Julian Alvarez x Paulo Dybala
- Wyluzuj Paulo, jesteś jakiś spięty. - Skomentował Romero polewając mu kolejną kolejkę alkoholu.
- Wydaje ci się. - Przewrócił oczami.
Chociaż Cristian miał trochę racji, ostatnio coraz częściej myślał o swojej relacji z Julianem.
Czasem zachowywali się jak para mimo, że byli tylko przyjaciółmi.
Mimo, że miał nie pić dużo to każdy go tu rozpijał, kto by nie przyszedł ten chciał się z nim napić.
W sumie to nic dziwnego, to dzięki jego bramce wygrali.
- Coo robisz? - Nagle usłyszał znany mu głos i poczuł, że ktoś obejmuje go od tyłu.
- Jesteś pijany. - Skomentował stan chłopaka. Zdecydowanie ten śmiech oznaczał, że chłopak wypił już na prawdę dużo.
- No to coo. - Znowu z jego ust słyszalny był ten pijacki chichot.
Mimo wszystko, to on czuł się odpowiedzialny za jego czyny.
- Wiem, że to wyjątkowy dzień, ale nie przesadzaj z alkoholem. - Wypowiedział te słowa z nadzieją, że oboje przestaną już pić tego dnia.
Mógł się spodziewać, że nadzieja matką głupich i jakiś czas później oboje byli kompletnie pijani.
Ogólna atmosfera była bardzo wesoła, śmiechom w pomieszczeniu nie było końca. Zabawa trwała już pare godzin, nie było żadnej osoby, która nie napiłaby się chociaż odrobiny alkoholu.
Właśnie większość siedziała w sporym kole i grali w butelkę, gdy Paulo wpadł na fantastyczny pomysł skopiowana poprzedniego wyzwania, by pocałować kogoś.Nie myśląc wtedy, że ktoś może odwdzięczyć się tym samym.
Gra trwała w najlepsze do momentu, gdy butelka Messiego nie trafiła na niego.
- Za tamto? - Wrócił wspomnieniami do całowania kolegi z reprezentacji. - Teraz ty pocałuj... moożeee.. - Na chwile zatrzymał się, by spojżeć na obecne tu osoby. - Juliana. - Uśmiechnął się zwycięsko czując chęć zemsty.
- Chyba cie pojebało. - Spojrzał na ledwo kontaktującej chłopaka siedzącego wspólnie w okręgu.
- Mówiłem, że nie masz psychy. - Zaczął się śmiać.
- Nie tyle co nie mam psychy. - Chwile sie zatrzymał. - Wyglada tak niewinnie, że nie chce mu tego robić po alkoholu. - Dodał bardzo cicho, co przy głośnej muzyce i panującej atmosferze było praktycznie niesłyszalne. - Dobra! Proszę, zadowolony? - Powiedział tym razem głośno, po czym podszedł do Alvareza.
- Uuuuuu! - W tle było słychać głosy innych.
W ktorym momencie zwykla butelka przerodziła sie w wyzwania kogo pocałować?
- Juli? Mogę? - Szepnął, po czym złapał ręką jego podbródek do góry i spojrzał na zaspaną od ilości alkoholu i później już godziny zdezorientowana twarz chłopaka.
Gdy ten niezbyt wiedząc o co chodzi mruknął ciche "mhm", chłopak uznał to za pozwolenie.
Pare sekund po tym, wziął głęboki oddech dodając sobie odwagi po czym delikatnie musnął jego wargi swoimi, gdy po paru sekundach zaczął się odsuwać niespodziewanie poczuł jego rękę na tyle swojej głowy przyciągająca ich do ponownego pocałunku.
Ich usta znowu złączyły sie ze soba, tym razem pewniej i mocniej. Obu towarzyszyło to cudownie uczucie motylków w brzuchu.
Mogłoby to trwać wiecznie.
To było coś czego totalnie by się nie spodziewał w tym momencie.
W tle było słychać głośny doping kolegów, ale w tym momencie obu nie obchodziło, że wszyscy to widzą.
Minęło jakies pare sekund, ktore dla nich mijało jak długie minuty gdy oderwali się od siebie.
- Przepraszam. - Mruknął, po czym odwrócił głowę w bok. Jego policzki przybrały różowego koloru.
- Jesteś przeuroczy, potem pogadamy. - Szepnął mu na ucho, po czym wstał. - Co to? Moja kolej? - Zapytał głośno patrząc na nadal głośnych kolegów.
Chłopak jego zdaniem miał przesłodkie policzki i ładnie roztrzepane włosy.
Jego uśmiech chwile po pocałunku był czymś najbardziej rozczulającym go kiedykolwiek.
Sam nie był pewien, co chciał o tym myślec.
Wiedział, że to jego kochał.
__________________
Pomysl moj.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top