się w stronę drzwi.

Wstałem dość szybko, zmierzając za nimi. Poczułem jednak jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.

– Wyrwiemy się stąd? – usłyszałem za sobą głos mojej dziewczyny.

Spojrzałem na nią. Leciutko zaczęła bawić się moimi palcami co jakiś czas się uśmiechając. Bardzo chciałem odpowiedzieć, że z chęcią zniknę z nią z tego ponurego miejsca. Miałem jednak teraz ważniejszą sprawę na głowie.
Co będzie jeśli dziewczyna ujrzy ten ślad na szyi?
Co jeśli domyśli się, że to ich symbol?

Przeniosłem wzrok na jej niebieskie niczym fale w oceanie oczy. Widziałem jak smutnieje. Nie chciałem, aby była smutna.

– W sumie... – zacząłem niepewnie – Dlaczego by nie? Jasne.

Dziewczyna nie uśmiechnęła się jednak jak zawsze. Zamiast tego delikatnie pociągnęła mnie na dach budynku. Nie jestem pewny, ale wydaje mi się, że to jeden z tych dachów na których spotykaliśmy się podczas naszych początkowych potyczek.

Usiadłem po turecku spoglądając z zadowoleniem na gwiazdy.

– Wiesz z czym one mi się kojarzą? – zapytałem z uśmiechem.

– Z czym? – przysunęła się lekko do mojego boku.

– Z suchymi podrywami. – zaśmiałem się pod nosem. – Wiesz takimi w stylu Kaia. Coś w stylu, że te gwiazdy wyglądają jak twoje oczy.

Dziewczyna dźgnęła mnie w bok.

– Hej! – z moich ust znowu wydobył się śmiech. – Za co to?

– Miałeś powiedzieć, że jestem dla ciebie taką gwiazdką. Tak by było romantycznie. – tym razem to ona się zaśmiała.

Tak bardzo lubię słyszeć jej śmiech.

– Nie będę Ci mówić rzeczy oczywistych.* – ucałowałem jej czoło. – Poza tym ty jesteś dla mnie ważniejsza niż wszystkie gwiazdki.

Nya spojrzała na mnie bacznie – widziałem jednak, że bardzo jej się to podoba.

– Słodzisz mi bardziej niż ciasta Zane'a. – zetknęła nasze czoła.

– Gadasz z ciastami? Czy mam się czuć zagrożony? Albo inaczej. Czy mam rozumieć, że wypieki Zane'a próbują odbić moją dziewczynę? – przytrzymałem ją w pasie, aby nie spadła.

– Zamknij się już. – uśmiechnęła się lekko, łącząc nasze usta w pocałunku.

Było przyjemnie...

Nie zorientowałem się nawet, że nie zakrywam już szyi.

Było cudownie.
Jak dla mnie ta chwila mogłaby się nie kończyć.

Poczułem jednak jak dziewczyna po kilku sekundach zdrętwiała.

Otworzyłem oczy.

Wpatrywała się.

Dokładnie w to miejsce.

No ładnie...

~~~~~~~~~~~~

*Cytat należy do mojej najlepszej przyjaciółki xD

Używa go bardzo często

Także ten, żeby nie było, że sobie przywłaszczam.

Cytat autorstwa Sisiderka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top