this is something right
Od spotkania Zayna i Liama minął prawie miesiąc. Spodziewał się, że ogrodnik zacznie go unikać lub udawać, iż wcale nigdzie razem nie wyszli, miło spędzając czas.
Było wręcz odwrotnie.
Co drugi lub trzeci dzień, gdy skończył pracę, przychodził do niego. Bez względu na to, czy jego rodzice byli w domu, czy nie. Zresztą zwykle byli zbyt pochłonięci swoimi zajęciami, a dom zbyt duży, aby zauważyli, co ich ogrodnik robił w rezydencji po zakończonej pracy. Zazwyczaj natykał się kogoś ze służby, zręcznie naprędce wymyślając, że Liam w czymś mu pomagał, jeśli o to pytali.
Coraz częściej łapał się na tym, że porównywał Zayna do Marienne. Być może było to spowodowane, że doskwierał mu brak kobiety. Nie widział jej od dnia tego pamiętnego przyjęcia. Ani też ona nie dała znaku życia. Wysłał do niej kilka wiadomości z pytaniem, co u niej słychać, lecz nie otrzymał odpowiedzi, więc dał sobie spokój.
Gdy ogrodnik leżał wyciągnięty na jego łóżku, a on siedział na fotelu, do głowy nachodziły mu myśli, iż Marienne nigdy nie pozwoliłaby sobie na tak swobodne zachowanie w tym domu. Ba, ona nigdy nawet nie chciała tu przyjść. Nieważne, czy państwo Payne byli w domu, czy nie. Zayn nie miał z tym problemu, zawsze trzymając się jednej wymówki, która najwidoczniej działała, skoro żaden z nich nie nabawił się kłopotów do tej pory.
– Opowiesz mi, w jaki sposób wynalazł cię mój ojciec? – zapytał, gdy zeszli na temat pracy Zayna.
Zanim odpowiedział, podniósł się nieco, opierając o poduszki.
– Tak cię to ciekawi? – Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach.
Liam wzruszył ramionami.
– Tak jakby. – Uśmiechnął się.
– A więc... – zaczął, jakby za chwilę miał opowiedzieć historię, która zupełnie przewróciła jego świat do góry nogami. Cóż, w malutkim stopniu trochę tak właśnie było. – Pracowałem dla różnych firm zajmujących się projektowaniem ogrodów. Na początku sezonu w tym roku podjąłem współpracę z kolejną. Wtedy dostali wiadomość, że Geoff Payne poszukuje ogrodnika gotowego podjąć pracę u niego. Oferował zakwaterowanie, dobrą płacę. Pomyślałem, że czemu nie? Wysłałem CV i co będzie co będzie. Zanim otrzymałem odpowiedź, zdążyłem zapomnieć, więc trochę byłem zaskoczony, gdy otrzymałem wiadomość zwrotną. Ale jak sam widzisz, twój ojciec widocznie się mną zainteresował. A czy narzeka, to nie wiem.
– Nie narzeka, nie martw się – odparł ze śmiechem, rozwiewając jego wątpliwości.
– Ciesz się. A ty masz jakieś hobby? Nie mówiłeś mi o tym jeszcze.
Wzruszył ramionami.
– Nie ma, o czym mówić.
– Nie masz żadnego hobby? – zdziwił się. – Co robisz w wolnym czasie? Tylko nie mów, że siedzisz i gapisz się w ściany albo błąkasz po tym ogromnym domu.
Zwilżył usta koniuszkiem języka, zastanawiając się, czy mu powiedzieć. Ukradkiem zerknął na szufladę, w której trzymał swoje wszystkie przybory do rysowania. Nagle ta niewielka szuflada stała się świątynią chroniącą to, do czego tylko on miał dostęp i o czym wiedzieli tylko nieliczni, czyli jego siostry. Nigdy nie powiedział nawet rodzicom, że lubił rysować i podobało mu się to, co wychodziło spod jego ręki.
– Rysuję... – odparł po chwili niepewnie. – Szkicuję. Kiedyś próbowałem malować, ale to raczej nie dla mnie.
– Naprawdę? – Zayn wyraźnie zaciekawiony usiadł na łóżku. – Chciałbyś coś pokazać?
Z lekkim wahaniem przytaknął, po czym podszedł do szafki, gdzie trzymał już skończone szkicowniki. Przejrzał każdy z nich, następnie wybrał jeden, który uznał, że mógłby pokazać. Podał go Zaynowi. Z powrotem usiadł na fotelu, nie spuszczając wzroku z ogrodnika, podczas gdy ten niemal z nabożną czcią przewracał kartki oraz oglądał uważnie każdy z rysunków.
– Są piękne – powiedział w końcu cicho, jakby do siebie.
