28. Jake

Kilka dni pełnych napięć, rozmów i wywiadów dało mi wiele do myślenia. Może z początku wątpiłem, czy to była dobra decyzja, by ujawnić nasz związek w tak szybki i bezpośredni sposób. Jednak im więcej czasu mijało, tym bardziej byłem przekonany, że pomimo całego zamieszania wokół nas, to była właściwa decyzja.

Oczywiście, były momenty, gdy zastanawiałem się, czy postąpiliśmy pochopnie. Media rzuciły się na ten temat jak sępy, a niektóre komentarze nie były przychylne. Próbowałem się tym nie przejmować, choć nie było to łatwe – zwłaszcza, gdy widziałem, jak wpływa to na Vivien.

Ale w głębi duszy wiedziałem, że zrobiliśmy to nie tylko dla nas, ale i dla innych. Ukrywanie się i ciągłe unikanie spojrzeń nie miało sensu, skoro mieliśmy być razem. Wiedziałem, że w ten sposób mogę chronić Vivien i nasze uczucia przed niekończącymi się plotkami.

Heeseung, który opublikował swój związek, również dał mi siłę i wsparcie. Nie musiał tego robić, ale chciał, byśmy poczuli się mniej osamotnieni w tym całym medialnym chaosie. Dzięki niemu i reszcie zespołu, która stała za mną murem, zrozumiałem, że nie jesteśmy w tym sami.

Teraz, gdy patrzyłem wstecz na te dni pełne napięć, czułem, że podjęliśmy dobrą decyzję.

Dzisiaj miałem kolejny wywiad, a pytania, jak zwykle, krążyły wokół mojego związku z Vivien. Mimo że przygotowywałem się do tych rozmów i znałem odpowiedzi niemal na pamięć, czułem, że każda taka sesja wyczerpywała mnie coraz bardziej.

Dziennikarz starał się być uprzejmy, ale wyczuwałem, że zależy mu głównie na szczegółach i emocjach – tych, które zadowoliłyby opinię publiczną, a niekoniecznie na tym, co naprawdę czuję. Zadawał kolejne pytania o nasze plany, reakcje rodziny, presję mediów i konsekwencje dla zespołu.

– Czy uważasz, że decyzja o ujawnieniu związku była właściwa? – zapytał z lekkim uśmiechem, jakby chciał mnie podpuścić.

Zebrałem myśli, starając się odpowiedzieć szczerze, ale i dyplomatycznie.

– Tak, uważam, że była właściwa – odpowiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. – Kiedy kogoś kochasz, nie chcesz się ukrywać ani udawać, że ta osoba nie istnieje. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy to rozumieją i akceptują, ale to była nasza decyzja, i staliśmy za nią oboje.

Kolejne pytania padły jak z automatu, ale moja pewność siebie rosła z każdym słowem. Wiedziałem, że za każdym razem, gdy broniłem naszej decyzji, pokazywałem światu, jak ważna jest Vivien dla mnie.

Gdy skończyłem wywiad, ruszyłem do garderoby, gdzie czekała na mnie Vivien. Kiedy tylko ją zobaczyłem, poczułem, jak napięcie, które gromadziło się przez cały dzień, zaczyna topnieć. Siedziała na kanapie, przeglądając coś na telefonie, ale na mój widok natychmiast podniosła głowę i uśmiechnęła się.

– Jak poszło? – zapytała, odkładając telefon na bok.

Podszedłem do niej i usiadłem obok, wzdychając ciężko.

– Całkiem dobrze, ale jestem wyczerpany tymi wszystkimi pytaniami o nas – przyznałem, delikatnie chwytając jej dłoń. – Miałem wrażenie, że bardziej byli zainteresowani sensacją niż tym, co tak naprawdę myślę.

Vivien ścisnęła moją dłoń i pochyliła się, by oprzeć głowę na moim ramieniu.

– Wiesz, że to tylko chwilowe, prawda? Wkrótce media przestaną się tym interesować – szepnęła uspokajająco.

– Mam taką nadzieję – odpowiedziałem, wtulając się w nią. – Ale cieszę się, że jesteś tutaj ze mną.

– Muszę dopilnować, byś dotarł na kolację w naszym domu – zaśmiała się Vivien, odchylając się, by spojrzeć mi w oczy. – Mój ojciec mnie zabije, jeśli się nie pojawimy. Musimy tam iść.

Westchnąłem, uśmiechając się lekko, choć w środku czułem delikatne napięcie. Wiedziałem, że Vivien ma rację, ale perspektywa wspólnego wieczoru w jej domu była wyzwaniem. Była to pierwsza kolacja z jej rodziną, odkąd nasz związek stał się publiczny, a reakcje jej ojca były co najmniej... mieszane.

– W porządku – odparłem, starając się przyjąć swobodny ton. – Dla ciebie zniosę to wszystko. Choć nie obiecuję, że się nie stresuję.

Vivien zaśmiała się, głaszcząc moją dłoń.

– Będzie dobrze. Będę tam przy tobie przez cały czas.

Chwilę później udaliśmy się na parking do mojego auta. Byłem tak zestresowany, że tym razem to Vivien usiadła za kierownicą.

Patrzyłem, jak pewnie trzyma dłonie na kierownicy, a jej skupiony wyraz twarzy pomagał mi się nieco uspokoić. Samochód płynnie mknął przez miasto, podczas gdy ja próbowałem uspokoić swoje myśli.

