Freddy TO TEN
Słów: 2303
A/n
sorry, ze czekaliscie tak dlugo, ale mam lenia xd
Tw
freddy cie robi
Serenada- rodzaj piesni milosnej
Irritating
Drażniący się
Pracowałaś w pizzaplexie jako inżynier dźwięku. W zakresie twoich obowiązków było zajmowanie się dźwiękiem i oświetleniem na scenie (co robiłaś wraz z paroma innymi osobami)
Twoja praca była przyjemna, było trochę stresu, ale to nie było nic wielkiego. Z resztą wysokie wynagrodzenie sprawiało, że byłaś w stanie przymknąć oko na drobną presje. Do czasu.
To wydarzenie było największym w twojej dotychczasowej karierze, zapowiadany od ponad pół roku. Nowy program Freddy'ego i spółki. W projekt zaangażowana była masa ludzi od choreografów, scenografów, marketingowców po inżynierów i techników. Ilość ludzi która była zaangażowana była trudna do policzenia.
Do wydarzenia zostały jeszcze dwa tygodnie, większość imprez i atrakcji zostało na ten czas zamknięte żeby, jak to określił twój współpracownik, "Zrobić wejście smoka". Pizzaplex świecił pustkami, siedząc przy konsolecie mikserskiej widziałaś całe Atrium. Znudzona rozglądałaś się po zamkniętych restauracjach i atrakcjach, usłyszałaś wtedy jak przez krótkofalówkę odzywa się do ciebie choreograf.
-Freddy pyta czy możemy zmienić światło na różowe- Spojrzałaś na niedźwiedzia który wesoło do ciebie pomachał, odmachałaś mu.- Boi się, że fiolet przytłoczy Montyego.-
Wprowadzanie zmian na tak krótki okres przed wydarzeniem jest ryzykowne. Zerknęłaś na współpracownika, który skinął głową. Odezwałaś się do urządzenia.
-Jest zgoda.
-Chcę ci podziękować za spełnienie mojej dzisiejszej prośby- powiedział Freddy, idąc razem z tobą przez tunele użytkowe z powrotem do swojego zielonego pokoju. -Wiem, że czasami dodawanie zmian tak blisko premiery może być frustrujące.‐
Jedynym dźwiękiem, który towarzyszył jego głosowi, był odgłos dwóch zestawów kroków stąpających po metalu.
- Żaden problem, Freddy! Rozumiem Twoje zaniepokojenie. Dziękuję, że to zaproponowałeś. Poza tym lubię ćwiczyć ten numer. To moja ulubiona.-Wyznałaś.
-W każdej chwili, supergwiazdo.‐
Znowu to było. Supergwiazda .
Wpadłeś w spiralę zdenerwowania, a oczy przykleiły się do ziemi. Jeden zestaw kroków zatrzymał się. Odwróciłaś się do niego.
-Czy coś się stało, Freddy?
- Mógłbym zapytać ciebie o to samo, supergwiazdo - poruszył ramieniem, pochylając się do ciebie. Jego dłoń gładziła twoje plecy. -Czy wszystko w porządku? Mam cię odeskortować do punktu pierwszej pomocy? - zapytał zmartwiony.
-NIE!- Odpowiedziałaś troche za głośno-nie, nie musisz tego robić! Jestem po prostu... zmęczony, to wszystko.- Głośno przełknęłaś ślinę, ostrożnie odrywając jego rękę i cofając się o krok w kierunku poręczy. Zrobił krok w twoją stronę, po raz kolejny zmniejszając dystans.
-Zmęczony? Ale jest dopiero 17:00?-
Cholera .
Zaśmiałaś się nerwowo,
-To był długi dzień - przygotowania do premiery i tak dalej, wiesz?- Nagle poczułeś zimne żelazo na plecach. Zostałeś uwięziony przy poręczy. Freddy nie odpowiedział; zamiast tego patrzył na ciebie przez ciemność tunelu. Zrobił jeszcze kilka kroków bliżej, zanim zdałaś sobie sprawę, że jego stopy były na tyle blisko, że ledwo musnęły twoje własne. Patrzył na ciebie spod przymkniętych powiek.