– Podobają ci się? – zapytał głupio, na co Zayn przytaknął. Uniósł wzrok na Liama. – Naprawdę. Masz talent.
– Dziękuję – mruknął, przygryzając wargę. Poczuł delikatne ciepło na policzkach. W duchu przewrócił oczami na własną reakcję na zwykłą pochwałę. Nigdy wcześniej nikomu nie pokazywał swoich prac.
Mężczyzna oddał szkicownik, po czym położył się z powrotem.
– Masz jeszcze jakieś ukryte przed światem talenty?
– Raczej nie.
Polubił towarzystwo Zayna, czego niekoniecznie się spodziewał. Na początku wydawał mu się upierdliwy, jednak z czasem to uczucie zniknęło. Cieszył się z jego obecności, dzięki temu nie spędzał całych dni samotnie. Miał, z kim porozmawiać, jeśli jego siostrom brakowało na to czasu. Poza tym też nie chciał zawracać im głów własnymi problemami.
W duchu cieszył się, że mógł podziwiać jego urodę, choć nie chciał przyznać się do tego sam przed sobą. Zayn miał coś w sobie, co niezmiernie urzekało Liama. Ostre rysy twarzy, pełne malinowe usta, kruczoczarne włosy, lekki zarost, wyraźnie zarysowane kości policzkowe. Najbardziej jednak podobały mu się oczy podkreślone długimi, gęstymi rzęsami, których niejedna osoba mogła mu pozazdrościć. Zauważył też, że czasem malował oczy czarną kredką.
Coraz częściej śnił o tych tęczówkach w kolorze czekolady. Ustach, które aż błagały o pocałunek. Nie podobało mu się to. A jeszcze bardziej nie podobało mu się uczucie zaraz po obudzeniu po takim śnie. Miał nadzieję, że to tylko chwilowe i niedługo przejdzie.
⚘
Znów padało, więc Liam siedział przy biurku w swoim pokoju do reszty pochłonięty nowym szkicem. Po wczorajszym ciepłym, słonecznym dniu nie było śladu.
Zayn ani Liam go nie zmarnowali. Ogrodnik postanowił wyciągnąć mężczyznę na przejażdżkę konną. Payne nie robił tego od lat. Myślał, że już zapomniał, jak obchodzić się z tymi zwierzętami. Kiedyś często na takie konne wycieczki wybierał się z Ruth oraz Nicole, ale gdy teraz każda miała własną karierę, rzadko im się to zdarzało. Gdy Zayn to zaproponował, zaczął się wykręcać, lecz w końcu uległ. Czasami ten upór Zayna na coś się przydawał. Jeśli Liam miałby opisać wczorajszy dzień jednym słowem, zdecydowanie byłoby to: „wspaniały".
Do rysunku usiadł od razu po śniadaniu, więc przed obiadem szkic był gotowy. Po kolejnym posiłku zamknął się ponownie w pokoju, dopracowując szczegóły, a następnie zabrał się za cieniowanie. Przy tym rysunku postawił na sam ołówek, chcąc na razie tylko w ten sposób podkreślić piękno osoby znajdującej się na nim.
Praca pochłonęła go tak bardzo, że nie dochodziły go żadne bodźce zewnętrzne.
– Ten gość jest do mnie nawet podobny – usłyszał za plecami męski głos.
– Kurwa! – wykrzyknął, od razu odruchowo zatrzaskując szkicownik. Gwałtownie obrócił się do szczerzącego się Zayna. – Co ty tu robisz?! Po cholerę tu przyszedłeś?!
– Myślałem, że lubisz ze mną siedzieć – odrzekł z pewnością siebie.
– Co nie znaczy, że możesz sobie wchodzić tutaj ot tak! Kto cię w ogóle wpuścił?!
– Sam się wpuściłem. – Wzruszył niewinnie ramionami, rozsiadając się wygodnie na łóżku. – Pan Edgar jest bardzo miły. Pozwolił mi wchodzić, kiedy tylko potrzebuję się z tobą spotkać.
Warknięcie uciekło z ust Liama. Potarł czoło palcami w geście irytacji.
– Oj, no nie denerwuj się tak. – Słyszał w głosie mężczyzny, że starał się powstrzymać śmiech. Zaczerpnął głęboki oddech, przecierając twarz dłońmi.
– Nie masz nic do roboty? – zapytał spokojnie.
– Właśnie skończyłem. Nie chcesz mnie tu? – Zrobił smutną minę. – Och, chciałeś porysować sobie moje portrety w spokoju?
– Spierdalaj – warknął, a Zayn nie wytrzymał, wybuchając śmiechem.
– Uroczy jesteś, gdy się denerwujesz.
