II



-Ja pierdole

Na te dwa słowa zmarszczyłem brwi i przewróciłem się na bok drugi bok. Miękkość posłania na którym spałem nie powalała, więc byłem pewien, że byłem u Minhyuka. Koleś naprawdę nie miał szczęścia do kupowania wygodnych mebli.

-Mógłbyś łaskawie przestać udawać, że śpisz i pomógł mi ogarnąć bajzel, który wczoraj zrobiłeś?

Niemrawo podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem się po porozrzucanych wszędzie butelkach po alkoholu jak i również paczkach po przekąskach. No i oczywiście szybko zlokalizowałem ogarniętego furią właściciela mieszkania.

-Na co się gapisz, co? Ruszaj swój opięty w za ciasne spodnie tyłek

-Co dzisiaj mamy?

-Wtorek

-Data Minhyuk, chodziło mi o datę

-Umm... To będzie jakiś dwunasty listopada

-Rok?

-Co ty? Na głowę upadłeś jak walałeś się pijany po mieszkaniu?

-Po prostu mi powiedz

-Dwa tysiące czternasty, pasuje?

Przymknąłem na chwile oczy, by przyswoić tą informacje. Skok się udał i znowu był 2014 i choć naprawdę ciężko było w to uwierzyć. Znowu ogarnął mnie jakiś błogi spokój, a przynajmniej do momentu, kiedy nie dostałem poduszką w twarz od właściciela lokalu.

-Jak nie masz zamiaru mi pomagać, to się wynoś, serio mówię!- Marudził odchodząc gdzieś w głąb mieszkania

Uśmiech zabłądził gdzieś na mojej twarzy, ponieważ znowu wszystko było na swoim miejscu. Korzystając z nieobecności przyjaciela wyjąłem zegarek oceniając jego stan. Z lekkim ukłuciem w okolicach serca zauważyłem, że pojawiły się na nim dodatkowe rysy i gdzieniegdzie zdążył się już wyszczerbić.

-Każda minuta z życia, tak?- Szepnąłem do siebie

-Co tam mówisz?

-Każda minuta tycia

-Znowu masz zamiar namawiać mnie na siłownie? Zapomnij, nigdzie z tobą nie idę

Ostatecznie ruszyłem tyłek z kanapy i zabrałem się za sprzątanie bajzlu, który musiał powstać ubiegłej nocy. Musiała w tym miejscu odbywać się niezłą impreza.

-Dużo ludzi wczoraj zaprosiłeś

Mój przyjaciel na chwile przystanął i spojrzał się na mnie jak na kretyna

-Nic nie pamiętasz?- Zapytał zaskoczony- Nic nie pamiętasz-Stwierdził, gdy tylko zobaczył mój wyraz twarzy

-Znowu coś odwaliłem?

-Naprawdę nic nie pamiętasz...?

- Minhyuk...

Widziałem, że jeszcze chwile zastanawia się nad tym, czy aby na pewno chce mi streścić wydarzenia z wczorajszego wieczora. Koniec końców westchnął ciężko i spojrzał na mnie ze śmiertelną powagą. To było jego spojrzenie nr 324.

-Tu taj nie było wcale żadnej imprezy-Wyjaśnił- To wszystko zrobiłeś przede wszystkim ty, z moją małą pomocą oczywiście

-Ja?- Zmarszczyłem brwi

-Wczoraj wpadłeś do mnie zrozpaczony tłumacząc się tym, że miałeś najbliżej i...- Zawahał się, a mnie ścisnęło w żołądku- Wonho... Powiedziałeś, że... Kurcze nie wiem czy powinienem ci o tym mówić. Wczoraj naprawdę fatalnie przez to wyglądałeś.

Nie musiał kończyć, żebym znał koniec tej historii. Już raz przeżywałem ten moment i choć większość z moich wspomnień uciekła, to jednak te najważniejsze zostały, dlatego też poprosiłem chłopaka, by dokończył opowiadanie i mimo swojej niechęci, kontynuował.

-Cały czas bredziłeś, że widziałeś Hyungwona. Tam, w waszej kawiarni

Dokładnie 11 listopada przeszły ja znowu spotkał się z Chae. Chociaż spotkał się, to jest gruba przesada, ponieważ wtedy nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa, ba! Patrzyłem na niego z drugiego końca ulicy nie bardzo wiedząc jak się zachować i czy chłopak w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać. Dzisiaj nie zastanawiałbym się tak długo, ale wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że za miesiąc mój świat się zawali

-Ziemia do Wonho

-Masz może parasolkę?- Zacząłem nagle

-Co? Przecież dzisiaj nie będzie padać

-Masz czy nie?

-Powinna być w przedpokoju, ale po co...

Chciał dokończyć swój wywód, ale to jak szybko przeniosłem się do wspomnianego pomieszczenia i to jak sprawnie chwyciłem za jego parasolkę kompletnie zbiło go z tropu.

-Odkupie ci ją

-Okej-Powiedział zdezorientowany- Czekaj...Co?!

Ale było już za późno, otworzyłem drzwi i wybiegłem na klatkę schodową. Był 12 listopada i zapowiadała się ulewa stulecia. Doskonale pamiętam ten moment, ponieważ Hyungwon lubił oskarżać ten dzień o wszystko co było złe w jego życiu. Tym razem nie dopuszczę, by ulewa go zmoczyła, musiał jedynie tylko chwile poczekać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top