Ninety four
-Szkoda, że tak rzadko się widzieliśmy w tym tygodniu-mówi Harry, trzymając swoją dłoń na mojej, kiedy czekamy aż nasze dania przyniesie kelnerka. Ma rację, spędziliśmy zaledwie parę godzin przez te siedem dni. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio zasnęłam przy jego boku i muszę stwierdzić, że bardzo mi tego brakowało. Kręcę głową, zdając sobie sprawę co on ze mną robi.
-Tak, wiem. Przepraszam, ja po prostu...-zaczynam, patrząc mu w oczy, ale on mi przerywa.
-Malowałaś. Cieszę się, że to robisz-uśmiecha się szeroko, co odwzajemniam.
-Tak, ja też. Ale chcę, abyśmy weekend spędzili razem, dobrze?
-O tak. Z największą chęcia-posyła mi zadziorny uśmiech, a ja przewracam oczami.
Kiedy podają nam nasze jedzenie, zaczynamy rozmawę o naszych planach na najbliższe dni, Harry opowiada mi kiepskie kawały i o sytuacjach z ostatnich treningów, a ja mówię mu co malowałam. Śmiejemy się przez prawie cały czas, a ja się cieszę, że udało nam się wyrwać i spędzić razem czas. Tęskniłam za nim.
-Myślałaś, żeby wrócić na studia?-pyta Harry, kiedy idziemy alejką w parku. Jestem wtulona w jego ramię, a on trzyma mnie za rękę. Od czasu do czasu zauważamy pare raporterów, ale nie zwracamy na to uwagi, cieszymy się swoim towarzystwem.
-Nie-wzruszam ramionami-To co robię mi wystarczy.
-Jesteś pewna?-spogląda na mnie, a ja kiwam głową.
-Może tylko poszukam nowej pracy-uśmiecham się.
-Tak, powinnaś robić to co kochasz-odwzajemnia uśmiecha-Cieszę się, że w końcu wszystko się układa-mówi i całuje mnie namiętnie w usta.
Dawno coś nie dodawałam :/ Ale i tak zostało nam bardzo mało rozdziałów, sama nie wiem ile ;-;
Wesołych Świąt :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top