Na te słowa irytacja Liama wzrosła, ale jednocześnie poczuł dziwne ciepło w środku. Nie odezwał się już, wzdychając bezradnie.
– Co cię tu sprowadza?
– Nudziło mi się.
– Więc uznałeś, że zakradanie się do mnie to wspaniały pomysł?
– Och, nawet nie wiedziałem jak bardzo! – Roześmiał się.
Liam mimowolnie sam się uśmiechnął, kręcąc głową. Skarcił się w myślach, uświadamiając sobie, jak bardzo Zayn był uroczy, gdy się śmiał, a iskierki szczęścia błyszczały w jego oczach i chciałby, żeby to on sprawiał, że Zayn był taki szczęśliwy.
– Kurwa – wymamrotał pod nosem.
– Co?
– Nic.
– Może coś obejrzymy, co? – zaproponował ogrodnik.
– W porządku – odparł, po czym niepewnie wgramolił się obok niego na łóżko.
Nawet nie chciał wyobrażać sobie, co by było, gdyby ktoś teraz wszedł do pokoju. Oczywiście nie musiał się o to martwić, ponieważ nikt nigdy do niego nie zaglądał.
⚘
W środę podczas śniadania rodzice Liama poinformowali go, iż w poniedziałek wyjeżdżają na cały tydzień w delegację do Japonii. Ucieszył się w duchu, nie mogąc się doczekać poniedziałku. Z niewzruszonym wyrazem twarzy przytaknął, że przyjął do wiadomości.
Reszta tygodnia ciągnęła się niemiłosiernie. Nie planował niczego szczególnego. Potrzebował po prostu odpoczynku. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z nieustającej presji, aby znaleźć jakąś pracę, ciągłego wyczekiwania, kiedy któreś z rodziców znów zadałoby to upierdliwe pytanie, czy już sobie coś znalazł. To w niczym mu nie pomagało. Głupiał jeszcze bardziej. Niewiele brakowało, aby całkowicie zwątpił w swoją nawet nieistniejącą karierę.
Zdecydowanie potrzebował odpoczynku.
W poniedziałek zaraz po śniadaniu ich szofer odwiózł państwa Payne na lotnisko. Humor Liama poprawił się niemal momentalnie. Miał wrażenie, jakby ogromny ciężar spadł mu z ramion. Wyjrzał przez okno w swoim pokoju, próbując odszukać wzrokiem Zayna. Nigdzie go nie dostrzegł. Wyciągnął więc telefon, wystukując wiadomość: „Chciałbyś się dzisiaj wieczorem spotkać?". Odpowiedź przyszła dopiero po godzinie. Odruchowo sprawdził godzinę. Dziesiąta, czyli czas na drugie śniadanie.
Stęskniłeś się już za mną?
Oczywiście, że nie mógł się powstrzymać. Liam przygryzł wargę, skupiając się na wpisywaniu tekstu.
Mhm. Taaaak długo się nie widzieliśmy. Aż całą noc.
Nigdy nie pytałeś o spotkanie 🤔
Payne przewrócił oczami, odczytując wiadomość.
Chcesz się spotkać czy nie?
Jasne. Po 18?
Świetnie.
Dochodziła umówiona godzina, więc Liam gotowy wybrał się do mieszkania Zayna, które znajdowało się za stajniami. Tym razem postanowili, że spotkają się właśnie u niego. Było już za zimno na spacery, a na wyjście do miasta nieco za późno, zwłaszcza że Zayn jutro miał pracę.
Gdy wszedł do środka, przywitał go z uśmiechem. Zauważył, że ogrodnik wszystko przygotował na ich wieczór filmowy, tylko Liam miał wybrać film. Zrobił to bez problemu, gdyż oboje lubili filmy z superbohaterami, więc postawił na coś z Marvela. Zayn przyniósł z kuchni przekąski, po czym ułożyli się na łóżku. Oglądali w skupieniu, choć obaj dobrze znali fabułę, w międzyczasie zajadając się przekąskami. Odzywali się od czasu do czasu, aby coś skomentować.
Obejrzeli dwa, a na kolejny nie za bardzo mieli już ochotę. Leżeli rozmawiając i wyjadając resztki chipsów. W pewnym momencie zapadła między nimi cisza.
– Lubię cię – oświadczył nagle Zayn, odwracając głowę w jego stronę, aby na niego spojrzeć.
– Ja ciebie też – odpowiedział. Odchrząknął dla oczyszczenia gardła.
Mężczyzna podciągnął się na rękach i oparł o poduszki. Liam przyglądał mu się uważnie z dołu, śledząc ruch mięśni jego ramion, a następnie przenosząc wzrok na twarz. Przez chwilę zawiesił spojrzenie na ustach ogrodnika. Przełknął ślinę.
– Lubię spędzać z tobą czas, rozmawiać, dyskutować...
