Eleven

-Zawsze to tak wygląda?-pytam, kiedy odjeżdżamy z parkingu.

-Zazwyczaj-wzrusza ramionami.

-Z iloma dizewczynami cię już przyłapali?-przyglądam mu się.

-Zazdrosna?-na jego twarz wkrada się mały uśmiech.

-O ciebie? W życiu-kręcę głową-Po prostu jestem ciekawa ile już lasek było tak naiwnych.

-Nie znasz mnie-mówi i zaciska usta w wąską linie.

-Nie denerwuj się tak, Romeo.

-Jesteś irytująca-mruczy pod nosem.

-A jednak nadal jestem w tym aucie i to z twojej własnej woli. Mogę uznać to za uprowadzenie?-przyglądam mu się.

-Nie, bo nikt ci nie uwierzy-uśmiecha się-Każda chciałaby być na twoim miejscu.

-A ja nie-mówię.

-Bo ty jesteś inna-mówi.

-Znowu to robisz-marszczę brwi.

-Co?

-Udajesz bohatera-przewracam oczami.

-Mówię prawdę.

-Jasne-przewracam oczami-Właściwie po co wysłałeś Jace'a do domu? Chciałeś zdobyć mój adres?

-Gdybym chciał już dawno bym to zrobił-uśmiecha się.

-Ja ci go na pewno nie podam-wzruszam ramionami.

-Czyli wywiozę cię na jakąś pustynie i tam będzie już koniec, chyba, że mi podasz adres.

-Pustynia wydaję się być kusząca. Bo naprawdę jeśli miałbyś zostać moim stalkerem to nie byłabym zadowolona.

-Powinnaś być.

-Nie-kręcę głową-Czułabym się dziwnie, skąd miałabym wiedzieć czy nie pojawisz się nagle jak będę brała prysznic-wzdrygam się.

-Mi by pasowało-uśmiecha się.

-Dobrze, że ja tu o tym decyduję.

-Do czasu, skarbie.

Dzień dobry ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top