never been in love

za to dziękujcie @ewalaura, bo dzięki niej powstała ta część. jest spokojna, ale lubię ją. niestety, nie dałam rady już tego sprawdzić



Liam siedział w aucie, wpatrując się w niewielki drewniany dom. Wokół rosło mnóstwo kwiatów oraz krzewów ozdobnych. Był marzec, więc powoli wszystko budziło się do życia, przybierając kolor soczystej zieleni. Po miesiącu w końcu znalazł czas, aby odwiedzić Zayna. Gdy przyglądał się jego nowemu miejscu zamieszkania, zdał sobie sprawę, że to miejsce idealnie do niego pasowało. W końcu wysiadł, po czym podszedł do drzwi, dzwoniąc dzwonkiem. Nie musiał długo czekać, ponieważ po chwili otworzył mu Zayn ubrany w pstrokatą koszulę, której rękawy podwinął do łokci i odpiął od góry kilka guzików. Jego nogi opinały czarne dopasowane jeansy. Liamowi rzuciła się w oczy zmiana na włosach Malika – boki miał wygolone, a resztę pofarbował na różowo. Uśmiechnął się na ten widok.

– Zajebiste włosy – skomplementował, na co Zayn zareagował śmiechem.

– Dziękuję. Wejdź.

Wpuścił go do środka, gdzie unosił się smakowity zapach czegoś pieczonego, czego nie potrafił nazwać. Na pewno nie było to mięso.

– Zrobiłem obiad, mam nadzieję, że ci posmakuje. Siadaj. – Wskazał na miejsce przy niewielkim drewnianym stole, przy którym stały cztery krzesła. Posłusznie usiadł na jednym z nich, Zayn krzątał się po kuchni. Jadalnia, salon oraz kuchnia były połączone, więc Payne miał na niego świetny widok. Wystrój wnętrza był skromny, żadnych zbędnych przedmiotów.

– Wiesz, że nie musiałeś...

– Cicho. To żaden problem. Poza tym ostatnio polubiłem gotować i wychodzi mi to całkiem nieźle – wyjaśnił Zayn.

– Czyli zaprosiłeś mnie, żeby popisać się przede mną swoimi umiejętnościami kulinarnymi? – Uniósł brew w rozbawieniu, spoglądając na mężczyznę, który w odpowiedzi posłał mu uśmiech pełen pewności siebie.

– Rozgryzłeś mnie, możesz być dumny.

Brakowało mu tego. Odzywek Zayna. Pewności siebie Zayna. Samego Zayna.

Malik postawił na stole pysznie wyglądającą zapiekankę ryżową. Za chwilę dostawił resztę smakołyków, które przyrządził. Liam zaoferował swoją pomoc, lecz ten stanowczo odrzucił ją, zanim dokończył zdanie.

Wszystko smakowało tak, jak wyglądało – pysznie. Payne musiał przyznać Zaynowi rację, że naprawdę wychodziło mu to całkiem nieźle, a nawet lepiej.

Podczas spożywania posiłku Malik opowiadał mu o tym, dlaczego zdecydował się założyć własną firmę. Powody były błahe, krążące wokół głównego, czyli "jestem swoim szefem", sam narzucał sobie terminy. Okazało się, że bardzo mu się to spodobało i odpowiadało mu to. Zdecydowanie wolał prowadzenie firmy od pracy dla kogoś, choć nigdy wcześniej nie przypuszczał, iż tak się właśnie stanie.

Powiedział też, co się działo u niego po tym jak odszedł. Z racji, że Geoff natychmiast kazał opuścić mu zajmowane mieszkanie za stajniami, właściwie nie miał się, gdzie podziać, więc postanowił wrócić do rodziców. Dopiero po miesiącu kupił tę farmę. Niedługo później przyszła myśl o nowej pracy, bo przecież musiał się z czegoś utrzymywać, a oszczędności nie będą wystarczać w nieskończoność. I tak już były bardzo uszczuplone.

Później Liam odwdzięczył mu się tym samym, opowiadając, co zmieniło się u niego, choć wydawało się tego niewiele, dla Liama była to ogromna zmiana.

Po posiłku Malik poczęstował go winem. Sączył je powoli, przyglądając się Liamowi, gdy mówił mu o tym, jakich zdolnych ludzi dzięki swojej pomocy "odkryli" i cieszył się, że pozwolił im zaistnieć na dłużej, otwierając galerię z ich pracami. Przerwał w pewnym momencie, czując na sobie uważny wzrok Zayna.

– Co?

– Nic. – Wzruszył ramionami, lekko się uśmiechając. – Mów dalej.

– Dziwnie się na mnie patrzysz.

– Dziwnie, czyli jak?

Teraz to Payne wzruszył ramionami.

– Rozpraszasz mnie.

Zayn zaśmiał się cicho.

– Wiesz... Po prostu tęskniłem za tobą – wyznał z powagą, a Liam wyprostował się na te słowa, nabierając powietrza. – Cieszę się, że tu jesteś.