Freddy pochylił się tylko trochę, przypierając cię do ściany swoim ciężkim spojrzeniem. Zbłąkana ręka sięgnęła po twoje ramię, chwytając je delikatnie.
-Uważaj na poręcze, supergwiazdo- jego ręka przesunęła się po twoim ramieniu. -Nie możemy pozwolić, żebyś się przewróciła tuż przed występem-zażartował, głosem obniżonym o oktawę, ale wciąż wyrażającym troskę.
Jego ręka ponownie poprowadziła cię do pionu. Twój umysł zawirował. Wszystko poruszało się tak szybko, ale w jakiś sposób ta chwila wydawała się jednoznacznie zamrożona w czasie. Miałeś szczerą nadzieję, że ciemność tuneli wystarczy do zakamuflowania twojej twarzy, która - byłaś pewna - eksplodowała szkarłatnym rumieńcem. Chociaż, jak się wydawało, naprawdę nie można było przed nim niczego ukryć. Do tego wierzyłaś, że jego programowanie nie było w stanie skojarzyć rumieńca z czymś, co mogłoby ujawnić jakiekolwiek uczucia, które żywiłeś. Przerwałaś ciszę kolejnym nerwowym chichotem.
- Masz rację, szkoda by było, prawda?
-Tak, byłoby, bo wtedy nie miałbym nikogo, kto by zatwierdził moje sugestie - odpowiedział i szedł dalej. Pobiegłaś z powrotem w jego stronę. Drzwi bezpieczeństwa, które prowadziły do jego pokoju, znajdowały się zaledwie kilka stóp dalej. Drzwi się rozsunęły. Gestem zaprosiłaś go do środka.
Błysnął uśmiechem, powtarzając twój ruch: „Och, nie, nie. Panie na pierwszym miejscu.
Może rycerskość i dżentelmani nie umarli, a może to tylko dziwne, że ten umierający ustrój był utrzymywany przy życiu przez animatronicznego niedźwiedzia. Pożegnałeś się z Freddym i ruszyłeś w swoją stronę.
Do wielkiego wydarzenia został jeszcze tydzień, atmosfera zaczynała robić się napięta, wszyscy chcieli dopiąć wszystko na ostatni guzik. Stworzyć występ tak dobry, że widownia będzie płakać z zachwytu. Stres dało się wyczuć od wszystkich, nawet glamrocków nie ominął zbiorowy stres, dało się to wyczuć. Chice jeśli coś na próbie nie wyszło klnęła jak szewc, Roxy gdy zauważyła, że ma źle podpiętą gitarę prawie ją rozwaliła, Monty zamknął się jeszcze bardziej w sobie i zwyzywał choreografa gdy ten powiedział mu, że powinien stanąć bardziej po prawej, bo jego ogon zachacza o Roxy. Freddy natomiast był dalej sobą, pozytywnym wzorem do naśladowania, uspokajał pozostałe glamrocki i starał się rozwiązywać konflikty. Byłaś zaintrygowana. Czemu on się nie przejmował czymś tak dużym, czymś tak ważnym dla Pizzaplexu.
Po próbie złapałaś go jak spaceruje po Pizzaplexie, gdy tylko cię zobaczył widocznie się rozchmurzył.
-[T.i]! Dawno cię nie widziałem!- Stwierdził gdy podeszłaś na tyle blisko, żeby go usłyszeć. Zaśmiałaś się.
-Freddy, dosłownie widzieliśmy się 10 minut temu na próbie.- Animatronik zachichotał na twoją uwagę.
-Bez ciebie 60 sekund mija jak minuta- zażartował dramatycznym tonem, zaśmiałaś się.
-Freddy, a ty się nie stresujesz premierą?- Zapytałaś gdy skończyłaś się śmiać. Animatronik przez chwilę się zastanawiał, poruszając uszami wpatrywał się w podłogę, w końcu, gdy najwyraźniej przyszykował odpowiedź spowrotem spojrzał na ciebie.
-Trochę się obawiam czy niczego nie zepsuje, ale nie martwie się za bardzo. Ufam wam wszystkim na tyle, że wiem, że zrobicie wszystko najlepiej jak się da- Pod koniec wypowiedzi się uśmiechnął, chociaż czasami miałaś wrażenie, że to poprostu model jego pyska został zaprojektowany tak żeby wyglądał jakby ciągle się uśmiechał.