– Ja też nawet to polubiłem.
– Nawet? – Zayn uniósł brew, a Liam uśmiechnął się zawadiacko. Również usiadł.
– Na początku wydawałeś mi się bucem – przyznał z lekkim rozbawieniem.
– Dziękuję?
– Polecam się.
– Cóż, cieszę się, że zmieniłeś o mnie swoje zdanie.
– Cieszę się, że cię poznałem – odpowiedział Liam szczerze, na co Zayn posłał mu ciepły uśmiech.
– Ja też.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie nawzajem w ciszy. Zayn nieco pochylił się w kierunku Liama. Czuł, jak serce zaczęło walić mu w piersi na myśl, co mogło się za chwilę stać. Mężczyzna powoli złączył ich usta. Dziwny prąd przebiegł przez ich ciała. Zayn powoli poruszył ustami, a Liam bez zastanowienia oddał pocałunek, przymykając oczy. Rozkoszował się miękkością oraz smakiem ust Malika. Ten położył dłoń na jego policzku, przysuwając się nieco bliżej.
Wtedy Liam oprzytomniał.
Odsunął się od niego gwałtownie, spadając przy tym z łóżka. Przeklął pod nosem, po czym szybko wstał. Ogrodnik patrzył na niego zdezorientowany.
– N-nie. Nie możemy – wyjąkał.
– Co? – dopytał, marszcząc brwi.
Payne machnął niedbale ręką, wskazując przestrzeń między nimi.
– Nie.
– Okej?
– Nie możemy i tyle.
– W porządku, do niczego cię przecież nie zmuszam.
– Muszę iść – wymamrotał pod nosem, po czym rzucił pożegnanie. Opuścił jego mieszkanie, szybkim krokiem kierując się do rezydencji.
Wpadł do swojego pokoju, trochę za mocno zatrzasnął za sobą drzwi, następnie rzucił się na łóżko. Tej nocy długo nie mógł zasnąć, wciąż mając w głowie to, co wydarzyło się u Zayna.
⚘
Cały kolejny dzień nie mógł wyrzucić tego z głowy. Nie miał zielonego pojęcia, co powinien myśleć. Ciągle czuł też dziwny uścisk w żołądku. Im dłużej o tym myślał, coraz bardziej było mu głupio z powodu jego zachowania. Doszedł do wniosku, że wypadałoby porozmawiać z Zaynem, wszystko wyjaśnić. Przez unikanie go niczego by nie załatwił. Sam miał mętlik w głowie, Zayn również; był tego pewien.
Musiał się jeszcze zastanowić, co właściwie mógł mu powiedzieć, a żeby to zrobić musiał poukładać własne myśli.
Po bezsennej nocy zdecydował się w końcu na rozmowę. Jednak zanim zebrał się, aby napisać do Zayna, zeszło mu do popołudnia. Za godzinę kończył pracę, a on siedział od piętnastu minut nad otwartą konwersacją z Malikiem, bezmyślnie wgapiając się w puste pole tekstowe. Miętosząc wargę zębami, to wpisywał, to usuwał treść wiadomości, lecz nic nie wydawało mu się odpowiednie. Nawet najprostsze „Musimy pogadać" wydawało mu się głupie.
– Kurwa mać.
Najszybciej jak potrafił, ledwo trafiając w odpowiednie literki, wystukał te dwa słowa, po czym bez chwili zastanowienia wysłał.
Z westchnieniem przetarł twarz dłonią.
– O chuj ci chodzi? – warknął do siebie.
Serce waliło mu w piersi, jakby za chwilę miało wydarzyć się coś, co przewróci jego życie do góry nogami. On tylko chciał wyjaśnić swoje zachowanie Zaynowi, którego nawet nie potrafił wyjaśnić samemu sobie.
Nie ma problemu – niedługo później otrzymał odpowiedź od Zayna. – Przyjdę do ciebie.
Nie musiał długo na niego czekać. Słysząc pukanie do drzwi, spanikował.
Udawać, że go nie było czy jednak otworzyć? Ale Zayn, gdy byli umówieni, czekał chwilę, a kiedy nie otrzymywał odpowiedzi, wchodził bez zaproszenia, więc tak czy inaczej nie uniknąłby tego spotkania.
Przeklął na siebie w myślach. Przecież to tylko Zayn! A może aż Zayn. Sam już nie wiedział.
– Wejdź – zaprosił go cichym, acz pewnym głosem.
Mężczyzna wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Spojrzał na Liama, z jego twarzy wyraźnie można było wyczytać, iż nie miał pojęcia, czego mógł się spodziewać ze strony Zayna.
– Przepraszam, nie powinienem... – zaczął od razu, lecz Payne przerwał mu machnięciem dłoni.