– Ja też za tobą tęskniłem – wyjaśnił niepewnie i cicho.

– Trochę trudno było mi się przyzwyczaić do tego, że prawdopodobnie nigdy się już z tobą nie spotkam, a ty prawdopodobnie będziesz żył w przeświadczeniu, że zostawiłem cię celowo.

– Cóż, ale się spotkaliśmy – powiedział głupio, bo nie wiedział, co innego mógł odpowiedzieć. Na usta Zayna wkradł się niewielki uśmiech.

– Chcesz pojeździć konno?

– Słucham?

– Konna przejażdżka. Wiesz, koniem – zaczął powoli tłumaczyć.

– Ugh, wiem, co to. Chce ci się jechać do stadniny? Z tego co wiem najbliższa jest...

– Za domem – oznajmił, przerywając mu, na co Liam uniósł brew. – Mam konie – dodał z dumnym uśmiechem.

– Okej. Z chęcią się z tobą przejadę.

W ciszy i z zafascynowaniem przyglądał się, gdy Zayn szykował konie do podróży. Dał mu też wygodniejsze ubrania, by nie pobrudził swoich.

Zanim jednak poprowadził ich do wielkiego wybiegu, gdzie znajdowały się konie, pokazał Payne'owi całą farmę, swój ogród posadzony od zera. Liam był zdumiony tym, że udało mu się tym wszystkim zajmować samemu. Oprócz dwóch koni, miał też parę królików. Zastanawiał się nad adopcją psa lub dwóch, ponieważ czuł się trochę samotny, a psiaki mogłyby dać nieco więcej życia temu miejscu.

Ostatnio siedział na koniu trzy lata temu, również będąc na przejażdżce z Malikiem i gdy o tym myślał, brakowało mu tego. Prowadzili swoje konie obok siebie po polnej drodze. Wokół rozciągały się pastwiska, a z dala można było dostrzec las. Otaczała ich cisza oraz spokój, przerwane ćwierkaniem ptaków i odgłosami dochodzącymi z innych gospodarstw. W porównaniu do londyńskiego zgiełku, tu Liam miał wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Nie musiał długo zastanawiać się, dlaczego Zayn tak bardzo polubił to miejsce. Wydawało mu się, że i on mógłby je polubić.

– Może zostałbyś na noc? – zapytał Zayn w drodze powrotnej. Dochodziła już siedemnasta, więc powoli zaczynało się zmierzchać i zrobiło się nieco chłodniej.

– Nie, nie będę ci przeszkadzać. Na pewno masz dużo pracy.

– Już się nauczyłem, jak szybko się z tym uwinąć, więc nie zostawię cię na długo. Nie daj się prosić.

– Zayn...

– Stąd jest jakieś dwie godziny drogi do Londynu, plus trzeba doliczyć korki.

– Jest dopiero siedemnasta. Dam radę.

– Tak szybko chcesz ode mnie uciec? Masz jakieś plany na jutro?

– Nie.

– No widzisz. Nie chcesz nadrobić straconego czasu z dawnym przyjacielem? Nawet mam wolny pokój. – Zayn zrobił błagalną minę, Liam nie mógł powstrzymać śmiechu.

– Dobrze, zostanę.

Malik uśmiechnął się zwycięsko.

– Zagramy w szachy, jeśli chcesz.

– Zgadzam się.

Gdy dotarli do posiadłości, Zayn zaprowadził oba konie do stajni. Polecił Liamowi, by poszedł do domu. Lecz ten upierał się, że mu pomoże.

– Liam – zaczął sceptycznie – a wiesz, gdzie co i jak?

Mężczyzna pokręcił głową.

– No właśnie. Pomożesz mi, jeśli wrócisz do domu i poczekasz na mnie. Możesz wziąć prysznic.

Payne przewrócił oczami i skierował się do domu, po tym jak Zayn wyjaśnił mu, gdzie znajdowała się łazienka, czyste ręczniki oraz pozwolił znaleźć sobie jakieś ubrania do spania w szafie w sypialni. Wziął prysznic, po którym udał się do sypialni w samym ręcznikiem przepasanym na biodrach. Czuł się dziwnie, przeszukując koszulki Zayna, a jednocześnie miał wrażenie, że tak właśnie powinno to wszystko wyglądać.

Ubrany zszedł na dół, gdzie usiadł na kanapie w oczekiwaniu na Zayna. Minęło jakieś czterdzieści minut, gdy ten pojawił się z powrotem. Podał mu szachy, oznajmiając, że weźmie szybki prysznic i do niego wróci.

Jak powiedział, tak zrobił, więc niedługo później siedzieli nad szachownicą oraz dwoma kompletami bierek, które Liam ustawił podczas jego prysznica. Nie mógł doczekać się tej rozgrywki. Nie przyznał się Zaynowi, że grywał ze Scarlett. Przez ten czas dużo się nauczył, więc miał większe szanse na wygraną. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Niewiele rozmawiali w czasie gry, skupiając się na niej. Malikowi nie umknęło, iż ruchy Payne'a były bardziej przemyślane oraz pewne. Pochwalił go z cwaniackim uśmiechem.

