Eighty two

-O co chodzi?-pytam.

-Na początku chciałem załagodzić sprawę, zrobić wszystko, abyś była idealna w ich oczach. Jednak wyszło jak wyszło-przesuwa dłonią po włosach sfrustrowany-Kiedy zaczęłaś się z nimi kłócić, stwierdziłem, że będzie lepiej jeśli potem z nimi porozmawiam, na spokojnie. Chociaż naprawdę miałem ochotę im wygarnąć, uwierz mi, Lily. Nie mogłem tego zrobić z pewnych powodów-mówi, kopiąc kamyk.

-Jakich?-dopytuję, oglądając jak chmury płyną po niebie.

-Jestem ich jedynym synem. Bardzo się boją, że mnie stracą. Każda dziewczyna, która zjawiła się w tym domu była przesłuchana, nawet gorzej od ciebie. Zazwyczaj potem odchodziły-wzrusza ramionami-To z czystego strachu o mnie.

-Chyba trochę przesadzają-przewracam oczami.

-Nie dziw im się. Stracili pięć lat temu dziecko. Moja siostra zginęła w wypadku-mówi, wpatrując się w chodnik.

-Co?-patrzę na niego zszokowana.

-Jej chłopak był pijany, zginęła przez niego. Boją się, że stanie się coś podobnego ze mną. To czysta obsesja, wywołana przez przeżycia z przeszłości-tłumaczy.

-Tak mi przykro, Harry-mówię szczerze i chwytam go za dłoń-Jak się z tym czujesz?

-Pogodziłem się, widocznie tak musiało być-wzdycha.

-Wiesz, że to jednak nie tłumaczy zachowania twoich rodziców. Nie mieli prawa mnie tak oceniać.

-Wiem, Lily. Przykro mi, chociaż wiedziałem, że tak będzie.

-Więc dlaczego mnie tutaj zabrałeś?-marszczę brwi.

-Jesteś wystarczająco silna, żeby ich znieść. Kiedyś musiałabyś ich poznać-tłumaczy.

-I to wystarczy na bardzo długi czas-mówię i całuję go w usta.

Jednak spóźniłam się z rozdziałem :( Ale dziękuję bardzo za życzenia :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top