Czułaś, że rumienisz się na jego słowa, to było urocze, przez jedno zdanie Freddyego poczułaś się bardziej doceniona niż przez dziesiątki pochwał kierownictwa albo współpracowników. Freddy był niesamowity.
Ten wielki dzień przyszedł wcześniej niż myślałaś, siedząc u góry mogłaś tylko patrzeć jak Atrium powoli zapełnia się tłumem ludzi. Bilety wyprzedały się 3 minuty po wstawieniu ich na stronę. Zastanawiałaś się czy ci wszyscy fani będą zadowoleni tym co dostaną. Obserwowałaś scenę, czekałaś aż dostaniecie sygnał żeby wszystko włączyć. Siedzieliście w przytłaczającej ciszy, nikt z was trzech nie miał ochoty na pogaduszki. Usłyszałaś jak z twojej krótkofalówki dobiega kobiecy głos, pora zacząć.
"Panie i panowie! Złóżcie ręce dla jedynego, Freddy'ego Fazbeara!"
Mechaniczny głos interkomu zabrzmiał w całym atrium, światła na chwilę zgasły, na scenie pojawił się dym i rozbłysły jasne, różowe światła. Oto oni. Zespół pojawił się na scenie. Tłum na dole zaczął szaleć, muzyka uderzyła w twoje uszy.
Występ szedł gładko, wszystko przebiegało zgodnie z planem. Zerkałaś co jakiś czas na scene, żeby zachwycać się efektem waszej pracy.
Gdy rozległ się refren, gigantyczne ekrany po obu stronach sceny zbliżyły na jego twarz. Patrzył w górę, najwyraźniej nie na kogoś w tłumie. Jego oczy promieniały na różowo i niebiesko, w ogóle się nie poruszając, skupione na czymś.
Wtedy zdałaś sobie sprawę,
Freddy się na ciebie gapił.
Pieprzony Freddy Fazbear śpiewał ci serenade.
Przez to prawie przegapiłeś następny zaplanowany krok w przedstawieniu. Siedziałaś zszokowana na swoim miejscu, z szeroko otwartymi oczami i spoconą dłonią zakrywającą usta i policzki w godnej pożałowania próbie ukrycia się. Ponownie podniosłeś wzrok, co mogło być najgorszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjęłaś, ponieważ on wtedy mrugnął do ciebie. Nagle tłum przestał mieć znaczenie, występ się nie liczył - jedyne, co było ważne, to jego wzrok na tobie.
Twoje serce biło szybko i czułaś, że jeśli spróbujesz wstać i pójść do łazienki się uspokoić to upadniesz na podłogę z tym, jak intensywnie trzęsą ci się nogi. Wzięłaś głęboki oddech. Wdech i wydech, żeby się skoncentrować, myśląc o skontaktowaniu się z jego programistą i zniszczeniu go za stworzenie tak charyzmatycznego, kokieteryjnego małego potwora.
Ta lepsza część ciebie kazała ci iść i pogratulować zespołowi, ale to wiązało się z spotkaniem Freddyego. Czego ta racjonalna część ciebie nie chciała.
Byłaś tak pochłonięty własnymi myślami, że nie zdawałaś sobie sprawy, że pizzeria miała zostać zamknięta za 10 minut. Twój przełożony spojrzał na ciebie z zakłopotaniem.
-Wychodzimy na drinka, żeby to uczcić. Chcesz przyjść?
Pomyślałaś nad tym, to na pewno by odwróciło twoją uwagę od pewnego niedźwiedzia, prawda?
-Mam jeszcze coś do zrobienia- uśmiechnęłaś się -Dziękuję za propozycję! Doceniam to.
Twój przełożony wzruszył ramionami.
- Och, cóż... rób, co musisz, ale następnym razem przyjdziesz. Bez dodatkowej pracy. Rozumiem?- Zaśmiałaś się.
-Tak, tak, napewno-
Kiedy wasza dwójka wymieniła pożegnania, zostałaś ponownie wciągnięta w swoją cichą mentalną debate. Boże, dlaczego zdecydowałaś się zostać?
