6. Vivien
Minął tydzień od spotkania z Jake'iem, a ja nadal nie mogłam pozbyć się wyrzutów sumienia, które ciążyły mi przez to, jak potoczyła się nasza rozmowa. Nie wiedziałam, co mną wtedy kierowało, kiedy poprosiłam, by nasze relacje były tylko "czysto zawodowe". Te słowa brzmiały zimno, nienaturalnie, jakby nie należały do mnie. A przecież wcale tak nie chciałam. Chciałam czegoś zupełnie innego.
Siedziałam przy biurku, wpatrując się w ekran laptopa, próbując się skupić na pracy, ale myśli wciąż krążyły wokół Jake'a. Co by było, gdybym powiedziała coś innego? Gdybym była szczera i przyznała, co naprawdę czuję?
Westchnęłam ciężko, przerywając swoje rozważania. Zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu ciągle wracać do tego momentu. Stało się. Teraz jednak musiałam zdecydować, co dalej.
Podniosłam telefon, mając w głowie myśl, żeby do niego napisać. Kilka słów – wystarczyłoby, żeby coś naprawić. Ale palce zawisły nad klawiaturą, a ja znowu wątpiłam. Czy miałoby to sens? Czy Jake chciałby jeszcze ze mną rozmawiać po tym, jak go potraktowałam?
Zrezygnowana odłożyłam telefon na biurko. Czułam, że napisanie wiadomości do Jake'a nie miało większego sensu. Jeśli chciałam to naprawić, musiałam to zrobić osobiście.
Drzwi do mojego pokoju uchyliły się cicho, a do środka wszedł Sehun. Zatrzymał się przy wejściu, patrząc na mnie uważnie.
– Gotowa? Musimy jechać do pracy – zapytał spokojnym tonem, ale jego spojrzenie zdradzało, że dostrzegł moje napięcie.
Próbowałam się uśmiechnąć, choć w środku czułam ogromny chaos.
– Tak, zaraz będę gotowa – odpowiedziałam, wstając z miejsca i sięgając po torbę.
Sehun nie ruszył się z miejsca.
– Wszystko w porządku? – zapytał, wyczuwając, że coś jest nie tak.
Zastanawiałam się przez chwilę, czy powinnam z nim o tym porozmawiać. W końcu znał Jake'a lepiej niż ktokolwiek inny. Może to on mógłby mi pomóc zrozumieć, co teraz zrobić.
– Naprawdę muszę tam jechać?- jęknęłam zrezygnowana.
– Boisz się spotkać Jake'a?
Sehun spojrzał na mnie ze zrozumieniem, opierając się o framugę drzwi.
– Gdybym mogła, cofnęłabym to, co powiedziałam – wyznałam, czując, jak ciężar tej myśli nie daje mi spokoju. – Bardzo tego żałuję.
Sehun westchnął, jakby szukał właściwych słów.
– Jake to dobry chłopak, Vivien. Jeśli żałujesz, to po prostu z nim porozmawiaj. Tylko w ten sposób możesz to naprawić.
Spojrzałam na niego niepewnie, a on kontynuował.
– On prawdopodobnie też nie wie, co teraz myśleć. Ale jedyne, co możecie zrobić, to wyjaśnić to sobie bez niedopowiedzeń. – Mówił łagodnie, jakby chciał mi dodać odwagi.
– Myślisz, że mi wybaczy? – zapytałam cicho, choć wiedziałam, że odpowiedź nie leży w rękach Sehuna.
– Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz – odparł, po czym dodał z uśmiechem: – Ale znam go lepiej niż ty. Myślę, że warto spróbować.
– Może masz rację – odpowiedziałam niepewnie, spoglądając na Sehuna. Ale w głowie wciąż kłębiły się pytania. Może warto spróbować, ale najpierw musiałam przetrwać pierwszy dzień w pracy. Pracy u jego boku, co wydawało się w tej chwili niewykonalne. Bo niby jak miałam się zachować? Udawać, że się nie znamy? Że nic się nie wydarzyło?
Sehun podniósł brew, jakby odczytując moje myśli.
– Dasz radę, Vivien. Po prostu bądź sobą. To najlepsze, co możesz zrobić. Nie ma sensu udawać, że się nie znacie, ale też nie musisz od razu wchodzić w głęboką rozmowę. Zaczekaj, zobacz, jak on zareaguje.
Westchnęłam, czując, jak ciężar tej sytuacji znów mnie przytłacza.
– Wiesz, że to nie jest takie proste. – Spojrzałam na niego z lekką bezradnością w oczach.
Sehun podszedł i położył dłoń na moim ramieniu.
– Nigdy nie jest proste, Viv. Ale unikanie tego nie pomoże.