Zagrali 3 rozgrywki, z czego jedną wygrał Liam. Cieszył się z tego jak dziecko, a Malika aż rozbolał brzuch ze śmiechu.

– Co jest? – zapytał Liam, zauważając, że mina Zayna zrzedła i wyglądał na bardziej przygnębionego oraz zamyślonego. Powoli wkładał bierki do wnętrza szachownicy, łatwo unikając przy tym nieco zmartwionego wzroku Payne'a,

Po chwili milczenia, uniósł spojrzenie, spoglądając w oczy mężczyzny siedzącego naprzeciw niego.

– Chyba nie powinienem ci tego mówić...

Liam zdezorientowany zmarszczył brwi.

– Coś się stało? Jesteś chory? – zaczął panikować, co rozbawiło Zayna, lecz szybko powrócił ponury wyraz twarzy.

– Nie.

– Więc, o co chodzi?

– Na pewno chcesz to wiedzieć?

– Tak. – Skinął pewnie głową. – Bądź ze mną szczery, Zayn.

– Ja... Chyba się w tobie zakochałem.

Słysząc te słowa, Liamowi oddech ugrzązł w gardle. Poczuł, jakby się dusił. Wpatrywał się w Zayna bez żadnych emocji, a ten patrzył na niego, lecz wyglądał, jakby zaczynał żałować swoich słów.

– Nie wiem, co powiedzieć... – wyznał szczerze, chcąc przerwać ciszę coraz bardziej pełną napięcia.

– Nie musisz nic mówić. Chyba ja też powinienem siedzieć cicho. – Spuścił wzrok, oblizując usta.

– Przestań, cieszę się, że mi to powiedziałeś. – Zaklął w myślach, gdy zdał sobie sprawę, jak głupio to brzmiało.

– I co teraz? Zjebałem.

– Nic nie zjebałeś – zapewnił go, po czym na kolanach obszedł stolik do kawy, na którym grali, zbliżając się do Zayna. Obserwował jego reakcję, lecz Malik siedział w bezruchu, nie spuszczając z niego wzroku. Objął go więc ramionami, przytulając do swojego ciała. Bez wahania odwzajemnił ten gest.

Chwilę trwali w tej pozycji, a Payne gładził jego plecy.

Gdy się w końcu od siebie odsunęli, Zayn zapytał szeptem:

– Mogę cię pocałować?

Na usta Liama wkradł się nieśmiały uśmiech. NIe odezwał się, jedynie skinął głową. I nie czekając na reakcję Malika, złączył ich usta w powolnym pocałunku.

Położył dłoń na karku Zayna, rozkoszując się smakiem jego ust, za którym się tak stęsknił. Nawet nie odważył się pomyśleć, że jeszcze będzie mu dane ich posmakować. Te chwile pozostawały tylko w jego snach i nie liczył na ich spełnienie.

Tymczasem klęczał przed Zaynem, w salonie Zayna, chcąc całą tęsknotę przekazać tym pocałunkiem i czuł, że nareszcie znalazł swoje miejsce.

Odsuwając się, uśmiechnęli się w tym samym momencie. Liam wstał, ponieważ kolana zaczynały mu cierpnąć. Malik również się podniósł, robiąc coś, czego drugi się nie spodziewał; wziął go na ręce, co wywołało u Liama krzyk.

– Wariacie! Postaw mnie.

Malik jedynie roześmiał się na jego słowa.

W sypialni położył go na łóżku, po czym sam na nie wszedł, pochylając się nad Liamem i ponownie łącząc ich usta.


Leżeli nago przytuleni do siebie i otuleni pościelą. Liam bawił się włosami Zayna, gdy ten kreślił opuszkami palców wzoru na jego torsie.

– Zdałem sobie z tego sprawę, dopiero gdy odszedłem – odezwał się nagle.

– Z czego? – dopytał.

– Że najprawdopodobniej się w tobie zakochałem.

Malik uniósł się, odwracając głowę, by spojrzeć na Liama.

– Żałujesz czegokolwiek, co się między nami wydarzyło? – zapytał Payne cichym głosem.

– Nie. Niczego. Prawdopodobnie nie bylibyśmy teraz w tym miejscu. Chociaż, znając życie, jak wyjedziesz, tyle będę cię widział. – Z westchnieniem smutku opadł na poduszkę po swojej stronie.

Teraz Liam się podniósł, opierając na łokciu.

– A kto tak powiedział? Tym razem nie pozwolę ci odejść – oznajmił pewnie.

W kąciku ust Zayna zamajaczył chytry uśmieszek.

– Czyżby?

– Mogę ci to obiecać. Łatwo się mnie nie pozbędziesz. – Złożył czuły pocałunek na jego czole.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top