Twenty five
-Co?-blondyn marszczy brwi, przyglądając mi się jak kosmicie. To ciekawe, bo to już drugi raz dzisiaj-Wybacz, Lily. Wiesz, że już kiedyś o tym próbowaliśmy-śmieje się, pocierając kark.
-Nie o to chodzi-kręcę głową-Chłopak na niby. Wiesz, żeby Harry się odczepił ode mnie-uśmiecham się, będąc dumną ze swojego pomysłu.
-A więc o to chodzi-śmieje się nerwowo-Myślisz, że to dobry pomysł?
-Moglibyśmy spróbować-uśmiecham się lekko-Jeśli zobaczy, że jestem zajęta to da sobie spokój ze mną.
-Zazwyczaj zajęta dziewczyna jest bardziej atrakcyjna-wzrusza ramionami, nie bądąc pewny czy powinniśmy to zrobić.
-Proszę cię, Brian. Przekonamy go jakoś-mówię błagalnie-Chyba nie masz problemu z pocałowaniem mnie-przewracam oczami-Robiłeś już to.
-Ale byliśmy parą, nie przyjaciółmi-kręci głową.
-Zrób to, a załatawię ci bilety na ten cholerny mecz-wzdycham, bo wiem, że to się łączy z rozmową z Harrym.
-Ten w przyszły weekend?-mam wrażenie jakby jego oczy zaczęły się świecić.
-Tak-odpowiadam, patrząc na niego wyczekująco.
-Zgoda-uśmiecha się szeroko do mnie, a ja rzucam się mu na szyję.
-Dziękuję ci-powtarzam kilka razy do jego ucha, ciesząc się, że zgodził się na mój pomysł.
-Nie ma za co, moja dziewczyno-podkreślił ostatnie słowa.
-Nigdy więcej tak nie mów-śmieję się na jego słowa.
-Nie wydaję mi się, że podpisywaliśmy jakąś umowę co mogę mówić co nie-uśmiecha się łobuzersko w moją stronę.
-Więc powinniśmy, chłopaku-mówię starając się być poważną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top