Eighty nine
-Lily, wstawaj-słyszę głos Harry'ego, a po chwili czuję jak zaczyna mną trząść.
-Gdzie jesteśmy?-przesuwam dłońmi po twarzy, aby się rozbudzić.
-Czemu ty zawsze zasypiasz, kiedy gdzieś jedziemy?-przewraca oczami, odpinając pasy.
-Bo jesteś taki nudny?-uśmiecham się.
-Jak zwykle w swoim świetnym humorze jesteś. Cierp za to, bo teraz nie będziesz wiedziała gdzie jesteśmy-odwzajemnia uśmiech i wysiada z auta. Wzdycham i czekam, aż otworzy drzwi z mojej strony. Kiedy to robi, a ja wychodzę z samochodu, chłopak zabiera torbę z bagażnika i chwyta mnie za dłoń. Łączę nasze palce i ruszamy alejką w nieznaną mi drogę. Milczymy, idąc wtuleni w siebie, nawet nie muszę wiedzieć, gdzie się kierujemy. Wszędzie tam gdzie on jest, ja też chcę być. Jestem mu wdzięczna, że pozwolił mi, abym zapomniła o ojcu, którym właściwie nie jest, już nigdy więcej dla mnie.
W końcu po półgodzinnym spacerze, docieramy do plaży, która jest pusta. Morze cudownie łączy się z niebiem, które jest pomarańczowe od zachodzącego słońca. Przyjemny wiatr owiewa nasze twarze, sprawiając, że ten wieczór naprawdę zapowiada się nieźle.
-Co my tu robimy?-pytam, kiedy wchodzimy na piasek.
-Bądź cierpliwa-uśmiecha się do mnie Harry i całuje mnie w usta. Podchodzimy bliżej wody, gdzie się zatrzymujemy. Chłopak stawia torbę tuż obok siebie i przygląda się mojej osobie-Co sądzisz o tym miejscu?-pyta, przybliżając mnie do siebie.
-Jest piękne-wzruszam ramionami.
-Naprawdę?
-Tak, cieszę się, że mnie tutaj zabrałeś, ale nadal nie rozumiem dlaczego.
-Chciałabyś jakoś uwiecznić jakąś chwilę?-pyta, a ja marszczę brwi.
-Co?
-Odpowiedz-uśmiecha się.
-Tak-patrzę na rozciągające się morze-To jest cudowny widok, z chęcią bym to...
-Namalowałabyś to, prawda? Więc zrób to-kończy za mnie moją myśl.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top