XXIX. date.
-Irytujesz mnie - mruknął Michael, patrząc na Luke’a chodzącego po jego gabinecie - Usiądź na dupie, Lucas.
-Nie mogę - westchnął zdenerwowany - Ona może teraz robić cokolwiek z Petunią, a ja siedzę tu bezczynnie…
-W sumie to nie do końca bezczynnie. To nasza firma, a nie tylko moja, Luke - wywrócił oczami i podał mu teczkę - Idź do siebie i podpisz to wszystko, co jest w środku. Zajmij się czymś, wtedy nie będziesz o tym myślał. Swoją drogą, lepiej byłoby, gdybyś nie chciał udawać detektywa i zwyczajnie z nią zerwał, a nie szukał powodów - mruknął i poprawił okulary - Wracaj do pracy, Luke.
Luke wywrócił oczami i poszedł do swojego gabinetu. Na telefonie ciągle sprawdzał widok z kamer w swoim domu, Sierra jednak tylko siedziała na kanapie.
Michael tymczasem siedział w swoim fotelu i przeglądał kopie faktur, które dostarczyła mu księgowość dzisiaj rano. Zmarszczył brwi, kiedy przeglądał je trzeci raz i ciągle coś mu nie pasowało. Po chwili zadzwonił jego telefon. Clifford uśmiechnął się szeroko, widząc kto do niego dzwoni.
-Tak? - odebrał.
-Hej, Mike! - Calum zawołał szczęśliwie - Nie uwierzysz! - zaśmiał się cicho - Znalazłem twojego wspólnika na portalu dla gejów. Luke już rozstał się z tą swoją....?
-Ze Sierrą? - dopytał - Nie, jeszcze nie - mruknął - A co do jego konta na portalu dla gejów, to zakładam, że szuka kogoś do przygodnego seksu - wzruszył ramionami.
-Myślisz, że się zgodzi, jeśli do niego napiszę? - zachichotał - Bo jest seksowny i tak sobie pomyślałem…
-Wiesz, zawsze masz jeszcze Irwina - zaśmiał się.
-Jesteś jak pies ogrodnika, Mike - westchnął cicho i pokręcił głową - Po prostu weź się za niego zanim będzie za późno.
-Mam znaleźć go na portalu dla gejów? - skrzywił się
-Nie, po prostu idź do niego teraz i powiedz, że ma cię przelecieć - zaśmiał się i pokręcił głową - Obaj jesteście tacy nieporadni - westchnął ciężko - Widać, że na siebie lecicie, ale zawsze macie jakieś problemy ze sobą! Gorzej niż babska - skrzywił się.
-Chyba nie masz co robić w pracy, co? - Mike uniósł brew.
-Pudło - zaśmiał się - Czekam na Irwina. Nie mogę się na niczym skupić - pokręcił głową.
-Randka? - uśmiechnął się szeroko.
-Obiad - poprawił go - Biznesowy obiad, wiesz… Poważne interesy poważnych ludzi…
Mike pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Gdyby to był biznesowy obiad, to byłbym tam też ja i Luke, nie sądzisz?
-To taka prawie randka… On się nie określił, więc… Nie będę na niego naciskać. Ale… możemy to uznać za randkę! - pisnął z zachwytem - O matko, nie masz pojęcia jak się stresuję - westchnął.
-Trzymam za was kciuki - Mike uśmiechnął się szeroko - W sumie zawsze trzymałem, chociaż Irwin był chujem, ale… Przeczuwałem to. Zasługuję na bycie świadkiem na waszym ślubie, prawda? - zaśmiał się cicho.
-Mhm, będziesz nim jeśli dzisiaj nie dostanę zawału - odetchnął.
***
No i miodzio, nareszcie udało mi się coś wyskrobać ahhh... Mam nadzieję, że jutro też coś się pojawi.
Miłego wieczoru xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top