8. Vivien
Pierwszy dzień pracy zdecydowanie nie przebiegł tak, jak sobie to wyobrażałam. Miałam nadzieję, że będzie spokojnie, że stopniowo przyzwyczaję się do nowego środowiska i powoli poznam zespół. Ale oczywiście los postanowił inaczej. Nie minęła nawet godzina, a ja już wpadłam na Jake'a, jakby to było jakieś kosmiczne przeznaczenie, które uparło się, żeby komplikować mi życie.
Na szczęście w kolejnych dniach udało mi się unikać Jake'a i jego przyjaciół. Każdy poranek w pracy przypominał mi grę w chowanego – szybkie spojrzenia, wymijanie ich tras i trzymanie się z daleka od miejsc, w których mogliby być. Brzmiało to trochę absurdalnie, ale dzięki temu mogłam się skupić na pracy.
Praca stylistki była wymagająca, ale dawała mi satysfakcję. Przygotowanie scenicznych stylizacji, wybór odpowiednich ubrań, sprawdzanie szczegółów – to wszystko pozwalało mi na chwilę zapomnieć o niezręcznościach z Jake'iem. A jednak, mimo że próbowałam odciąć się od tego emocjonalnie, nie mogłam pozbyć się myśli, że przecież nie da się wiecznie unikać kogoś, z kim tak wiele nas łączyło. Czułam, że prędzej czy później będę musiała stawić temu czoła.
Jednak na razie, przynajmniej na chwilę, cieszyłam się, że udawało mi się trzymać dystans.
Nie mogłam go jednak unikać w nieskończoność, ponieważ na dzisiejsze przymiarki mieli przychodzić wszyscyy członkowie zespołu. Cieszyłam się, że Jake akurat miał być ostatni. Pozwoli mi to na wykonanie pracy jak należy zanim się pojawi.
Siedziałam w garderobie, przygotowując stylizacje na dzisiejsze przymiarki, gdy drzwi otworzyły się i do środka wszedł Sunoo. Uśmiechał się szeroko, jak to miał w zwyczaju, a jego pozytywna energia natychmiast wypełniła pomieszczenie. Ulżyło mi – Sunoo zawsze wydawał się najbardziej przystępny z całej grupy.
– Hej, Vivien! – przywitał się, siadając na krześle obok mnie. – Co dzisiaj dla mnie masz?
– Cześć, Sunoo – odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech. Wyciągnęłam w jego stronę przygotowaną stylizację. – To twoje. Powinno ci pasować, ale jakby coś było nie tak, daj znać.
Sunoo obejrzał ubrania z zainteresowaniem, przysuwając je bliżej, jakby chciał je dokładnie przeanalizować.
– Wygląda super – stwierdził zadowolony, znikając za parawanem, by przymierzyć zestaw.
Byłam wdzięczna, że to właśnie Sunoo przyszedł jako pierwszy. Z jego wyluzowanym podejściem mogłam spokojnie pracować, nie myśląc o tym, co mnie czeka, gdy przyjdzie czas na Jake'a. Każda rozmowa z Sunoo była lekka, pełna uśmiechów – i na razie tylko to się liczyło.
– Jak ty to robisz? – zapytał zdziwiony, gdy przymierzył pierwszy zestaw, obracając się przed lustrem i patrząc na siebie z zachwytem.
Uśmiechnęłam się pod nosem, obserwując jego reakcję. Sunoo miał w sobie naturalną radość, która sprawiała, że każda chwila przy nim była mniej stresująca. Jego pozytywna energia była zaraźliwa.
– Robię co mogę – odpowiedziałam skromnie, poprawiając mankiet jego kurtki. – Po prostu staram się dopasować stylizacje do waszej osobowości.
– No to trafiłaś w dziesiątkę – powiedział, zerkając na siebie w lustrze raz jeszcze. – Wyglądam jak milion dolarów.
Zaśmiałam się cicho, bo Sunoo miał tę niezwykłą umiejętność, by podchodzić do wszystkiego z humorem i pewnością siebie. Jego zachwyt nad stylizacją i swobodna rozmowa sprawiały, że choć na chwilę mogłam przestać myśleć o nadchodzącej chwili, gdy Jake w końcu wejdzie do pokoju na swoje przymiarki.
