Forty eight

Tak jak Harry obiecał, zjawia sie dość szybko w barze i gdy tylko mnie dostrzega podchodzi do mnie.

-Jesteś cała-mówi, patrząc na mnie błyszczącymi oczami.

-Co by mi miało być?-przekręcam głowę na bok i przyglądam mu się zaciekawiona.

-Jesteś pijana i jest tu wiele facetów, który marzy o rozebraniu cię-rzuca zdenerwowany.

-Ty też?-śmieję się, ale to prawdopodobnie tylko przez alkohol.

-Nie prowokuj mnie-uśmiecha się-Chodź, idziemy-chwyta mnie za dłoń i chce, abyśmy ruszyli, ale go ciągnę za nią.

-Nie, zostańmy!

-Lily, nie wygłupiaj się.

-Proszę-uśmiecham się do niego słodko.

-Nie, naprawdę musimy iść-mówi, a ja kręcę głową.

-Zostaję-fukam.

-W porządku, dla mnie to nie problem-wzrusza ramionami i podnosi mnie z krzesła.

-Co ty robisz?!-krzyczę, wiercąc się.

-Wracamy do domu-uśmiecha się do mnie-I daj mi się nieść, bo cię upuszczę-mówi groźnie.

-Gdy się denerwujesz, jesteś słodki-śmieję się do niego.

-Naprawdę jesteś pijana-kręci głową, kiedy wychodzimy na zewnątrz.

-W ogóle jesteś słodki, jak ciasteczko-przesuwam dłonią po jego włosach.

-Słodki? Naprawdę?-jęczy.

-Szkoda, że jestem z Brianem-wzruszam ramionami.

-Tak, szkoda-mruczy pod nosem.

-Nie smuć się, skarbie. To udawany związek-śmieję się od zbyt dużej ilości alkoholu w moim organizmie.

-Co?-pyta, stając w miejscu.

-Jesteś taki zazdrosny o mnie, to urocze-całuję go w policzek.

-Umawiałaś się z Brianem, abym był o ciebie zazdrosny?-śmieje się do mnie, a jego oczy jeszcze bardziej świecą-Co ty jeszcze wymyślisz, Lily?

Tak na dobranoc ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top