Forty four
Mija chwila zanim Harry otrząsa się z szoku i oddaje pocałunek. Jego usta smakują miętą i jest to naprawdę dobre. Kładzie swoje duże dłonie na mojej talii i przyciąga do siebie, pogłębiając pocałunek. Czuję się dziwnie z tym, że znajduję się tak blisko niego, ale naprawdę w tym momencie pasuję mi to i pragnę więcej. Zarzucam ręce na jego szyję i bawię się jego włosami przy karku, przez co on cicho mruczy w moje usta. Jestem zachwycona czując jego usta na swoich, jego dotyk sprawia, że czuję motylki w brzuchu, chyba pierwszy raz od liceum. Harry unosi mnie z podłogi i sadza na blacie, stając między moimi nogami. Całuję mnie delikatnie, z każą chwilą coraz namiętniej, aż dochodzi do chwili, kiedy przesuwa językiem po mojej wardzę, prosząc o dostęp. Od razu mu na to pozwalam, rozchylając usta, przez co nasze języki się łączą. Przysięgam, że to najlepszy pocałunek jaki miałam, czując się wspaniale, kiedy Harry trzyma mnie w swoich ramionach i całuje z taką namiętnością. Jednak po dłuższej chwili dociera do mnie nasza szara rzeczywistość, nie powinnam go całować. Nie powinnam tego robić, ponieważ nie jestem przekonana do niego w stu procentach i nawet nic do niego nie czuję. Nie całuję się z byle kim i czuję wyrzuty sumienia, że to zrobiłam.
-Przepraszam-odsuwam od siebie Harry'ego i patrzę w podłogę, nie potrafiąc na niego spojrzeć-My nie powinniśmy-kręcę nerwowo głową, czując się jak idiotka.
-Masz rację-mówi, przez co spoglądam na niego zdziwiona-Nie martw się, nie powiem nic Brianowi-wzrusza ramionami, a ja dopiero teraz dostrzegam w jego oczach ból i rozczarowanie-moją osobą.
Smuteg, rzal i rozpacz :(((
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top