XLV. dad.
Następnego dnia w południe do domu Michaela przyszedł Calum. Z lekkim uśmiechem wszedł do domu, trzymając w dłoni torbę z jedzeniem, które zamówił na wynos dla Michaela w drodze do niego. Miał wyrzuty sumienia przez to, że Michael był zmuszony skonfrontować się z Hemmingsem bez żadnego wsparcia. Tym bardziej obawiał się co zaszło między przyjaciółmi, gdy Mike odpisał mu tylko ,,Przyjedź, to pogadamy'' na jego pytanie o rozwój sytuacji z Luke'iem.
-Więc? - Calum uniósł brew - Jesteś cały, żyjesz? - zlustrował go wzrokiem - Czy on tak zaburzył ci neurony, że już nie jesteś w stanie nic powiedzieć? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej, kiedy Michael beztrosko popijał kawę, patrząc w telewizor - No co jest, stałem się duchem? - szturchnął go.
Michael spojrzał na niego niewinnie i odłożył kubek z kawą.
-Nie krzycz... - zacisnął usta.
-Dlaczego miałbym na ciebie krzyczeć? - dopytał powoli - Coś zrobiłeś? Trzeba pozbyć się ciała?
-Gorzej - westchnął Michael, bawiąc się palcami - A gdybyśmy musieli pozbyć się ciała, to na pewno byłbym bardziej wesoły niż teraz.
-Okay, to... No nie wiem, Luke znowu ci coś zrobił? - pokręcił głową - Nie możesz mi powiedzieć wprost, tylko muszę zgadywać? - odetchnął i dźgnął go w bok - No dalej...
-Uh, bo... Był u mnie Luke, no i... Był z Petunią, weź to pod uwagę przy osądzaniu mnie, okay? - zacisnął usta.
-I co dalej? - ponaglił go Hood.
-I jakoś tak wyszło, że od słowa do słowa... Dałem mu drugą szansę, ale nie bij mnie, przypominam ci, że jestem nadal poszkodowany - Michael skulił się i zacisnął oczy, a po chwili ciszy je otworzył, by napotkać zdziwiony wzrok Caluma.
-Ty... Co? - pokręcił głową z niedowierzaniem - Nie zrobiłeś tego.
-Och, zrobiłem - ponownie wziął kubek w dłonie - Ale miałem powód, okay? - westchnął cicho - Luke... Z nim jest coś nie tak...
-No co za odkrycie! - Calum spojrzał na niego z politowaniem.
-Sh - uciszył go Michael - Chodzi mi o to, że... Ma ze sobą problemy, więc... postawiłem mu ultimatum - uśmiechnął się dumnie - Jestem dorosłą osobą, podejmującą dorosłe decyzje - poklepał się po ramieniu i wstał ze swojego miejsca - Chcesz kawy? - spojrzał na Caluma.
-Jakie ultimatum? - Calum natychmiast wrócił do tematu.
-Wybierze się do specjalisty - wzruszył ramionami - To... jak z tą kawą?
-Masz pewność, że pójdzie do specjalisty, a nie tylko będzie udawał, że tam chodzi, żebyś dał mu spokój? - uniósł brew.
Michael wywrócił oczami i usiadł na fotelu naprzeciw Caluma. Spojrzał na niego poważnie.
-Tak, spisaliśmy umowę, Cal - zacisnął usta i roześmiał się po chwili - Uh, po prostu... To jest jego ostatnia szansa i on wie, że jeśli teraz zjebie, to wycofuję się z firmy. Razem z patentami, udziałami, wszystkim - uśmiechnął się - Ja wiem, że nie uznajesz Luke'a jako najmądrzejszą na świecie osobę, ale... Myślę, że on doskonale wie, z czym wiąże się jego następna wpadka.
-To... Jesteście teraz parą? - Calum skrzywił się nieco.
-Nie! - Michael pisnął mało męsko i zaśmiał się - Jesteśmy przyjaciółmi. Jeśli zasłuży i będzie tego chciał, to możemy iść o krok dalej, ale teraz musi się postarać, żeby naprawił to, co zjebał - uśmiechnął się szeroko - Czy pasuje ci taki rozwój sytuacji, tato? - uniósł brew.
-Niech ci będzie... Powiedzmy, że... Wybrnąłeś - zaśmiał się - Och i tak, poproszę kawę - powiedział po chwili z szerokim uśmiechem.
Michael pokręcił głową z szerokim uśmiechem, po czym poszedł do kuchni. Czuł ulgę, że jego przyjaciel zaakceptował jego decyzję, która zresztą nie należała do najłatwiejszych. Wiedział, że teraz będzie już tylko lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top