Ninety

Nie mam pojęcia skąd Harry to wie, ale ma stu procentową rację. Chcę to namalować, ale nie jestem gotowa. Nie teraz, ani nigdy.

-Lily-mówi, kiedy przez długi czas wpatruję się w niego-Lily co się dzieje?-pyta, starając się dotknąć mojego policzka, ale się odsuwam. Wyrywam się z uścisku jego ramion i idę szybkim krokiem w stronę lasu, aby wrócić do samochodu. Od razu czuję łzy, które spływają po mojej twarzy, kiedy myślę nad tym wszystkim co straciłam. Nie chcę tego, utworzyłam ścianę między przeszłością, a teraźniejszością, dlaczego musiał ją zburzyć. Słyszę jego krzyki, kiedy biegnie za mną, przyśpieszam kroku, aby się od niego oddalić-Lily zatrzymaj się!-krzyczy.

-Zostaw mnie-odkrzykuję. Nienawidzę faktu, że jest sportowcem, gdyby nie to nie słyszałabym jego kroków tuż za sobą.

-Co się dzieje?-pyta, będąc już niedaleko.

-Nic-krzyczę i przyśpieszam, ale to na nic. Męczą mnie słowa i łzy, a on i tak jest ode mnie szybszy. W końcu mu się udaje i chwyta mnie w swoje ramiona. Staram się wyrwać, ale on tylko zwiększa ucisk, aż nie ma przestrzeni między nami.

-Lily-mówi, dotykając mojego policzka-Skarbie, spójrz na mnie-unosi mój podbródek, abym spojrzała czerwonymi od płaczu oczami w jego zielone-Przepraszam-szepta-Nie o to mi chodziło.

-Harry, ja cię okłamałam-wypalam, nie potrafiąc już się powstrzymać.
Jak myślicie o co może chodzić? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top