Seven

Stoję pod stadionem, czekając, aż ten durny mecz się skończy. Mogę się założyć, że jutro będę w każdej lokalnej gazecie. Co jak co, ale nasza drużnał jest dość znana, więc kto wie jak daleko to zajdzie. Wyjmuję papierosa z paczki, którą mam schowaną w torebce. Zapalam go i zaciągam się, po chwili wypuszczając dym. Staram się oczyścić myśli, ale nie potrafię. Tak bardzo irytuję mnie ten facet, tak po prostu. Nic nie mogę poradzić na to, że tak na mnie działa.

Niedługo potem ze stadionu wychodzą szczęśliwi kibice naszej drużyny. Cieszę się, że w końcu to się skończy i będę mogła wrócić do domu. Przysięgam, że już więcej nie pojawię się na tym meczu. Nie ma szans na to, nawet jeśli miałabym zostawić Jace'a samego. Nie obchodzi mnie to.

Czekam cierpliwie, aż mój przyjaciel się pojawi, ale w ogóle go nie widzę. Marszczę brwi, kiedy zdaję sobie sprawę, że już wszyscy wyszli, a jego nadal nie ma. Wzdycham i szukam swojego telefonu w torebce, kiedy udaję mi się go znaleźć, wybieram dobrze znany mi numer. Czekam kilka sygnałów, ale on nie odbiera. Próbuję jeszcze kilka razy, ale nadal mi się nie udaję. Sfrustrowana chowam z powrotem telefon, wzdychając. Gdzie on jest?

-Cześć kochanie-słyszę za sobą.

Dodaję z okazji rozpoczętych ferii :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top