– Cieszę się, że przejęłaś prowadzenie – przyznałem, próbując zażartować. – Nie jestem pewien, czy udałoby mi się bezpiecznie dotrzeć.

Vivien spojrzała na mnie z uśmiechem, w którym było więcej wsparcia, niż mogłem oczekiwać.

– Wiem, że się stresujesz, ale naprawdę damy sobie radę. Pamiętaj, że nie jesteś sam.

– Uspokoił się trochę twój ojciec? Chce wiedzieć co mnie czeka w twoim domu– zapytałem.

Vivien zerknęła na mnie z lekkim uśmiechem, choć było w nim trochę napięcia.

– Powiedzmy, że... przyzwyczaił się do tej myśli, ale wiesz, jaki jest. Nadal uważa, że mógłby wybrać dla mnie kogoś lepszego.

Westchnąłem, próbując zachować spokój.

– Świetnie, czyli nie muszę się spodziewać otwartych ramion.

Vivien parsknęła śmiechem.

– Może nie otwarte ramiona, ale nie musisz się aż tak martwić. Po prostu bądź sobą. I pamiętaj, że ja jestem po twojej stronie.

To mnie trochę uspokoiło. Przypominałem sobie, że walczyła o nasz związek z całą swoją determinacją. Wziąłem głęboki oddech, czując, że choć czekało mnie trudne spotkanie, to przynajmniej mieliśmy siebie.

Gdy dojechaliśmy na miejsce zmroziło mnie i nie mogłem wysiąść z auta. Vivien spojrzała na mnie, zauważając moje zawahanie. Delikatnie dotknęła mojej dłoni, próbując dodać mi otuchy.

– Hej, dasz radę. Jestem tu z tobą – powiedziała cicho, uśmiechając się łagodnie.

Zebrałem się na odwagę, wypuszczając powoli powietrze, i skinąłem głową. Wysiadłem z auta, choć moje nogi wydawały się cięższe niż zwykle. Razem ruszyliśmy w stronę drzwi. Gdy tylko przekroczyliśmy próg, usłyszałem dźwięk kroków i już wiedziałem, że spotkanie z jej ojcem nie będzie łatwe.

- W końcu przyjechaliście- głos ojca Vivien rozbrzmiał w korytarzu, mocny i nieco oschły.

Staliśmy na progu, a ja poczułem, jak jego spojrzenie przeszywa mnie na wskroś. Wziąłem głęboki oddech, starając się zachować spokój.

– Tak, przepraszamy za spóźnienie – odpowiedziała Vivien, próbując rozładować napięcie lekkim uśmiechem.

Jej ojciec skinął głową, ale jego wzrok nadal spoczywał na mnie. Przełknąłem ślinę, starając się nie zdradzić zdenerwowania.

– Chodźcie do salonu – rzucił krótko, odwracając się na pięcie.

Vivien złapała mnie za rękę i ścisnęła ją lekko, dając mi do zrozumienia, że nie jestem sam.

Prowadziła mnie przez dom, w którym panowała ciężka atmosfera. Czułem się, jakby każdy krok w głąb tego miejsca pogłębiały mój stres. Gdy weszliśmy do salonu, czekała tam już reszta rodziny, w tym Sehun, który próbował mnie wesprzeć łagodnym uśmiechem. Ale wzrok ojca Vivien pozostawał surowy.

Usiedliśmy naprzeciw niego, a ja miałem wrażenie, że wszyscy czekają na jakieś wyjaśnienie z mojej strony. Vivien wyprostowała się i zaczęła mówić:

– Chciałam, żebyście wszyscy wiedzieli, że to była moja decyzja. Jake zawsze dbał o to, by robić wszystko, co w jego mocy, żeby mnie wspierać i chronić. Nasz związek... to coś, czego oboje bardzo chcieliśmy.

Ojciec spojrzał na nią, a potem przeniósł wzrok na mnie.

– To nie chodzi tylko o ciebie, Vivien. Ten związek to również odpowiedzialność. Czy jesteś świadom, Jake, co to oznacza dla twojej kariery i dla naszej rodziny?

Przytaknąłem, czując ciężar jego słów. Wiedziałem, że nic, co powiem, nie zmieni od razu jego podejścia, ale miałem nadzieję, że moje szczere intencje w końcu przemówią same za siebie.

– Jestem świadom – odpowiedziałem z pełnym przekonaniem. – I zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby pokazać, że traktuję tę relację poważnie i z szacunkiem, jaki Vivien zasługuje.

Cisza w pokoju wydawała się nie mieć końca, ale wtedy Sehun przemówił:

– Może powinniśmy wszyscy dać im trochę czasu, żeby udowodnili, że potrafią sobie z tym poradzić?

Ojciec Vivien popatrzył na mnie i odetchnął głęboko, nieco łagodniejąc. Choć nie dał tego otwarcie po sobie poznać, w jego spojrzeniu dostrzegłem cień akceptacji. Był to dla mnie mały znak, że teraz będzie odrobinę łatwiej, ponieważ rodzina dziewczyny nie była już tak bardzo przeciwna naszemu związkowi. Wiedziałem to.

Od Autorki: Kochani! Został nam już tylko epilog, który pojawi się 31.10 o godzinie 18.00

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top