– Nie, to ja powinienem cię przeprosić. Nie powinienem tak uciekać bez słowa.
– Przynajmniej się pożegnałeś – cicho zauważył Zayn.
Liam także uśmiechnął się mimowolnie.
– Ale naprawdę, nic się nie stało – dodał Zayn.
– Stało – upierał się. – Zabrałem dupę w troki i uciekłem jak ostatni tchórz, zamiast od razu wyjaśnić.
– Spokojnie. – Zaśmiał się cicho. – Rozumiem, spanikowałeś. Nie każdy w takich momentach na myśli idealnie poukładane i wie dokładnie, co powiedzieć.
– Racja... Co nie zmienia faktu, że zachowałem się idiotycznie.
– Hej. Przynajmniej zdałeś sobie z tego sprawę i poprosiłeś o rozmowę. Więc się uspokój. Jak ci minął dzień? – zmienił temat, aby Liam przestał drążyć temat pocałunku.
– Ujdzie w tłumie. A tobie?
Po niemal godzinnej rozmowie o przyziemnych sprawach, gdy leżeli obok siebie na łóżku, Zayn nagle zapytał:
– Byłeś kiedyś z chłopakiem?
– Co? Nie. – Nie wiedzieć czemu, lekki rumieniec wpłynął na jego policzki. – Nie. A ty? – dodał po krótkim wahaniu z nutką ciekawości. Spojrzał na niego. Zayn skinął niepewnie głową.
– Tak jakby...
– Tak jakby?
– Wiesz, to była dość skomplikowana relacja... – wyjaśnił, bawiąc się palcami. – Obaj byliśmy młodzi i głupi, ale z naszej dwójki to ja pozostawałem tym głupszym. Ja wtedy miałem czternaście lat, on trzynaście. Znaliśmy się już jakiś czas. Od jakiegoś czasu podejrzewałem, iż podobają mi się chłopcy w taki sam sposób jak dziewczyny. Wiesz, co mam na myśli? – Liam skinął głową w odpowiedzi. – On wiedział o tym. Pewnego dnia zapytał, czy chciałbym zostać jego chłopakiem. – Cień uśmiechu pojawił się na ustach Zayna. – Zgodziłem się, no i byliśmy razem. Pewnie teraz byś powiedział, że było wszystko ładnie i pieknie? – Payne otworzył usta, aby zaprzeczyć, lecz Zayn nie pozwolił mu na żadną reakcję. – Nie było, ponieważ obaj mieliśmy dwa zupełnie różne podejścia do związku. On traktował go poważnie, a ja no cóż... Nagle ubzdurało mi się, że ja byłem już dojrzały, bo od niego starszy, pozjadałem wszystkie rozumy, więc nie będę angażował się w ten związek, żeby się nie rozczarować czy zawieść, bo przecież on młody i mu przejdzie. Zgadnij, ile to trwało i jak skończyło.
Liam naprędce przeanalizował różne możliwości zakończenia związku Zayna. Oczywiście jego uwadze nie uszło, iż ogrodnik ani razu nie użył imienia tego tajemniczego chłopaka, a posługiwał się jedynie zaimkami osobowymi. Zastanowił się więc jeszcze raz nad dwoma najbardziej prawdopodobnymi wersjami.
– Zerwałeś z nim i z czasem straciliście kontakt...?
Zayn kiwnął głową na boki.
– Nie do końca. Było nieco ostrzej. Chyba zauważył, że mam wylane na ten związek, wygarnął mi, powiedział, że to koniec. Potem zerwał kontakt, zablokował mnie na wszystkich portalach społecznościowych.
– Przykro mi...
Mężczyzna machnął ręką, krzywiąc się.
– To jemu powinieneś współczuć. Może i przez wiele lat obwiniałem jego o to wszystko. To on był tym złym. Dopiero z czasem przejrzałem na oczy i wina leży po mojej stronie. To, jak traktowałem ten związek, próbowałem sobie tłumaczyć tym, że przestraszyłem się, że faktycznie mogę nie być w stu procentach hetero i jak zareagowaliby na to moi rodzice. Ale dlaczego miałem to w jakiś sposób usprawiedliwiać? To już niczego by nie zmieniło – z każdym słowem w głosie Zayna coraz mocniej pobrzmiewała złość. – Jedynie czułbym się lepiej sam ze sobą. Chuja tam. Wystarczyło, iż przyznałem sam przed sobą, że to ja wszystko zjebałem i powinienem jemu dać spokój. Wcale nie dziwię się temu, co powiedział mi na koniec i za wszelką cenę chciał się odciąć ode mnie. Dziwne, że nie zrobił tego wcześniej – dokończył ciszej, z westchnieniem spuszczając wzrok na swoje nogi.
