🦈Rozdział 1🦈

08 Lipca 2014 || Korekta: 02 Lipca 2021

Niczym lecąca w przestworzach mucha...


Tak, jestem niczym wolna, niby leniwa, ale i szybka mucha...


Wolność...


Uczucie wolności rozpiera każdy centymetr mojego ciała na wskroś, gdy znajdę się w naturalnym dla mnie środowisku, drugim domu, o którym nikomu nie mówiłem.


Jednakże...


Muchy są również bardzo delikatne. I tak jak muszka z wyrwanymi skrzydłami nie mogąca lecieć, bo jakieś dziecko dla żartu wyrwało jej skrzydła, tak i ja nie mogę znów odczuć tej słodkiej wolności... Jestem niczym mucha pozbawiona skrzydeł, bo ktoś boleśnie postanowił wyrwać je z mych pleców i dać odczuć jak niewiele bez nich znaczę.


- Oi, Nitori!


Poderwałem się gwałtownie uderzając kolanem o ławkę. Skrzywiłem się, ale zdusiłem w sobie pisk cisnący się na usta. Zabolało, ale trudno... Podniosłem niepewne spojrzenie błękitnych tęczówek na chłopaka wyższego ode mnie. Bordowe, przydługie włosy sięgające jakoś do brody i tej samej barwy tęczówki, lśniące niesamowitą energią czegoś, co nie jestem w stanie nazwać. To mój Senpai, Rin Matsuoka, jeden z najlepszych pływaków w mojej drużynie międzyszkolnej z Akademii Samezuka.


- Od ponad pięciu minut próbuję do ciebie dotrzeć. - Burknął zły wykrzywiając wargi w grymasie. - No ile można nawoływać, co?


- Przepraszam, Senpai... - Wymamrotałem skruszony, spuszczając wzrok.

Znowu podpadłem swoją głupotą. Brawa dla ciebie Aiichiro, popisałeś się nie ma co... Podniosłem znowu spojrzenie, kiedy usłyszałem ciężkie westchnięcie. Znowu Senpai uznał, że nie warto tracić na mnie nerwów, co? Ja i moja fantastyczna egzystencjonalnie nieporadna osoba... Zastrzeli ktoś? Nikt? Tak myślałem...


- Słuchaj młody... - Potarł kark przymykając powieki. - Dziś treningu nie będzie, mamy wolne, ale jak chcesz, to... - Zamrugałem powoli. Czyżby chciał... Nie, nie możliwe! - To wiesz, ja idę na basen, więc jeśli chcesz możesz dołączyć. - Otworzył jedną powiekę, żeby na mnie zerknąć. - To jak będzie?


Senpai... Matsuoka-Senpai chce ze mną trenować?! Jeżeli to sen, to błagam nie budźcie mnie... Serio mówię, nie budźcie, bo ugryzę. Uśmiechnąłem się szeroko i przytaknąłem z entuzjazmem. Senpai jedynie prychnął patrząc gdzieś w bok, ale wiem, że chciał ukryć lekkie zażenowanie tak dużą wylewnością z mojej strony. Ale ja nic nie poradzę, że tak bardzo podziwiam jego styl pływania, bycia i... i... i tego, że zaprzyjaźnił się z kimś takim jak ja.


Kiedy tylko opuścił klasę, niepostrzeżenie potarłem obolałe kolano. Nadal bolało, ale to nic, przejdzie do końca zajęć. Nic mi nie będzie... Lekcje minęły strasznie żółwim tempem. Im dłużej patrzyłem na wskazówki zegarka, tym dłużej nie chciały one ruszyć szybciej, a mnie dłużył się czas niemiłosiernie. Chciałbym już popływać z Senpai'em! Niech te lekcje w końcu się skończą! Krzyczałem w myślach, ale na głos nie powiedziałem słowa skargi. Taki już jestem. Nie powiem, że boli i nie wypowiem słowa skargi jeżeli to chodzi o moją osobę, bo po co? To tylko by skomplikowało życie innym, plus znów wyryło fragment czarnej dziury w moim życiorysie. Ból kolana jednak nie przechodził, ale nic nie powiedziałem. Pewnie będzie pokaźny siniak i tyle, przeżyję.


- Nareszcie! - Uśmiechnąłem się szeroko, gdy zadzwonił ostatni dzwonek.


