IX. tie.

-Sprawozdania za styczeń od Olivii - mruknął Michael i położył od niechcenia stos kartek na biurko Luke’a.

-Ta, ciebie też miło widzieć, Mike - westchnął, nie odwracając wzroku od monitora.

Gdy Michael nie wychodził, zamiast tego usiadł na kanapie w jego biurze, ten ściągnął okulary i spojrzał na przyjaciela.

-Nie masz nic swojego do roboty? - uniósł brew.

-Nie - pokręcił głową - Ze wszystkim uwinąłem się rano, przyjechałem wcześniej do pracy. Przez całą niedzielę słuchałem marudzenia o sukienkę ze strony Crystal i dzisiaj zwalniam się wcześniej, żeby z nią pojechać do jakiegoś sklepu - westchnął i położył nogi na stoliku - A co u Sierry? - zapytał - Jak wyszła wam randka?

Luke zaśmiał się i pokręcił głową. Wstał, by zrobić im kawy.

-Zobaczyła ślady - ułożył usta w wąską linię - Zarzuciła mi, że byliśmy na dziwkach, ale wmówiłem jej, że ona je przecież zrobiła, tylko tego nie pamięta.

Michael uniósł brew, patrząc na przyjaciela.

-Uwierzyła?

-Oczywiście, że tak - odpowiedział natychmiast - Nawet mnie przeprosiła, że o tym zapomniała i wiesz co? - uśmiechnął się szeroko - Miałem pieprzenie na przeprosiny.

-Och, nie zależało mi na szczegółach, Hemmings - zaśmiał się Michael.

-No, ale słuchaj! - pokręcił głową - Musiała się postarać, żeby mi stanął - mruknął zażenowany - Więc, no nie wiem… Potraktuj to jako komplement.

-A ja nie wiem, po co wracasz do tego całego zdarzenia - pokręcił głową i podziękował za kawę, którą dostał.

-No nie wiem, bo… Tak jakby obaj w tym uczestniczyliśmy?

-Mniejsza o to. Opłaciłeś to pomieszczenie na imprezę firmową? - zmienił temat - Bo jeśli nie, to ja mogę to zrobić - upił nieco kawy.

-Wszystko jest ogarnięte, nie martw się o to - poprawił swój krawat, który się rozwiązał - Cholera - mruknął i próbował go zawiązać, co kompletnie mu nie wychodziło.

Michael patrzył na niego z uniesioną brwią.

-Bez jaj. Nadal nie nauczyłeś się wiązać krawata? - Mike zaśmiał się cicho i wstał, odkładając kubek na stolik - Pomóc ci? - uśmiechnął się lekko i przypomniał sobie, jak dwa lata temu, gdy był u Luke’a, zawiązał mu wszystkie krawaty tak, by ten przeciągnął je tylko przez głowę i dopasował rozmiar do szyi.

-Jakbyś mógł? - podał mu dwa końce.

Michael wziął je i wiązał krawat w pełnym skupieniu.

-Obserwuj, bo nie będę robił tego całe życie.

Luke jednak nie obserwował poczynań Michaela, bezpośrednio związanych ze swoim krawatem - obserwował twarz przyjaciela. Patrzył na jego oczy, które podążały za materiałem, który był dokładnie przeplatany na różne sposoby przez jego zwinne palce. Luke zadawał sobie w tym momencie pytanie: Ile razy palce Michaela znajdowały się w jego tyłku z myślą o nim? Hemmings poczuł, jak na jego twarz wpływa rumieniec, a jemu samemu zaczyna robić się gorąco. Przeniósł wzrok na usta chłopaka i koniuszek języka, który w skupieniu wodził po dolnej wardze, nadając jej połysk.

-Wiesz, nie żeby mi to schlebiało czy coś, ale gapisz się, Luke - zaśmiał się cicho i spojrzał mu w oczy, zaciskając ostrożnie krawat na jego szyi tak, by dopasować go do kołnierzyka - Gotowe, panie Dyrektorze - uśmiechnął się szeroko i ponętnie przyciągnął do siebie przyjaciela za krawat.

Gdy ich twarze niemal się stykały, a Luke był gotowy pocałować Clifforda, ten odsunął się od niego, chichocząc.

-Powinienem dostać premię, to wiązanie jest zajebiste - upił łyk kawy i z dumą spojrzał na krawat.

***

Hejka! Wiecie co będzie za tydzień we wtorek?

Zaczynamy maraton! Czyli jeden/dwa rozdziały codziennie, aż do soboty!

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top