XXII. dinner.

Michael nie wahał się ani chwili, gdy usłyszał od Hooda propozycję pójścia razem na obiad.

-Nigdy nie byłem w tej restauracji - mruknął i upił łyk kawy.

-W okolicy jest dużo rzeczy, które łatwo można przeoczyć, Michael - zaśmiał się Calum i spojrzał w menu - Ale następnym razem, o ile taki będzie, to pójdziemy na pizzę.

-Tak! - zachwycił się - Znam świetną pizzerię w okolicy. Nie jakieś tam… Sałateczki - machnął ręką, patrząc w kartę dań - Pizza jest jedynym prawowitym jedzeniem - uśmiechnął się szeroko i spojrzał na swój telefon, który oznajmiał mu połączenie przychodzące od Luke’a - Przepraszam cię na moment, mój wspólnik dzwoni - uśmiechnął się przepraszająco i poszedł do toalety, zabierając telefon ze sobą.

Odebrał i odetchnął cicho.

-To coś ważnego? - dopytał od razu.

-Powiedzmy - powiedział wesoło Luke - Jak ci poszło? - zapytał z zaciekawieniem.

-Świetnie - powiedział z wyraźną dumą - Wyjaśnię ci jak wrócę. Będę za kilka godzin, bo właśnie jestem na obiedzie z Calumem.

-Czekaj… Z Calumem Hoodem? Och, zaprzyjaźniliście się, tak? - zaśmiał się cicho - Traktujesz to jako zamiennik mnie?

-Może - mruknął - Calum to świetny koleś, myślę, że współpraca z nim będzie cudowna, przynajmniej dla mnie - uśmiechnął się pod nosem.

Luke wyczuł, że Michael najprawdopodobniej leci na Caluma, jednak nie dał po sobie poznać, że w pewien sposób go to zabolało. Jedynie pożegnał się z nim krótko, tłumacząc, że musi wracać do pracy.

Michael tymczasem wrócił do Caluma z lekkim uśmiechem. Na stoliku stało już ich zamówienie.

-Luke też jest zadowolony ze względu na naszą współpracę - zagadał - To w sumie był jego pomysł.

-Ja nadal nie jestem przekonany co do Irwina… Naprawdę, on jest bardzo podejrzany, jeśli chodzi o jakąkolwiek współpracę. Nie mam zamiaru go oczerniać, bo wiem, że każdy ma swoje za uszami, ale coś musiał zepsuć, skoro sprzedał komuś firmę.

-Będę czuł się pewniej z nim u boku - westchnął Michael - Mamy swoje firmy, nie będziemy mieli czasu, żeby doglądać kolejnych oddziałów, podczas gdy będzie rósł nasz wspólny projekt całkiem bez opieki.

-A co jeśli on odmówi? - zapytał nagle Hood, gdy upił łyk kawy - Przecież… Też jest taka opcja, prawda?

Michael pokręcił głową z lekkim uśmiechem.

-Słyszałem, że… No wiesz, Ashton planuje założyć własną firmę. Kolejną - uśmiechnął się szerzej - Zaoferujemy mu dziesięć procent zysków firmy na początek. Jeśli będzie szło mu dobrze, to zwiększę jego płacę, choćby z własnej kieszeni - zaśmiał się.

Luke natomiast chodził niespokojnie po firmie, jednocześnie denerwując sprzątaczki, które właśnie zaczynały swoją zmianę. On czekał jednak na Michaela, który na pewno przyjdzie jeszcze dzisiaj do firmy. Chciał porozmawiać o tym, jak dzisiaj poszło mu w firmie Caluma Hooda i tym samym wybadać, jak poszło mu z Calumem Hoodem. W duchu błagał przeznaczenie, żeby nie było aż tak złe, jak zawsze przypuszczał i szczerze chciał, by Michael nie kręcił z mężczyzną. Wiedział, że jego zachowanie jest godne miana psa ogrodnika, ale czułby się źle, gdyby Michael miał chłopaka. Wiedział, że Calum jest otwartym nieheteroseksualnym mężczyzną i co najgorsze - nie jest w związku.

Spojrzał z uśmiechem na Michaela, który wchodził do firmy z teczką pełną dokumentów ich nowego projektu.

Za nim szedł jednak ktoś, kogo Hemmings nie chciał dzisiaj widzieć. Mężczyzna podszedł do niego z lekkim uśmiechem.

-Dzień dobry, panie Hemmings - wystawił do niego dłoń - Calum Hood.

***

Co wy na to?

Dobranoc!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top