W trybie natychmiastowym spakowałem wszystko do torby i wybiegłem z klasy zapinając ją w biegu. Nie zjadłem nawet lunchu, żeby tylko zobaczyć się z Senpai'em i wejść do basenu, poczuć znowu te wolność w wodzie... I znów zanurzyć się w mój własny świat, gdzie nikt nie spojrzy na mnie jak na sierotę, która nic oprócz pływania nie potrafi. Co prawda mam raczej średnie oceny, ale to nic, dopóki jestem w stanie pływać mogą takie pozostać. Nie zależy mi... Jeszcze zanim dołączyłem do klubu pływackiego wcale tak nie uważałem, ale w tamtym czasie nie zdawałem sobie sprawy ile radości daje pływanie. Dotarłem w trybie ekspresowym do szatni, szybko przebrałem się w kąpielówki, zostawiłem w szafce pozostałe rzeczy i ruszyłem już spokojniej na basen. Kolano dawało o sobie mocno znać, więc wolałem nie pokazywać, że boli i ukryłem ten fakt. Nie chciałem ukazać słabości przed Rin'em. Zaśmiałem się krótko pod nosem. W życiu chyba nie powiedziałbym do niego po imieniu, nie odważyłbym się... Jestem zbyt dużym tchórzem...


Nagle zrobiło mi się tak jakoś dziwnie słabo...


- Ee, co... - Zamrugałem powoli.


Potarłem oczy ręką, żeby odgonić mgłę. Pokręciłem głową i znów zamrugałem powoli. Wszystko wróciło do normy.


- Chyba nie wyspałem się... - Odetchnąłem z ulgą.


Co prawda nie zjadłem dzisiaj jeszcze niczego, ani wczoraj... Nie było kiedy, a dziś zapomniałem, ale co tam, najwyżej schudnę. Zaśmiałem się cicho. Schudnąć? Chyba z kości na ości. W końcu ja tylko skóra, kości i coś co można by nazwać mięśniami. Zaszedłem na basen. Rin w tym momencie odbił się od brzegu i ruszył w powrotnym kierunku akurat w moją stronę. Patrzyłem z zafascynowaniem jak mknie niczym drapieżny rekin. Ta szybkość, zwinność i, jeśli wolno mi powiedzieć, gracja. Przełknąłem ślinę. To niesamowite jak on się porusza w wodzie.


- Senpai! - Podszedłem szybkim krokiem do niego. - Byłeś niesamowity! Chciałbym tak pływać jak ty, Matsuoka-Senpai!


- To zamiast biadolić, zakładaj czepek, gogle i wskakuj mały rekinku do wody. - Prychnął z rozbawieniem, a na usta wdarł się lekko ironiczny uśmiech. - No już, już. Zanim się tu zestarzeje, co jest bardzo prawdopodobne jak nasiąknę zanadto wodą...


- Ach! Już! - Uniosłem ramiona spanikowany.


Szybko założyłem czepem na głowę chowając pod nim włosy i okulary pływackie. Stanąłem na podeście. Serce mocniej mi zabiło, a oczy zalśniły z zafascynowaniem. Znowu wejdę do mojego drugiego domu... Wskoczyłem. Zanurzyłem się i popłynąłem na plecach. Chciałem się chwilę rozkoszować tym błogim stanem wolności dopóki mogłem, bo zaraz na pewno Rin mnie pogoni do roboty.


- Oi, Nitori.


- Ach, przepraszam! - Spanikowany stanąłem na baczność i zacząłem chaotycznie ruszać się w stronę wyjścia z basenu. - Przepraszam, już zabieram się za trenowanie!


- Uspokój się, nie o to mi chodziło. - Wywrócił oczami.


- Nie? - Zamrugałem powoli. Uniosłem okularki z oczu na czoło. - Coś nie tak, Matsuoka-Senpai?


- Nie nic, tylko... - Zamilkł na chwilę. Cmoknął cicho. - Nieważne, może później cię o to zapytam o ile nie zapomnę... - Uśmiechnął się kpiąco. - A jeżeli mi przypomnisz, to możliwe, że zadam ci to pytanie.


- Eeehhh?! Dlaczego, Senpai?! - Jęknąłem płaczliwie.


- Nie mów do mnie „Senpai"! - Burknął zaciskając mocno wargi. - Wiesz, że tego nie znoszę.


- Przepraszam.


Znowu go wkurzyłem. Ech, ja i moja genialna osoba, pamiętacie? Rin nie pytał już o nic więcej, nie odezwał się również słowem aż do chwili, gdy wychodziliśmy z szatni, ale wtedy nie powiedział mi o co chciał zapytać w basenie. Po prostu wypytał mnie o jutrzejszy plan lekcji i czy chce również jutro potrenować. Zgodziłem się natychmiast. Uwielbiałem trenować z Rin'em. Zawsze jeżeli coś źle zrobiłem, to pokierował mną należycie, wytykał błędy, a czasem nawet za bardzo krzykliwie i z większą złością, ale jednak... Cieszę się, że to on jest moim Senpai'em.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top