27. Vivien

Wiedzieliśmy, że nie których rzeczy nie unikniemy, więc tylko przyspieszyliśmy bieg wydarzeń. Wiedzieliśmy, że media drążą temat wokół nas i była to tylko kwestia czasu, aż wszystko wyjdzie na jaw. Po rozmowie z zespołem podjęliśmy decyzję, że najzwyczajniej w świecie opublikujemy informację o naszym związku. To samo miał zrobić Heeseung, który w ten sposób chciał okazać nam wsparcie.

Kiedy tylko podjęliśmy decyzję, czułam, jak ciężar niepewności powoli zaczyna znikać. Byliśmy świadomi, że czeka nas burza medialna, ale wiedzieliśmy też, że stawiając czoła temu razem, okażemy swoją determinację i uczucia.

Jake uścisnął moją dłoń, spoglądając na mnie z tym samym spokojem, który zawsze mnie wzmacniał.

– Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? – zapytał jeszcze raz.

– Tak, jestem – odpowiedziałam zdecydowanie. – Zbyt długo żyłam w ukryciu i uciekałam przed tym, co czuję.

Jake skinął głową z lekkim uśmiechem, jakby ten moment był dla niego równie ważny jak dla mnie. Czułam, jak serce bije mi szybciej, ale jednocześnie ogarniało mnie uczucie spokoju, wiedząc, że zrobimy to razem.

Kilka godzin później, po rozmowie z menedżerem i pozostałymi członkami zespołu, Jake opublikował post: prosty, ale wymowny. Zdjęcie, które zrobił tamtej nocy pod gwiazdami, z krótkim podpisem: "Jestem szczęściarzem."

Wiedziałam, że reakcje mogą być różne, ale teraz, trzymając się za ręce i patrząc na siebie nawzajem, miałam poczucie, że zrobiliśmy coś, co naprawdę miało znaczenie.

Wtuliłam się mocniej w Jake'a, czując jego ciepło i bijące serce. Leżeliśmy razem na jego łóżku, a cisza między nami była pełna spokoju i wzajemnego zrozumienia. Jego dłoń powoli przesunęła się po moich plecach, delikatnie mnie przyciągając, jakby chciał mnie chronić przed całym światem.

– Wiesz, że cokolwiek się wydarzy, damy radę – powiedział cicho, jego głos był pełen pewności i troski.

Zamknęłam oczy, wsłuchując się w jego oddech, który działał na mnie kojąco.

– Wiem – szepnęłam, wtulając się jeszcze bardziej.

Jake uśmiechnął się lekko, patrząc w sufit, a jego dłoń dalej powoli głaskała mnie po plecach.

– Wiesz, czasami się cieszę, że posłuchałem rad Heeseunga – powiedział z rozbawieniem w głosie. – Gdyby nie on, pewnie bym nie odważył się podejść do ciebie w odpowiedni sposób i trochę odpuścić. Na początku byłem trochę zbyt natarczywy, a on wytłumaczył mi co powinienem zrobić.

Spojrzałam na niego z czułością, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

– Czyli jednak coś mu zawdzięczamy – zaśmiałam się. – Ale nie mów mu tego, bo jeszcze urośnie mu ego.

Jake zachichotał, delikatnie przyciągając mnie bliżej.

– Tajemnica jest bezpieczna – szepnął, patrząc mi głęboko w oczy.

Przysunęłam się bliżej, nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry. Poczułam jego oddech na skórze, a serce zaczęło mi bić szybciej. Delikatnie musnęłam jego usta, a Jake odpowiedział na pocałunek, obejmując mnie mocniej.

Ten moment wydawał się idealny, jakby czas na chwilę się zatrzymał. Nasze pocałunki były pełne czułości i spokoju, jakbyśmy oboje wiedzieli, że nic więcej nie potrzebujemy.

Usłyszeliśmy nagłe pukanie do drzwi i oboje momentalnie odsunęliśmy się od siebie, próbując uspokoić nasze oddechy. Jake westchnął i przewrócił oczami, uśmiechając się z lekkim rozbawieniem.

– Przepraszam za to – szepnął, nachylając się, by dać mi jeszcze jeden szybki pocałunek.

– Jake? Czy jest z tobą Vivien? – usłyszeliśmy głos menadżera zza drzwi.

Słysząc pytanie menadżera, oboje zesztywnieliśmy. Spojrzałam na Jake'a z niepokojem, ale on tylko uśmiechnął się uspokajająco, próbując dodać mi otuchy.

– Jake? Vivien? – zawołał menadżer. – Twój brat przyjechał, Vivien. Czeka na dole.

Spojrzałam na Jake'a z mieszanką zaskoczenia i niepokoju. Wiedziałam, że brat martwił się o mnie, ale nie sądziłam, że pojawi się bez zapowiedzi. Jake uśmiechnął się delikatnie, próbując mnie uspokoić.

– Damy radę – wyszeptał, głaszcząc mnie po dłoni.