Ten pieprzony niedźwiedź czytał w tobie jak w otwartej książce-wszystkie próby zachowania tajemnicy były bezowocne.
Usłyszałaś jak zamykają się bramy wejściowe, komunikat ogłaszający, że budynek jest już zamknięty, a światła w holu przygasły, pozostawiając tylko blask różnych neonów, które zapewniały światło. W końcu poczułaś się wystarczająco spokojna, by zająć się przejrzeniem planów kolejnych występów.
Wtedy usłyszałaś kroki, założyłaś, że to stróż nocny, ale czym głośniejsze kroki się stawały tymbardziej zaczynały ci nie pasować. W końcu zrozumiałaś, że kroki są zbyt ciężkie i zbyt mechaniczne żeby były ludzkie.
-Tutaj jesteś! Podobał ci się program, supergwiazdo?- Zapytał z swoim charakterystycznym skromnym i wesołym usposobieniem.
Spuściłaś głowę, skupiona na swojej pracy.
-Tak- potwierdziłaś -Było... wspaniale!-
W pokoju zrobiło się bardzo cicho. Nie chciałaś na niego spojrzeć, twoja twarz była już czerwona jak pomidor. Nie było sposobu na ucieczkę od tej interakcji bez przyznania się do czegoś.
Wymamrotał twoje imię:
-Wszystko w porządku? Wyglądasz na dość zdenerwowaną. Czy coś cię dręczy?- Miałaś tyle problemów ze sformułowaniem odpowiedzi, że utknęłaś w niezręcznej ciszy.
„Hm."
Dotknął palcem twojej brody.
-Cóż, to kłopotliwe-
Obróciłeś się.
-Co?-
Tłumisz westchnienie, kiedy w końcu stajesz z nim twarzą w twarz. Był znacznie bliżej niż myślałaś. Miał do tego skłonność, sprawiając, że czułaś się bardzo mała w porównaniu z jego szeroką sylwetką.
-Twoja diagnostyka. Przeprowadziłem szybkie skanowanie i wyniki są zdecydowanie nieprawidłowe dla kogoś, kto obecnie nie uprawia aktywności fizycznej. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko mojej natrętności.
Freddy bawił się bez celu jedną ze swoich bransoletek.
-Po prostu martwi mnie, kiedy zachowujesz się inaczej niż zwykle, supergwiazdo-
-Wszystko w porządku- wykrztusiłaś niezręcznie -Świetna robota, dziś wieczorem...!-
-Czy ty coś ukrywasz? Przysunął się bliżej, przyglądając ci się pytającym wzrokiem.
- Zachowujesz się strasznie dziwnie . I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to przeze mnie- Jego dłonie znalazły drogę do podłokietników twojego krzesła, więżąc cię między jego ramionami. Skrzyżował jedną stopę nad drugą, przenosząc prawie cały ciężar ciała na twoje siedzenie.
-Co się dzieje, supergwiazdo? Czy cię denerwuję?-
Przełknęłaś z trudem.
-NIE! Nie, ty nie... Ja tylko... Uh...
- Co ty, kochanie?
Ta dziura w twoim żołądku stanęła w płomieniach. Gra na tobie jak na cholernych skrzypcach. Łatwo było mu ukryć wszelkie intencje za swoją skromną naturą. Ale im bardziej przebijał cię jego wzrok, tym bardziej zdawałeś sobie sprawę, że ten robot jest o wiele mądrzejszy, niż pozwala.
- Chyba nie myślałaś, że nie zauważę, prawda?- Drażnił się, pozwalając dłoni pieścić skórę pod twoją koszulką. -Sposób, w jaki tak łatwo się wokół mnie denerwowałeś, było tylko kwestią czasu, zanim zdałem sobie z tego sprawę-.
Freddy podniósł cię w talii, bez wysiłku kładąc plecami na stole tuż obok płyty rezonansowej.
- Przeprowadziłem trochę badań na ten temat, wiesz. O relacjach międzyludzkich- Rozpiął twoje spodnie. Z każdą sekundą byłeś coraz bardziej mokry. Naprawdę miał cię zabrać w twojej własnej kabiny na środku sali koncertowej.
