Fifty six

-Cholera, zraszacze-mruczy Harry, odsuwając się ode mnie.

-Miało nikogo tu nie być-mówię, wstając z mokrej trawy. Jeszcze chwila, a będziemy cali mokrzy.

-Tak, ale włączają się zawsze równo o tej samej godzinie-przesuwa dłonią po włosach.

-Pozbierajmy to i chodźmy-mówię.

-Zaczekaj, to zajmie dużo czasu. Równie dobrze, mogę zabrać to jutro-stwierdza, chwytając mnie za ramię.

-Więc co tu jeszcze robimy?-marszczę brwi-Naprawdę nie mam ochoty, abyś mnie zobaczył w przemoczonej sukience i rozmazanym makijażu-mruczę.

-Chciałaś romantycznej randki, to ją dostaniesz-mówi i przyciąga do siebie, łącząc nasze usta w czułym pocałunku. Wokół nas wszystko znika, nic mi nie przeszkadza, bo jestem z nim. Owijam ramionami jego szyję i oddaję pocałunek. Kładzie dłonie na moich biodrach i podnosi mnie do góry, pogłębiając go. Wplątuję palce w jego mokre włosy i cicho mruczę, rozpływając się przez to uczucie, które szaleje w moim ciele. Jestem tak bardzo szczęśliwa, naprawdę zaczynam się od tego uzależniać i martwi mnie to. Nie mogę zapomnieć o tym co przeżyłam i po prostu się boję. Strach ogarnia moje ciało i w momencie odrywam się od Harry'ego.

-Wszystko okej?-pyta, patrząc zmartwiony w moje oczy.

-Tak-odpowiadam bardzo szybko, czym bardziej go martwię.

-Lily-dotyka dłonią mojego policzka-Co się dzieje?

-Nic, chodźmy już-opuszczam jego ramionami i chwytam za dłoń, prowadząc w stronę wyjścia ze stadionu. Potrzebuję chwili, aby odetchnąć.

Drama tajm?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top