Liam nie był pewny, co powinien teraz powiedzieć. Siedział spokojnie, słuchając uważnie tego, co Zayn miał do powiedzenia. Nie chciał, ale też i bał się przerywać. Przez ten słowotok wyczuł, iż najwidoczniej potrzebował się wygadać, opowiedzieć o tym komuś, więc mu na to pozwolił.
– Sam powiedziałeś, że mieliście wtedy trzynaście-czternaście lat, a w tym wieku człowiek się dopiero uczy siebie, tak? Powoli wyrabia sobie światopogląd.
– Nie próbuj mnie usprawiedliwiać, okej? – przerwał mu dość ostrym tonem, na co Payne jedynie uniósł brwi, zaciskając zęby, by nic nie odpowiedzieć. Zayn ponownie westchnął, po czym dodał już spokojnie. – Przepraszam. Masz rację.
Niespokojnie poprawił się na swoim miejscu, przeczesując włosy w nerwowym geście.
– Nie zadręczaj się tym teraz – postanowił mówić dalej Liam. – To było ponad dziesięć lat temu. Obaj macie własne życia. On może o tym zapomniał, może nie. Zadręczanie się tym nic ci nie pomoże, niczego nie zmienisz ani tym bardziej czasu nie cofniesz.
– Wiem, masz rację. Chociaż nie mogę nic poradzić na to, że to do mnie wraca i nie daje spokoju.
– Chodź. – Niepewnie wyciągnął do niego ręce, aby mógł się przytulić.
Ogrodnik uśmiechnął się lekko, po czym przysunął bliżej Payne'a, przytulając się do jego ciała. Liam objął go ramionami, a dłonią gładził plecy mężczyzny.
Poczuł dziwne ciepło w środku, czego nigdy wcześniej nie doznał. Czasem przytulał się z Marienne, lecz to nie było to samo. Tu było coś zupełnie innego.
Po chwili odsunęli się od siebie, a Zayn sprawdził godzinę na telefonie.
– Chciałbym zostać dłużej, ale nie mogę. Muszę już iść.
– Okej...
Zayn, zanim zszedł z łóżka, pocałował go w czoło. Liam oniemiały wpatrywał się w jego plecy, gdy znikał za drzwiami pokoju. Kiedy oprzytomniał, chciał za nim krzyknąć, lecz gest ogrodnika jakby odebrał mu mowę.
⚘
Dwa dni później Liamowi nudziło się samemu. Jego rodzice mieli wrócić za kolejne dwa dni, w niedzielę, czyli miał jeszcze cały dom dla siebie, nie licząc służby. Z jednej strony cieszyło go to, ponieważ nie musiał obawiać się, że zza rogu wyjdzie Karen lub Geoff, aby przypomnieć mu o tym, iż wciąż nie miał żadnej pracy. Istniała niestety też druga strona medalu; ta wszechobecna cisza zaczynała przeszkadzać i drażnić. Gdy rodzice byli w pracy, również panował spokój mącony jedynie odgłosami dochodzącymi z kuchni bądź z zewnątrz. Lecz wtedy trwało to tylko kilka godzin, a później wszystko wracało do normy. Czasem rozmawiał z Edgarem, ale przecież nie mógł mu zajmować całego dnia. Często wychodził na spacery, póki pogoda dopisywała. Powoli też zaczął kupować prezenty. Gdy jeździł do miasta i chodził po sklepach, od razu brał to, co mógłby komuś sprezentować, aby uniknąć grudniowego prezentowego szału.
Tego wieczoru postanowił odwiedzić Zayna bez zapowiedzi. Spokojnym krokiem przeszedł do jego mieszkania, po czym zapukał do drzwi. Po chwili otworzył mu Zayn. Stał przed nim jedynie z ręcznikiem owiniętym na biodrach, a z włosów kropelki wody skapywały na nagi tors. Liam przełknął ślinę, szybko podnosząc wzrok na twarz mężczyzny.
– Przeszkadzam? – zapytał, a ogrodnik zaprzeczył.
– Dopiero wziąłem prysznic, a jeszcze nie pora, żeby się położyć, więc czekała mnie nuda. Dobrze trafiłeś. Wejdź. – Z uśmiechem zaprosił go do środka. – Rozgość się, pójdę się ubrać.
Rozejrzał się po wnętrzu. Mieszkanie nie było duże, ale salon połączony z kuchnią oraz duże okna dawały poczucie przestrzeni. Zgadywał, że za drzwiami, z którymi przed chwilą zniknął Zayn, znajdowała się sypialnia, a te obok zapewne prowadziły do łazienki. Od dziecka był przyzwyczajony do ogromnych pokoi, w mniejszych czuł się dziwnie przytłoczony. U Zayna tak nie było. Lubił tu przebywać. Mieszkanie było przytulne, ale też nie walało się w nim mnóstwo niepotrzebnych rzeczy czy ozdób. Kilka ramek ze zdjęciami na ścianach, dwie poduszki na kanapie, kilka figurek ustawionych na półkach między książkami oraz kilka większych roślin wystarczyło, aby uczynić wnętrze przytulnym.