-Pomyślałem, że powinienem dać ci to, czego chcesz- powiedział chytrze, rzucając twoje spodnie na podłogę. „-onieważ z biegiem czasu, supergwiazdo, ja też tego pragnąłem-
Freddy potarł eksperymentalnie palcem twoje wejście, wydając z siebie aksamitny chichot z cieknącej dziury.
-Spójrz na to. Jesteś już dla mnie przygotowana? Jesteś taka dobra, moja supergwiazdo.
-Freddy, proszę...- jęknęłaś, ocierając się o jego dłoń w poszukiwaniu jakiegokolwiek kęsa przyjemności. Usłyszałaś dźwięk mechanicznego ruchu. Wkrótce potem duży, metalowy kutas uderzył w twoją dziurę. Szczerze mówiąc, nie byłaś pewna, czy zniesiesz całość. Był ogromny, tak jak on.
Patrzyłaś, jak końcówka przebiła twoją dziurę. Szedł niewiarygodnie wolno, zmuszając cię do czucia każdego centymetra.
-Czy to w porządku, gwiazdo? Mam nadzieję, że nie... haah ... ranię cię.
Potrząsnęłaś głową, czując, jak jego ręce chwytają twoje uda i trzymają je rozchylone, opadając na dno z ciężkim westchnieniem. Było ci tak ciasno wokół niego. Siedzenie bez ruchu stało się nieznośne, odmawiając mu tego, czego zabraniał jego kodeks. Freddy spojrzał na ciebie z czułością.
-Czy czujesz się dobrze? Czy mogę się ruszyć?
„Mmhmm" bełkotałaś, ledwo będąc w stanie myśleć, kiedy przebijał cię włócznią. Jego tempo było płynne; pieprzył cię jak kochanek. Harmonia jęków wylała się z was obojga, gdy desperacko błagaliście go, by szedł szybciej, mocniej, cokolwiek... Freddy pochylił się, usta znajdowały się cale od twojego ucha.
-Wiem, że ta piosenka była twoją ulubioną-, wyszeptał -Podobał ci się występ? Zmieniłem go specjalnie dla ciebie, moja supergwiazdo.
Oplotłaś ręce wokół jego szyi, gorączkowo drapiąc go po plecach w mętnej mgle przyjemności. Jego ciężkie walenie wstrząsało stołem przy każdym pchnięciu.
-Mmmf! Haah - Freddy - Nngh! Nie mogę... tego znieść!- Jęknęłaś, czując narastający orgazm, gdy wykorzystywał twoje wnętrzności. Patrzyłaś, jak jego kutas znika w twojej dziurze.
- Wykonałaś dzisiaj taką... aagh... dobrą robotę, su... och ... supergwiazdo. Jestem taki... hnngh - taki dumny z ciebie.
Twoje jęki rosły w siłę i deprawację, gdy zbliżałaś się coraz bardziej. Chwytając sprzęt dźwiękowy na całe życie, prawie zatraciłaś się w tym uczuciu. Zęby Freddy'ego zacisnęły się trochę na twojej szyi, zostawiając ślady ugryzień, zanim ponownie stanął prosto, wbijając się w ciebie kutasem.
-Śmiało i... aah ... chodź po mnie, kochanie - zachęcał go jego robotyczny głos. -Ty - mmph - zasługujesz na to-
Po kilku ostatnich, mocnych pchnięciach osiągnełaś szczyt, czując, jak jego kutas napełnia cię syntetyczną spermą. Freddy odrzucił głowę do tyłu, gdy doszedł, wchodząc płytko w twoją wypełnioną dziurę i mamrocząc przy tym słodkie słówka.
Wasza dwójka dzieliła kilka minut spokoju, pławiąc się w poświacie, zanim odsunął się od ciebie i poszedł cię umyć.
-Freddy!- Jeden z jego osobistych pracowników obsługi technicznej krzyknął: -jak, do kurwy nędzy, zeskrobałeś farbę na plecach?!-
Posłał przepraszające spojrzenie, spuszczając uszy. -
Przepraszam, musiałem coś niechcący zeskrobać zeszłej nocy.-
Konserwator westchnął, pocierając skroń i otwierając drzwi.
-Idę po farbę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top