Zebraliśmy się i ruszyliśmy do wytwórni, gdzie miałam rozpocząć pracę jako stylistka. W samochodzie panowała cisza. Sehun siedział za kierownicą, a ja wpatrywałam się w mijające za oknem krajobrazy, próbując uspokoić myśli. Wiedziałam, że nie będzie łatwo. Praca u boku Jake'a, po tym, co się wydarzyło, wydawała się wyzwaniem, na które nie byłam gotowa.
Kiedy dotarliśmy pod budynek, poczułam, jak mój żołądek się zaciska. Sehun spojrzał na mnie kątem oka.
– Będziesz świetna – rzucił pokrzepiająco, zanim wysiedliśmy z samochodu.
– Obyś miał rację – mruknęłam, wychodząc z pojazdu i ruszając w stronę wejścia. W głowie przewijały się wszystkie scenariusze tego, co mogło mnie czekać w środku.
W jednej chwili zaczęłam żałować, że zgodziłam się na propozycję ojca. Był teraz nie tylko moim ojcem, ale i szefem, a to tylko potęgowało stres. Każdy krok w stronę wejścia wytwórni wydawał się cięższy, jakbym niosła na barkach cały ciężar świata. Bałam się tej pracy, bałam się spotkania z Jake'iem, bałam się, że nie podołam.
Próbowałam skupić się na czymś innym – na swojej nowej roli, na obowiązkach, które miały mnie czekać. Stylistka. Praca z artystami, kreowanie wizerunków. To było coś, czym zawsze chciałam się zajmować, ale teraz, w tym kontekście, wydawało się to bardziej przerażające niż ekscytujące.
Z zamyślenia wyrwało mnie nagłe zderzenie. Wpadłam na kogoś, a kiedy uniosłam wzrok, serce zamarło mi na moment. Jake. Oczywiście, że to musiał być on. Los zdecydowanie nie był po mojej stronie.
– Vivien – powiedział, spoglądając na mnie zaskoczony, ale i wyraźnie zmieszany.
– Przepraszam – wydusiłam, próbując szybko się wycofać, ale jego wzrok mnie zatrzymał. Czułam, jak robi mi się gorąco, a emocje, które próbowałam stłumić przez ostatni tydzień, wróciły ze zdwojoną siłą.
– Nie musisz przepraszać – odparł, ale ton jego głosu wskazywał na to, że oboje wiedzieliśmy, że nie chodzi tylko o przypadkowe zderzenie.
Spuściłam wzrok na moje buty, czując, jak moje serce bije mocniej. Nie miałam odwagi spojrzeć mu prosto w oczy. Wiedziałam, że nie chodziło tylko o nasze przypadkowe zderzenie, ale o wszystko, co wydarzyło się między nami.
– Vivien – odezwał się znowu, tym razem ciszej, jakby chciał mi dać szansę na odpowiedź. – Naprawdę tego chcesz? Naprawdę to miałaś na myśli podczas naszego spotkania?
Każde słowo wbijało się we mnie jak szpilka. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Część mnie chciała się wycofać, uciec i nigdy nie wracać do tej rozmowy, ale wiedziałam, że muszę zmierzyć się z tym, co powiedziałam.
– A jak sobie to wyobrażasz, Jake? Będziemy w końcu razem pracować.
Jake westchnął, jakby ważył swoje słowa, zanim odpowiedział.
– Nie wiem, Vivien – powiedział w końcu. – Ale wiem jedno: udawanie, że nic nas nie łączyło, nie jest rozwiązaniem. Nie mogę po prostu zapomnieć o tym, co się stało.
W końcu podniosłam na niego wzrok, czując, jak trudne emocje ściskają mnie w środku. Miał rację. Nie dało się tego po prostu wymazać. Ale ja... ja bałam się, co będzie dalej.
– A jeśli to tylko wszystko skomplikuje? – zapytałam, niepewnie krzyżując ręce na piersi. – Nie chcę, żeby nasza praca na tym ucierpiała, a zwłaszcza twoja. Jesteś idolem, Jake.
Jake pokręcił głową, jakby próbował zrozumieć moje obawy, ale w jego oczach widziałam, że miał inne zdanie.
– A co, jeśli nie ma innego wyjścia? – zapytał cicho, patrząc na mnie z determinacją. – Może to wszystko już jest skomplikowane i to, co próbujemy zrobić, tylko pogarsza sytuację. Nie chodzi tylko o moją karierę, Vivien. Nie jestem w stanie tak po prostu zapomnieć o tym, co między nami było i co może jeszcze być.
Wpatrywałam się w niego, próbując przetrawić te słowa. Czy miał rację? Czy to, że próbowałam odsunąć się od niego, sprawiało, że wszystko stało się jeszcze trudniejsze?
– Nie chciałam, żebyś musiał wybierać – szepnęłam. – To nigdy nie miało cię zranić.
Od Autorki: Nie do końca planowałam dzisiaj rozdział Jake'a, ale wiedziałam, że tutaj rozdział napiszę najszybciej, więc z korzyścią dla was, ponieważ rozdziały pojawiają się częściej niż zapowiadałam.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top