11

(...) -Nie widzisz tego. -Odparła Carolina.
-Czego? -Zdziwiłam się.
-Ten opis idealnie opisuje Ruggero. -Powiedziała Valentina i spojrzała z niedowierzaniem na Caroline.
-Nie dziewczyny, proszę was. -Wstałam. -Wymyśliłam sobie chłopaka, który nieistnieje! -Zaśmiałam się nerwowo.
-A może jednak ten ideał istnieje. -Wstała Carolina, a Valentina razem z nią.
-Chyba w to nie wierzycie? -Spojrzałam na nie. Dziewczyny uśmiechnęły się i pokiwały twierdząco głowami. Zaśmiałam się i udałam sie do mojego pokoju, rzuciłam sie na łóżko i zasnęłam.

*następny dzień*
Karol Sevilla
Gdy byłam już w pracy, zobaczyłam Ruggero stojącego przy szafkach, z uśmiechem na twarzy do niego podeszłam.
-Cześć. -Uśmiechnęłam się, Włoch otworzył szafkę, a z niej wypadła mała kartka, odrazu ją rozpoznałam. Szybko schyliłam się i ją podniosłam.
'Valentina i Carolina - pomyślałam.'
-Hej Karol, co to jest? -Spojrzał na moje ręce.
-Nic ważnego. -Powiedziałam i podarłam kartkę na drobne kawałki, po czym wyrzuciłam ją do kosza.
-Skoro tak to ja idę na próbę. -Uśmiechnął się, zatrzymałam go.
-Wierzysz w przypadki? -Zapytałam go. -W sensie, gdy ktoś na przykład kiedyś napisał coś co nigdy dla tego kogoś nie istniało, a po paru latach okazuje się, że to jednak prawda. -Wyjaśniłam mu to, bałam się jego odpowiedzi.
-Karol, wiem, ze na tej kartce było coś ważnego. Nie wiem co, ale zawsze gdy się denerwujesz spinasz się i nerwowo kręcisz włosy. -Zaśmiał się i zaczął iść w przeciwnym kierunku. W ostatniej chwili obejrzał się w moją stronę. Stałam wpatrzona w niego jak zaczarowana i analizowałam jego słowa.
-Przypadki istnieją jak się w nie wierzy, a ja nie wierze. -Dodał i zniknął za drzwiami. Westchnęłam i uśmiechnęłam się mimo wolnie.

Valentina
Wstałam dzisiaj później, ponieważ miałam wolne. Usłyszałam pukanie do drzwi, otworzyłam nie. Stał w nich Michael. Miał przy sobie bukiet róż.
-Czego chcesz? -Udawałam twarda i obojętną, ale jego widok zwalił mnie z nóg.
-Ej przestań się na mnie gniewać. -Pokazał swoje białe zęby. Wstał i wręczył mi bukiet składający się z osiemnastu kwiatów. Odebrałam bukiet i uśmiechnęłam się mimo wolnie.
-Nie gniewam się. -Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, po czym mocno go przytuliłam. -Kocham cię. -Szepnęłam mu do ucha.

Agustin Bernasconi
Zobaczyłem Brunetkę wpatrzona w telefon, podszedłem do niej i szepnąłem jej do ucha.
-Widzę, ze podobają ci się kolczyki. -Uśmiechnąłem się pod nosem. Dziewczyna lekko podskoczyła i odwróciła się w moją stronę.
-Nie strasz mnie tak. -Złapała się za głowę.
-Przepraszam. -Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się, sam nie wiem czemu.
-Z czego się śmiejesz? Mam coś na twarzy? -Zaczęła się zakrywać.
-Nie. -Uśmiechnąłem się i złapałem jej ręce za nadgarstki, aby nie zakrywała twarzy. Brunetka spojrzała na mnie. -Chodź idziemy coś zjeść. -Zaproponowałem, a ona tylko przytaknęła. Wsiadaliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy przed siebie, był już późny wieczór a na dworze było bardzo ciemno, tak trochę zabłądziłem. Ustawiłem swój samochód na poboczu.
-Co jest Agus? -Zapytała mnie Carolina, lekko zdenerwowana.
-Tak trochę się zgubiłem. -Walnąłem rękami w kierownice. Carolina wyciągnęła telefon.
-Nie ma zasięgu. -Spojrzała na mnie. Westchnąłem.
-Zaraz coś wymyślę. -Zapewniłem ją. Dziewczyna pokiwali przecząco głową i wysiadła z samochodu. Wysiadłem z nią.
-Agus, jesteśmy na jakimś cholernym pustkowiu, o dwudziestej! Zimo mi, ja chce do domu. -Dziewczyna zaczęła panikować, podszedłem do niej i złapałem ją za ramiona.
-Uspokój się. -Powiedziałem i wbiłem się w jej usta. Odwzajemniła pocałunek. Była to najlepsza chwila w moim życiu.

Karol Sevilla
Około dwudziestej, gdy już wychodziłam z pracy dostałam smsa od Ruggero.
Ruggero: Przyjdź na dach budynku, ważne.
Bardzo mnie to zdziwiło, ale poszłam w wyznaczone przez Włocha miejsce. Gdy znajdowałam się już na dachu wieżowca, zobaczyłam mnóstwo światełek i jego stającego w czarnych jeansach, białym T-shirt i w czarnej marynarce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top