Payne usiadł na kanapie, zatrzymując wzrok na rozłożonych szachach na szklanym stoliku przed nim. Nie miał pojęcia, że Zayn grał.
– Grasz? – Wskazał na szachownicę, gdy ten wrócił już w pełni ubrany.
– Jeśli mam z kim. Samemu trochę źle. Ciągle wygrywam. No ile można? – rzekł, na co Liam roześmiał się. – Chcesz coś do picia?
– Może być sok.
Po chwili ogrodnik dołączył do niego na kanapie, podając szklankę z sokiem jabłkowym.
– A ty umiesz grać?
Liam zaprzeczył ruchem głowy.
– Mogę cię nauczyć, jeśli chcesz...
– Jeśli masz cierpliwość.
– Nawet anielską cierpliwość, Liam.
Kolejne dwie godziny spędzili na tym, że Zayn wyjaśniał Liamowi zasady, nazwy bierek, a także podjęli pierwsze próby rozegrania partii. Payne radził sobie jako tako; nie szło mu źle, ale za dobrze również. Zaciskał zęby, gdy ogrodnik podśmiewał się z niego, kiedy po raz kolejny popełniał ten sam błąd. Oczywiście ten śmiech nie był złośliwy. W końcu sam zaczął się z tego śmiać.
Przypomniało mu się, jak Geoff próbował nauczyć go gry w szachy. Wtedy ta gra wydawała mu się skomplikowana, nie mógł nic zapamiętać, a jeśli zapamiętał, następnego dnia zapominał. Jego ojciec powoli zaczął tracić cierpliwość, więc Liam się poddał, choć to była forma spędzania razem czasu. Potem zastąpiła ją wspólna jazda konna. To zdecydowanie bardziej wolał od siedzenia nad szachownicą oraz dwoma kompletami bierek. Czasami dostawał już oczopląsu.
Zdziwił go nieco fakt, iż z Zaynem to była sama przyjemność. Spokojnie tłumaczył co i jak nawet po kilka razy. Jeśli trzeba było, to więcej. Nie nudziło go to. Nic dziwnego, skoro mówił o tym z takim zaangażowaniem.
Siedzieli przy stoliku na podłodze na poduszkach. Ścierpnięte nogi i bolące pośladki coraz bardziej dawały o sobie znać. Nawet nie zauważyli, kiedy minęły te dwie godziny.
– Może coś teraz obejrzymy? – zaproponował Malik. – Tyłek mi zaraz odpadnie.
– Przydałaby się przerwa – odparł z cichym śmiechem.
Zayn pozwolił Liamowi wybrać film na Netflixie, a sam poszedł przygotować jakąś przekąskę. Przed prysznicem pokroił ziemniaki na frytki, później przyszedł Payne, więc o nich zapomniał. Właściwie wyszło to na plus, ponieważ miał już gotowe, nie musiał się zastanawiać, co zrobić. Wystarczyło tylko usmażyć i doprawić. Postawił na stoliku szklanki, sok w kartonie oraz miseczkę z chipsami.
– Dzisiaj Oscarowo? – zapytał Zayn, widząc na ekranie wybraną Historię małżeńską, gdy dołączył do mężczyzny.
– A dlaczego nie? Wydaje się ciekawe.
– Sprawdźmy.
Wspólne oglądanie filmów powoli stawało się ich małą tradycją, jeśli odwiedzali siebie wieczorami. Czasami przez cały film nie odzywali się, lecz wystarczała im sama wzajemna obecność.
Tym razem również między dwójką mężczyzn panowała cisza. Obaj z zaangażowaniem śledzili losy bohaterów, stając raz po jednej stronie, raz po drugiej. Gdy na ekranie wyświetliły się już napisy końcowe, wciąż milczeli.
– To było... niesamowite – skomentował po chwili Liam. Zająknął się, szukając odpowiedniego słowa, aby opisać to, co czuł po seansie.
– Jak cholera – zgodził się Zayn. – Chyba w niedzielę zrobię sobie maraton z filmami Johansson.
Payne zaśmiał się na jego oświadczenie.
– Życzę powodzenia.
– Ty też możesz przyjść. Będzie weselej – zaproponował, na co w odpowiedzi pokręcił głową.
– Rodzice wracają w niedzielę.
– Boisz się ich?
