Four

-Uważaj jak chodzisz-krzyczę w stronę osoby, która wjechała w mój wózek-No nie, znowu ty-przewracam oczami, widząc bruneta przed sobą.

-Cześć kochanie. Nie zadzwoniłaś-uśmiecha się szeroko.

-A to pech, widzisz twój numer się gdzieś zapodział-wzruszam ramionami-Łaskawie rusz swój pojazd, bo się trochę śpieszę-mówię z sarkazmem.

-A gdzie?-nadal nie rusza się ze swojego miejsca.

-Chyba to nie twój interes-uśmiecham się sztucznie.

-Oh kochanie, powinnaś trochę ochłonąć.

-Nie mów do mnie 'kochanie'-fukam.

-A jak wolisz?-przygląda się mojej twarzy.

-Najlepiej będzie jak w ogóle nie będziesz się odzywał-kręcę głową.

-Może powinienem znowu dać Ci swój numer, co?-uśmiecha się szeroko.

-Skoro nie był mi potrzebny wtedy, to teraz tym bardziej-odwzajemniam uśmiech i wymijam go, ruszając w stronę kas.

*

-Może cię podwieźć?-słyszę głos, kiedy jestem na parkingu sklepowym. Odwracam się i widzę znowu tego bruneta, a jakżeby inaczej.

-Nie, dziękuję-uśmiecham się, trochę fałszywie. Nic nie poradzę na to, że facet mnie wkurza.

-Daj spokój, Lily. Mogę Cie podwieźć-wzrusza ramionami.

-Mieszkam blisko-mówię, starając się odejść od chłopaka.

-Lily-chwyta mnie za ramienia-Daj mi może szansę, co?

-Koleś daruj sobie-przewracam oczami-Naprawdę nie mam ochoty umawiać się z takim facetem jak tym.

-Jak ja? Czyli?-marszczy brwi-Co jest złego we mnie?

-Myślisz, że możesz mieć każdą i nie bawią mnie takie związki-odpowiadam, wyrywając się i ruszając w stronę mieszkania. Mam dość już tego kolesia.

Okej, to ostatni rozdział dopóki nie skończę serii Royal(oby mi się udało dotrzymać słowa) :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top