XXVII
Na samym początku nie bardzo widziało mi się otwieranie oczu i zaczynanie kolejnego ciężkiego dnia, ale szybko zdałem sobie sprawę z przebiegu poprzedniego wieczoru i już po chwili lekko uchylałem swoje powieki, by moje oczy mogły ujrzeć najpiękniejszą osobę na świecie. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, a jego lekko rozchylone wargi jedynie zachęcały mnie do złożenia na nich delikatnego pocałunku. Oparłem się jednak tej chęci, nie chcąc jeszcze budzić chłopaka. Powoli wstałem z łóżka ciągle obserwując, czy aby przypadkiem nie zbudziłem Hyungwona. Kiedy wreszcie mi się to udało. Udałem się do łazienki. Po wczorajszej nocy cały się lepiłem i nie ukrywajmy, lekko capiłem. Aż cud, że ten zapach nie obudził Chae.
Po szybkim prysznicu, wróceniu do pokoju i ubraniu się w cokolwiek. Znalazłem się w miejscu docelowym, którym oczywiście była kuchnia. Tak jak na przykładnego chłopaka przystało. Postanowiłem zrobić mojemu śpiącemu księciu śniadanie. Nie chciałem, żeby taki piękny poranek został zepsuty przez jego przesoloną jajecznicę. Moje zdolności niestety ograniczały się jedynie do zrobienia naleśników posmarowanych jakimś dżemem, który znalazłem w lodówce i zaparzenia kawy. Miałem nadzieje, że chłopakowi spodoba się taki słodki poranek.
Już pakowałem wszystko ładnie na tace, by zanieść to do sypialni, kiedy usłyszałem za plecami ciche...
-Wonho?
I cały plan momentalnie wziął w łeb
-Miałeś spać- Rzuciłem rozżalony- A ja miałem ci przynieść śniadanie, tak jak na filmach- Westchnąłem ciężko zrozpaczony
-Och-Tylko tyle zdołał wykrztusić- Przepraszam, ale łóżko bez ciebie nie było już takie wygodne
Te słowa momentalnie poprawiły mi humor i już chwile potem przytulałem się do chłopaka, kołysząc się delikatnie na boki.
-Jak się czujesz? Wszystko dobrze?- Pytałem lustrując go wzrokiem- Nie byłem za ostry?- Wyszczerzyłem się
-Wszystko dobrze- Przyznał lekko speszony- Tylko muszę się umyć, bo strasznie śmierdzę- Westchnął
-Wiem, czuje- Zaśmiałem się-Ale nie chciałem ci mówić, żeby nie psuć chwili
- I dobrze- Skradł mi krótki pocałunek- To ja idę prysznic, a ty zmień pościel i dopiero potem zjemy śniadanie, dobrze?
Pokiwałem ochoczo głową i już w następnej chwili odprowadzałem wzrokiem, mojego anioła, który tak jak zapowiedział. Udał się do łazienki.
***
-To ty zawsze powinieneś gotować nam śniadania- Stwierdził, pochłaniając kolejnego naleśnika
Naprawdę uroczo wyglądał, kiedy w jeszcze mokrych włosach wpychał w siebie kolejne porcje. Nawet nie mogłem na chwile oderwać od niego wzroku. Przez co sam nie miałem czasu, by zjeść
-Przecież wcale wiele nie umiem
-W porównaniu do mnie, to i tak dobrze- Zamilkł na chwile, by przełknąć to co miał w ustach- Ale kawę to serio mogłeś sobie darować
-Nie psuj tego momentu- Ostrzegłem go
-Przepraszam- Zaśmiał się cicho
Co ja mogłem poradzić? Ta kawa wyszła tak odruchowo. Stare przyzwyczajenie, bo przecież pamiętałem, że obecny Hyungwon nie pija kawy z samego rana. Musiało mi się naprawdę na chwile wyłączyć myślenie. Na całe szczęście niczego w międzyczasie nie odwaliłem.
-Mam coś na twarzy?- Zapytał
-Hm? Co?- Wyrwałem się z zamyślenia
-Gapisz się jakbym miał coś na twarzy
-Nie, po prostu... Jesteś tak piękny, że zapominam o całym świecie- Puściłem mu oczko
Chłopak momentalnie się zakrztusił, a kiedy już mu przeszło. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach, kiedy ja w duchu umierałem ze śmiechu. Nie wiedziałem, że w ten sposób to na niego podziała.
-Mówisz dzisiaj strasznie zawstydzające rzeczy, wiesz?
-Przeszkadza ci to?- Zapytałem popijając swoją kawę
-Nie- Uśmiechnął się pod nosem
-W takim razie-Zacząłem, ale zamilkłem, by wymyślić coś kreatywnego- Twoje oczy przypominają mi gorącą czekoladę, lubię gorącą czekoladę- Znowu puściłem w stronę Hyungwona oczko
Wcale się nie zdziwiłem, kiedy chłopak nagle wybuchł panicznym śmiechem, a każda jego próba uspokojenia się była niepowodzeniem. Ja natomiast ze stoickim spokojem obserwowałem jak mój chłopak praktycznie tarza się już po ziemi.
-Twój śmiech jest zaraźliwy jak grypa, na którą mógłbym chorować cały czas- Rzuciłem, kiedy chłopak wydawał się już ogarnąć
-To nie było śmieszne- Rzucił całkowicie poważnie
-Czekolada, oczy, ty i ja, gorąco- Mruknąłem, zachęcająco ruszając brwiami
-Nienawidzę cię- Powiedział w przerwie między kolejnymi salwami śmiechu
***
Ostatecznie znowu wylądowaliśmy w swoich objęciach, na kanapie. Hyungwon zastanawiał się nad najbliższą przyszłością, snuł jakieś plany i mówił coś o odwiedzinach swoich rodziców. Był naprawdę w dobrym humorze i ja też zdawałem się w takim być, ale gdzieś w głębi własnego serca. Czułem niepokój związany z przyszłością. Kolejne fale wątpliwości zalały mój umysł, zadając mi jedno najważniejsze pytanie „A co jeśli się nie uda?" To wszystko jednak gdzieś ginęło, gdy tylko moje wargi stykały się w pocałunku z ustami Hyungwona. Byłem pewien, że póki on jest przy mnie. Wszystko będzie dobrze.
~~~
Stwierdziłem, że naprawdę będzie mi brakować tego opowiadania >.< Akurat pod koniec naprawdę zaczęło mi się podobać .-. Znaczy zawsze mi się podobało! Ale pod koniec tak szczególnie... Sentyment i te sprawy~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top