– Cieszę się, że ci się podoba – odpowiedziałam. – Masz oko do detali, Sunoo.
– Dzięki! – Sunoo uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko, po czym dodał: – Ale nie martw się, wszyscy doceniają twoją pracę. Jake też pewnie nie może się doczekać, żeby zobaczyć, co dla niego przygotowałaś.
Na dźwięk jego imienia serce mi zadrżało, ale starałam się to zignorować.
– Sunoo, mów co wiesz – rzuciłam, próbując zachować spokój, choć serce zaczęło mi bić szybciej.
Sunoo uniósł brwi, a na jego twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech.
– Wszystko – odpowiedział z udawaną powagą, patrząc mi prosto w oczy.
Złożyłam ręce na piersi, unosząc brew. Sunoo był sprytny, a ja wiedziałam, że nie puści tego tak łatwo.
– A konkretnie? – zapytałam, próbując wyciągnąć od niego coś więcej.
– No dobra, może nie wszystko, ale znam zarys całej sytuacji – dodał Sunoo z lekkim uśmiechem, zadowolony, że udało mu się wzbudzić moją ciekawość.
Właśnie wtedy drzwi do garderoby otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a do środka wszedł Jake. Zatrzymał się na moment, jakby nie spodziewał się mnie tu zobaczyć. Jego wzrok szybko przeszedł na Sunoo, jakby desperacko próbował uniknąć spotkania naszych oczu.
– Sunoo, szukałem cię – powiedział, unosząc lekko rękę, by przyciągnąć jego uwagę. – Czas na twoje nagrywki.
Sunoo, jakby nic się nie stało, rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie i wstał, poprawiając swój przymierzony zestaw.
– No to idę, ale pamiętaj, Vivien, nie daj się stresowi – dodał, puściwszy mi oczko, a potem skierował się do wyjścia.
Zostaliśmy z Jake'iem sami, a w pokoju zapadła niekomfortowa cisza. Nie wiedziałam co robić. Nie byłam na to przygotowana.
Gdy drzwi zamknęły się za Sunoo, cisza w pokoju stała się jeszcze bardziej przytłaczająca. Czułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej, a ręce lekko drżały. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Nie byłam przygotowana na to, by stanąć twarzą w twarz z Jake'iem, a już na pewno nie teraz, gdy wszystko między nami było tak skomplikowane.
Przez chwilę żadne z nas się nie odezwało. Jake stał nieruchomo, jakby nie do końca wiedział, co zrobić. W końcu odezwał się, łamiąc tę nieznośną ciszę.
– Vivien, możemy porozmawiać?
Jego głos był cichy, niemal ostrożny, jakby sam nie był pewien, czy to dobry moment. Miałam ochotę uciec, zniknąć, ale wiedziałam, że muszę stawić czoła tej rozmowie, wcześniej czy później.
– Jake, nie teraz. W tej chwili chciałabym zrobić te przymiarki bez zbędnych problemów.
– Jestem dla ciebie problemem?
Jego pytanie zabrzmiało jak cios w serce. Zastanawiałam się, jak odpowiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Jake wyglądał na zmartwionego, ale jego oczy były pełne niedowierzania i bólu.
– To nie o to chodzi – zaczęłam, próbując zachować spokój. – Chcę po prostu skupić się na pracy. To wszystko.
Jake kiwnął głową, ale nie wyglądał na przekonanego. Wzrok miał wpatrzony w podłogę, jakby próbował zrozumieć, co się właściwie stało.
– Rozumiem – powiedział cicho. – Ale jeśli będziesz chciała wcześniej porozmawiać, jestem tutaj.
Odpowiedziałam tylko lekkim skinieniem głowy. Czułam, jakby między nami wisiała niewidzialna ściana, której nie mogłam przebić. Jake odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie samą w garderobie.
Teraz mogłam wziąć głęboki oddech i skupić się na swojej pracy. Przynajmniej przez chwilę, zanim znowu będę musiała zmierzyć się z tymi wszystkimi emocjami.
Od Autorki: Więc tak jak chcieliście, robimy maratonik w ten weekend. Dziś pierwszy rozdział. Jutro powinny pojawić się dwa. Mam nadzieję, że czekacie.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top