XLIII. what about us.
Michael spojrzał w kierunku drzwi, gdy tylko usłyszał pukanie. Odetchnął cicho i podniósł się z lekkim trudem z kanapy, po czym poszedł otworzyć. Prychnął cicho, gdy przed drzwiami zobaczył Luke'a z Petunią.
-Petunia wchodzi, ale ty nie - mruknął przez zamknięte drzwi.
-Och, no dalej... - westchnął Luke - Szedłem do ciebie na drugi koniec miasta w ten upał, na kacu, z psem, a ty nie chcesz mnie wpuścić? - rozejrzał się - Michael, jest tysiąc stopni, wpuść mnie, bo się usmażę.
-Petunia będzie miała wtedy co jeść - mruknął i poszedł wgłąb domu.
-Sam chciałeś rozmawiać! - krzyknął po chwili - Więc kurwa rozmawiajmy - ponownie zapukał do drzwi, tym samym zwracając na siebie uwagę przechodzącego nieopodal sąsiada.
Michael zacisnął szczękę i poszedł do drzwi, by otworzyć mężczyźnie. Pierwsza wbiegła Petunia, ocierając się o nogi Michaela, machając wesoło ogonkiem.
-A ty - wskazał na Luke'a - Nawet się do mnie nie zbliżaj, bo jesteś pijany - wzrokiem wrócił do suczki i odczepił jej smycz.
-Wow, ciebie też miło widzieć Michael, co u mnie? Och, tak, wszystko super, dzięki, że pytasz - prychnął i poszedł do kuchni, aby nalać sobie wody.
Michael wywrócił oczami i usiadł na ziemi przy psiaku. Zaczął ją głaskać, kiedy ta wspięła się na jego nogi. Po chwili z kuchni usłyszał hałas tłukącego się szkła. Westchnął ciężko i poszedł do kuchni, zamykając drzwi, by Petunia nie weszła na podłogę całą w ostrych kawałkach. Na środku kuchni stał Luke, zmęczonym wzrokiem patrząc pod swoje nogi.
-Idź do salonu, Luke - wziął zmiotkę i kucnął przy rozbitej szklance - Po co tak właściwie tu przyszedłeś? - spojrzał za nim, gdy ten już miał wychodzić z pomieszczenia.
-Porozmawiać, mówiłem ci - wzruszył ramionami - Możesz zrobić mi kawy, jak już jesteś w kuchni - spojrzał na mężczyznę i wyszedł z kuchni.
Michael wypuścił głośno powietrze, starając opanować swoje emocje, jednak przez wszystkie leki przeciwbólowe, które swoją drogą były dość silne, był trochę niestabilny emocjonalnie. A przynajmniej tak sobie tłumaczył ciągłe płakanie za Luke'iem pomimo tego, że miał sobie dać z nim spokój. Wiedział, że dokładnie tak to się skończy, bo zawsze tak się to kończyło. Luke wracał, traktował go jak służącego, ale Michael zawsze mu wybaczał.
Michael wyrzucił szkło do kosza i wytarł łzy, po czym włączył ekspres do kawy. Nie wierzył, że kolejny raz Luke mu to robi, a z drugiej strony, nie mógł się mu dziwić, że po tych kłamstwach Luke chce go jeszcze znać. Starał się postawić na miejscu Luke'a, ale było to dość trudne ze względu na to, że on raczej nie odtrąciłby chłopaka, który chciałby porozmawiać z nim o uczuciach, a już na pewno nie zbywałby go seksem. Nie wiedział, co dzieje się w głowie przyjaciela, ale mimo to za każdym razem był gotowy dać mu drugą szansę, albo... Kolejną.
-Cholera - westchnął cicho, patrząc na swoją rękę, z której powoli sączyła się krew przez odłamek szkła wbity w skórę.
Sięgnął po kilka ręczników papierowych, wyciągnął kawałek rozbitej szklanki i przyłożył ręczniki do rany. Kiedy uznał, że z jego ręką już wszystko jest w porządku, a krew przestała lecieć, wziął kawę i poszedł do salonu. Usiadł naprzeciw Luke'a, po czym siedzieli przez chwilę w ciszy.
-Więc? - dopytał - Rozmawiajmy - Michael spojrzał na Luke'a.
-Nawet mnie nie przeprosisz? - uniósł brew i wziął swoją kawę ze stolika, a Michael spojrzał na niego w niezrozumieniu.
-Za co miałbym cię przeprosić? - pokręcił głową - Powiedziałem ci już w szpitalu wszystko, co miałem ci powiedzieć. Ale jeśli chcesz usłyszeć to jeszcze raz, to proszę bardzo: Przepraszam, że cię okłamałem, biorę na siebie swoją część winy tego całego gówna, nie powinienem wplątywać w to wszystko Hooda. Calum nie rozwiąże z nami umowy, pytałem się go, kiedy był u mnie wczoraj. Nasza firma jest bezpieczna, a jeśli coś ci w niej nie pasuje, możesz opuścić ją kiedy tylko chcesz, biorąc swoje udziały, zrozumiem to. Coś jeszcze? Może z czegoś jeszcze mam ci się wyspowiadać, co? - zacisnął usta, patrząc na Hemmingsa, który pierwszy raz od dawna spuścił wzrok z pokorą.
-A co z Crystal? - dopytał po chwili.
-Przyjaźnimy się. Crystal wyprowadziła się do swoich rodziców - wziął Petunię na swoje kolana.
-Więc... - Luke spojrzał Michaelowi w oczy - Co z nami?
***
Myślicie, że Muke się zejdzie?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top