XXVII. lie.

-Sierra jest w ciąży - zaśmiała się Crystal, gdy tylko Michael wrócił ze spotkania z Irwinem - Głupek z niej…

Michael wywrócił oczami i ściągnął swoje okulary przeciwsłoneczne.

-Chce zatrzymać przy sobie Luke’a… To normalne, że posuwa się do czegoś takiego.

-Chyba mu nie powiedziałeś, co? - dopytała, marszcząc brwi.

-Oczywiście, że powiedziałem. Jak tylko powiedział mi o ciąży, to pokazałem mu nagrania z Petunią i Sierrą, a potem powiedziałem, że to tylko po to , żeby go przy sobie zatrzymać.

-Jesteś dupkiem - mruknęła Crystal - Obiecałeś, że nie powiesz…

-To była wyjątkowa sytuacja, okay? - mruknął - Sierra to pizda i wierzę, że Luke ją zostawi.

Crystal się zaśmiała i pokręciła głową.

-To dziwne, brzmisz jak laska, której crush jest w związku…

-Brzmię jak chłopak, który nie chce by jego przyjaciel męczył się w toksycznej relacji - westchnął i poszedł do kuchni - Co na obiad? - dopytał, patrząc na garnki.


Luke przyszedł do domu ze spaceru z Petunią. Spojrzał na dziewczynę, która leżała na kanapie i uśmiechnął się sztucznie.

-Umówiłem cię na wizytę do ginekologa. Pójdziemy jutro z samego rana prywatnie… Nie zamierzam czekać dwóch tygodni, jeśli już teraz mogę się dowiedzieć, co z naszą fasolką - usiadł obok niej,

Sierra zbladła, patrząc na niego.

-Rano mam kosmetyczkę… Mówiłam ci o tym - westchnęła cicho i wstała z kanapy.

Spojrzała z pogardą na Petunię, która natychmiast podkuliła ogon. Poszła do kuchni po butelkę wody.

Luke zaśmiał się kpiąco i pokręcił głową. Poszedł za nią i objął ją od tyłu, układając dłonie na jej brzuchu.

-Przełożysz kosmetyczkę, załatwię ci jakąś na późniejszą godzinę - uśmiechnął się szeroko - Nawet nie potrzebny ci żaden make up, czy inne gówna… Przez ciążę promieniejesz, skarbie - ucałował jej skroń i sięgnął do lodówki po swoją sałatkę z wczoraj.

-Ja nie ufam obcym lekarzom… - odetchnęła nagle - Może za tydzień wybierzemy się do mojej lekarki, huh? - zapytała, patrząc na niego błagalnie.

Luke pokręcił głową z uśmiechem.

-Idziemy jutro, lekarzem jest mój znajomy, poza tym… Nic złego ci się nie stanie, będę przy badaniu.

Sierra westchnęła cicho i pokiwała głową.

-Niech ci będzie, chociaż nadal nie ufam innym kolesiom…

-Daj spokój, on jest świetny… Właśnie! - olśniło go - Dzisiaj powiedziałem o tym Michaelowi, powiedział, że razem z Crystal zorganizują nam babyshower! Rozumiesz? - zapytał szczęśliwie - Oni są cudowni, tyle dla nas robią… Michael bardzo ucieszył się z tego, że będę tatusiem - uśmiechnął się mimowolnie na swój ukryty żart - Poza tym, on będzie wujkiem! Teraz tylko musimy czekać na to, aż… No wiesz, Michael spłodzi syna, albo córkę i nasze dzieci będą bawiły się razem na placu zabaw! - zachichotał - Czy to nie cudowne?

Sierra skrzywiła się i pokręciła głową.

-Związek Crystal i Michaela rozpada się, nie widzisz tego? Oni kompletnie do siebie nie pasują… - mruknęła

-Daj spokój, jesteś strasznie negatywna - zaśmiał się - Nam też nie układało się zbyt dobrze, a tu proszę! Dziecko naprawiło nasze złe relacje - Luke ucałował jej skroń - To dziecko to znak, że powinniśmy być razem, tak myślę.

Sierra tylko pokiwała głową, przełykając ślinę.

***

Jak wam się widzi Lierra i ich przyszłość?

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top