Twenty six

-Harry?-pytam niepewnie, mając nadzieję, że dodzwoniłam się na odpowiedni numer.

-Lily?-słyszę zdziwienie w jego głosie-Czemu dzwonisz?

-Mam do ciebie prośbę-mówię, czując się jak idiotka. Ja, prosząca Harry'ego Stylesa o przysługę. To nienormalne.

-A co z tego będę miał?-pyta, a ja czuję jak uśmiecha się pod nosem.

-Nie wejdę ci do łóżka-przewracam oczami.

-Przestań-rzuca zdenerwowany.

-Dobra, dobra-mówię, wzdychając-Masz dwa bilety na najbliższy mecz?

-Pewnie leżą jeszcze na trawniku-mówi z sarkazmem.

-Rozumiem, że mi nie pomożesz.

-Okej, załatwię ci. Tylko dlatego, że jesteś fajną laską-mówi-I bardzo seksowną.

-Styles-mówię zdenerwowana.

-Nie denerwuj się, skarbie, Złość, piękności szkodzi.

-Spotkajmy się o piętnastej-mówię krótko, podając mu jeszcze adres i się rozłączam.

To chore, że spotykam się z Harrym tylko po to, żeby się go pozbyć. Ale nie mam innego wyjścia, jeśli chcę swojego dawnego życia, muszę się zmierzyć z teraźniejszością. Jednak zanim to zrobię, zemszczę się na Harrym. Skoro on ze mną pogrywa, to dlaczego ja nie miałabym zrobić tego samego.

A jednak mi się udało i to wcześniej niż myślałam :) Mam nadzieję, że się podoba x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top