Przytaknęłam, czując, jak moje serce bije szybciej. Wzięłam głęboki oddech i podniosłam się, przygotowując się na spotkanie z bratem. Wiedziałam, że to czas wrócić do domu i stawić czoła ojcu. Sehun po to przyjechał. Miał zabrać mnie do domu.

Poczułam, jak serce zaczyna bić szybciej, a żołądek zaciska się ze stresu. Wiedziałam, że to spotkanie nie będzie łatwe. Jake wyciągnął rękę, delikatnie chwytając moją dłoń, jakby chciał przekazać mi odrobinę swojego spokoju i siły.

– Jeśli będziesz potrzebować mnie, jestem tuż obok – powiedział cicho, a jego głos brzmiał kojąco. Przytaknęłam, choć wiedziałam, że muszę stawić czoła bratu i ojcu sama.

Gdy zeszłam na dół, zobaczyłam Sehuna stojącego w drzwiach. Jego twarz wyrażała powagę, ale w oczach widziałam troskę. Wiedziałam, że nie przyszedł po to, by osądzać, ale by upewnić się, że jestem bezpieczna.

– Vivien, czas wracać do domu – powiedział łagodnie, choć w jego głosie było coś nieznoszącego sprzeciwu.

Poczułam dłoń Jake'a na moim ramieniu, dodającą mi odwagi. Przytaknęłam bratu, wiedząc, że to dopiero początek trudnych rozmów, które czekały na mnie w domu.

W ciszy opuściliśmy dorm i ruszyliśmy w stronę zaparkowanego samochodu. Jake odprowadził mnie aż do drzwi auta, nie puszczając mojej dłoni ani na moment. Czułam, jak bardzo nie chciał mnie teraz zostawiać samej.

Sehun otworzył drzwi od strony pasażera i gestem zaprosił mnie do środka, a ja z wahaniem puściłam rękę Jake'a. Spojrzałam na niego jeszcze raz, próbując zachować w pamięci jego ciepły uśmiech, który teraz dodawał mi otuchy.

– Będę czekał na wiadomość – powiedział cicho, a jego wzrok mówił więcej niż słowa.

Przytaknęłam, starając się powstrzymać łzy. Wsiadłam do auta, czując narastające napięcie. Sehun zamknął drzwi, obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Po chwili ruszyliśmy w stronę mojego domu. W środku panowała cisza, którą wypełniały jedynie odgłosy mijających ulic i moje bijące serce.

– Ojciec jest bardzo wkurzony?- zapytałam cicho, nawet nie patrząc na mojego brata.

Sehun westchnął ciężko, nie odrywając wzroku od drogi.

– Wkurzony to mało powiedziane – odpowiedział po chwili, a jego głos zabrzmiał twardo, choć starał się być delikatny. – Martwi się o ciebie, ale nie podoba mu się to, co robisz. Masz u niego przechlapane, Vivien.

Poczułam, jak moje serce kurczy się ze strachu, ale też z frustracji. Czułam się, jakbym była w potrzasku między tym, czego pragnęłam, a tym, co było oczekiwane.

– A ty? – spytałam, nie mogąc powstrzymać drżenia w głosie. – Też jesteś na mnie zły?

Sehun przez chwilę milczał, a potem zerknął na mnie kątem oka.

– Martwię się o ciebie, Viv. Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa, ale... musisz zrozumieć, że nie wszyscy to zaakceptują. Ojciec... – urwał, z wahaniem. – On po prostu nie chce, żebyś cierpiała.

Odwróciłam wzrok, patrząc na mijające za oknem światła ulic.

– On bardziej się martwi o reputację i pieniądze niż o to czy będę cierpiała.

Sehun spojrzał na mnie z dezaprobatą, ale nie zaprzeczył. Wiedziałam, że to, co mówiłam, nie było dalekie od prawdy.

– Rozumiem, że jesteś zła, ale nie możesz tak myśleć. Tylko dlatego, że ojciec jest sztywny, nie oznacza, że nie zależy mu na tobie – powiedział, a jego głos brzmiał pełen troski.

Zacisnęłam usta, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Pragnęłam wykrzyczeć mu, jak bardzo się myli, ale nie chciałam, żeby się martwił. Zamiast tego wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić.

– Jak mam to wytłumaczyć? On nigdy nie zrozumie, co czuję – przyznałam, walcząc z emocjami. – Po prostu nie chcę wracać do tamtego życia.

Sehun skinął głową, a jego rysy stwardniały.

– Ale musisz. Musisz spróbować to naprawić, zanim będzie za późno. Jeśli nie, będziesz musiała stawić czoła konsekwencjom – powiedział, a ja poczułam, jak w moim sercu narasta strach.

Siedzieliśmy w ciszy, a jedynym dźwiękiem był szum silnika. Wiedziałam, że czeka mnie trudna rozmowa z ojcem, a moja przyszłość wisiała na włosku.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top