Cz.1 Świadomość
Pierwszy kwiat wyrósł na prawym policzku. Nie był zbytnio widoczny, chyba że za szybko się poruszałaś. Po walce z Froggitem i oswojeniu go, wyruszyłaś z Floweym do niewielkiego domku z uroczą atmosferą wokół, gdy tylko weszliście, przyszła wysoka biała koza mówiąc rożne rzeczy czyli
-Witam, jestem Toriel. Opiekunka tych ruin. Codziennie sprawdzam czy ktoś nie spadł no ale cóż. Miałam przerwę, wybacz. A skoro już tutaj jesteś, moje dziecię, dam ci małą niespodziankę.-Wtedy Toriel zaprowadziła ciebie do jednego z pokoi w długim korytarzu. -To teraz twój pokój. Rozgość się a ja za niedługo przyjdę. Mam coś do zrobienia.- Mhh, nie za bardzo interesował ciebie pobyt tutaj, tylko wydostanie się na zewnątrz.
-Frisk, nie traćmy czasu tutaj. Idźmy do piwnicy! Może tam jest wyjście.-Powiedział Flowey, zaplątany na twoim ramieniu.
Przytaknęłaś i ruszyłaś na dół, tam spotkałaś Toriel, oma ostrzegała ciebie byś wracała na górę, bo ona zniszczy wyjście, i tak dalej...
Ale szłaś za nią.
-Udowodnij. Udowodnij że jesteś na tyle silna by przetrwać!- Wykrzyknęła kozica, wtaczając ciebie w walkę.
Unikałaś wielu kul ognia ale jedna z wielu trafiła ciebie w głowę, łamiąc twoją dusze na dwie części.
Obudziłaś się w łożku, w ruinach, obficie się pociłaś a obok, na dywanie był Flowey.
-Też to widziałem, Frisk...-Odpowiedział kładąc jeden z dwóch liści na drugim.
Dotknęłaś miejsca gdzie przed chwilą ciebie trafiła Toriel.
Nic...Tylko kwiatek, żółty kwiatek spod twoich włosów. Już miałaś trzy na głowie, dwa na prawej nodze i cztery n brzuchu. Zeszłaś do piwnicy i znowu wtoczyłaś się w walkę.
Tym razem trafiła ciebie w rękę, tam też chwilę pózniej wyrósł kolejny kwiat. Znowu w łóżku, znowu obok Floweya.
Niedługo póżniej znowu zginęłaś, i znowu, i znowu.
Twoja prawa skroń była pełna złoto-żółtych kwiatów, za niedługo będą obok oka. Zrezygnowana zeszłaś do piwnicy z Floweyem i tym razem Toriel coś zobaczyła.
-Moje dziecię, wplątałaś sobie te kwiaty?-Zapytała z nutką troski w głosie.
Pokiwałaś głową że nie. Toriel przypatrywała się twoim "ozdobom" i spuściła wzrok.
-Uhm...Przepraszam? Naprawdę byśmy chceli przejść bez walki. Frisk jest zmęczona, ale nie śpiąca. Obydwoje jesteśmy...-Flowey próbował pogadać.
Toriel cicho westchnęła... -No cóż, nie mogę odmówić. Rozumiem że nie chcielibyście tutaj zostać. Ruiny są małe i szybko da się poznać każdy kąt. Nie zatrzymuję was.- Wtedy spojrzała na nas i podeszła przytulając.
Odeszła, a brama była wolna. Przeszliście przez nią.
----
Dobra, niespodzianka jest dzisiaj -u- do kolejnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top