Thirty eight

-O której kończysz pracę?-pyta mnie jakiś facet koło czterdziestki, który kolejny dzień zjawia się w barze i przygląda mi się i wprawia mnie w odruch wymiotny.

-Zdecydowanie za późno dla ciebie-odpowiadam, wycierając blat.

-Może gdzieś wyjdziemy, kochanie?-mam wrażenie, że patrzy prosto w mój biust.

-Nie mam czasu-uśmiecham się fałszywie.

-Może jednak znajdziesz go dla mnie, co?

-Nie-mówię zdecydowanie, mając nadzieję, że facet odejdzie i da sobie spokój. Gdyby nie to, że potrzebuję pieniędzy, a Andrew pomocy, dawno bym się zwolniła.

-Jesteś trudna, podoba mi się-przysuwa się bliżej mnie i kładzie swoją obrzydliwą dłoń na moim policzku.

-Ręce przy sobie-strącam ją i patrzę na niego zdenerwowana.

-I pyskata-pokazuje szereg swoich obrzydliwych zębów-Ciekawe czy w łóżku też taka jesteś-śmieje się, a ja zaciskam dłonie w pięści. Mówiłam Andrew, żeby zatrudnił ochroniarza, przydałby się.

-Znajdź sobie jakąś tanią prostytukę-krzyczę.

-Może ty byś chętna była?-pochyla się nad ladę.

-Co powiedziałeś?-słyszę ostry głos tuż za sobą, a twarz faceta przede mną blednie-Powtórz-słyszę charakterystyczną chrypkę i dopiero teraz zdaję sobie sprawę kto za mną stoi. Harry.

-Ja już nic-mówi mężczyzna, plątając się w słowach.

-I taką mam nadzieję. Wynoś się stąd i nie chcę cię więcej tutaj widzieć. Ona jest moja, więc trzymaj się z dala od niej!-warczy, kładąc dłonie na moich ramionach.

-Oczywiście-mówi i odchodzi szybko od naszej dwójki, a następnie wychodzi z baru.

Postaram się dodać dzisiaj jeszcze jeden, bo w końcu są walę tynki :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top