– Nie chcę narażać cię na utratę tej pracy, więc wolę zostać u siebie.
– Okej, rozumiem.
Zayn wstał z kanapy, zbierając puste naczynia i zanosząc je do kuchni, a opakowanie po soku wyrzucając. Liam zaoferował pomoc, lecz ten odmówił. Szybko zmył szklanki oraz miski, po czym wrócił do salonu. Payne przez ten czas ani na chwilę nie oderwał od niego wzroku, śledząc uważnie każdy jego ruch. Nie mógł nic poradzić na to, że mężczyzna podobał mu się, pociągał go w fizyczny sposób.
Gdzieś głęboko pojawiała się nić pewnego rodzaju niepewności, strachu w związku z tym. Od zawsze był w stu procentach, iż podobały mu się jedynie dziewczyny, a teraz w podobny sposób postrzegał Zayna Malika. Ostatnio coraz częściej budził się z uczuciem, jakby śnił mu się Zayn, lecz nie pamiętał samego snu. Jedynie mógł się domyślać, o czym one były, wnioskując po bolesnej erekcji, której sprawcą najwidoczniej był ogrodnik zajmujący jego myśli od pierwszej chwili po powrocie świadomości.
Jednak nie niepokoił go aż tak bardzo sam pociąg fizyczny do mężczyzny, a uczucie budzące się gdzieś w klatce piersiowej, gdy był w jego towarzystwie albo nawet na samą myśl o nim. Nigdy wcześniej tego nie doświadczył i nie mógł do niczego przypisać, choć się domyślał. Mimo to miał ogromną, iż było to tylko zauroczenie i nic więcej.
– Lubię cię, Zayn – wydusił przyciszonym głosem, jakby właśnie zdradzał największą tajemnicę. Poniekąd tak przecież było. Nie dla niego samego czy Zayna, jednak nie istnieli na tym świecie sami.
Malik uśmiechnął się lekko na to wyznanie.
– Ja ciebie też – przyznał. – Jesteś świetnym i zdolnym facetem, wiesz? Nigdy nie powinieneś w to wątpić. – Położył dłoń na jego policzku, delikatnie gładząc go kciukiem, a serce Liama przyspieszyło swój rytm.
Siedzieli odwróceni do siebie, patrząc sobie w oczy. Payne rozkoszował się dotykiem ciepłej, miękkiej, a zarazem nieco szorstkiej w niektórych miejscach dłoni Zayna.
– Pocałuj mnie – wypowiedział drżącym głosem.
Mężczyzna bez słowa powoli przybliżył swoją twarz do jego, a następnie złożył motyli pocałunek na jego ustach. Zatrzymał się kilka milimetrów od warg Liama, nie przerywając kontaktu wzrokowego, jakby prosząc o zgodę, choć mu na to pozwolił. Payne skinął ledwo zauważalnie głową.
Wtedy Zayn pocałował go znacznie mocniej, znacznie zachłannej. Liam bez chwili wahania odwzajemnił pocałunek, układając dłoń na jego karku. To było zupełnie inne od poprzedniego razu. Smakowali swoich ust nawzajem, nie mogąc się nasycić. Potrzebowali więcej i więcej. Payne pogłębił pocałunek i wsunął palce we włosy mężczyzny. Pociągnął za nie lekko, na co Zayn zareagował cichym mruknięciem w jego usta, przez co dreszcz przebiegł wzdłuż pleców Liama.
Oprzytomnił go dopiero rosnący ucisk w spodniach. Niechętnie odsunął się, spoglądając ogrodnikowi w oczy.
– Coś nie tak?
Liam w odpowiedzi pokręcił głową i zaśmiał się cicho.
– Wszystko w porządku, nie martw się.
– Okej. – Posłał mu ciepły uśmiech, gładząc jego kolano dłonią, na co Payne przygryzł wargę, błagając w myślach, by nie posunął ręki wyżej. Czuł się jak nastolatek.
– Może jeszcze chciałbyś jutro się spotkać?
– Z przyjemnością. Gdzie i kiedy?
– Osiemnasta w kręgielni? Wyślę adres. Zamiast szachów, pogramy w bilard.
– Jeśli mnie nauczysz, to z chęcią.
– Nie widzę problemu – odrzekł Liam z uśmiechem. – Chyba muszę iść, zanim Edgar zamknie drzwi.
– Wtedy przenocujesz u mnie. Mam duże łóżko. – Wzruszył niewinnie ramionami.
– Na pewno kiedyś skorzystam z tej propozycji. Teraz dobranoc.
Zawahał się, czy powinien pocałować go w czoło, tak jak wczoraj on jego, czy może w usta. Zdecydował się jednak złożyć krótki pocałunek na różowych wargach Malika.
– Dobranoc – odpowiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top