25. Jake

– Miałeś uważać, Jake – usłyszałem głos Heeseunga, który stał w drzwiach dormu. Jego spojrzenie było surowe, ale jednocześnie pełne zmartwienia.

Oparłem się o ścianę i przetarłem twarz dłonią. Serce waliło mi w piersi, a obrazy ostatnich wydarzeń wciąż przewijały się w mojej głowie. Scena, kiedy ojciec Vivien dowiedział się o nas, była czymś, czego nie mogłem zapomnieć. Widok jej ojca, jego zimny, pełen gniewu wzrok, kiedy spojrzał na mnie, a potem na nią. To było nieuniknione. Wiedziałem, że nasz sekret w końcu wyjdzie na jaw, ale nie sądziłem, że stanie się to w tak dramatyczny sposób.

– Wiem – odpowiedziałem cicho, nie mogąc już udawać, że wszystko jest w porządku. – Byłem tam, widziałem to. Jego gniew... Vivien...

Heeseung podszedł bliżej, a jego wyraz twarzy zmiękł, jakby sam próbował zrozumieć, co się właśnie stało.

– Musisz zrozumieć, Jake, że teraz sprawy mogą się tylko skomplikować. Ojciec Vivien nie będzie siedział z założonymi rękami. On... zrobi wszystko, żeby was rozdzielić. Wiesz o tym, prawda?

Westchnąłem ciężko, czując, jak ciężar sytuacji opada na moje barki. Oczywiście, że wiedziałem. Wiedziałem to od momentu, gdy zobaczyłem, jak ojciec Vivien wciąga ją do domu, nie pozwalając mi zbliżyć się ani słowem. Ale co mogłem zrobić? Stałem tam, bezsilny, patrząc, jak wszystko, co mieliśmy, może zostać zniszczone w jednej chwili.

– Nie mogę jej stracić, Hee – powiedziałem, walcząc z rosnącym bólem w piersi. – Nie mogę po prostu stać z boku i pozwolić, żeby ktoś decydował za nas.

Heeseung spuścił wzrok, jakby sam nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Wiedział, jak trudna była sytuacja, i wiedział, że byłem w tym wszystkim pogrążony głębiej, niż mógł sobie wyobrazić.

– Jake... musisz być ostrożny. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek. Jeśli spróbujesz działać pochopnie, to tylko pogorszy sprawę. On ma władzę, pieniądze... wszystko, co może wam zaszkodzić.

Zacisnąłem pięści, wiedząc, że miał rację. Ojciec Vivien miał wszystkie atuty, a ja nie miałem nic – poza miłością, którą do niej czułem.

– Wiem, że to trudne, ale teraz musisz przemyśleć każdy krok. Jeśli naprawdę chcesz ją chronić, musisz być mądry.

Po jakimś czasie w dormie pojawił się nasz menadżer. Jego wyraz twarzy nie zapowiadał nic dobrego. Czułem, że w powietrzu wisi coś ciężkiego. Kiedy wszedł, zatrzymał się w korytarzu, spoglądając na mnie i Heeseunga, który stał obok.

– Jake, musimy porozmawiać – powiedział stanowczo, a ja natychmiast poczułem ucisk w żołądku.

Wiedziałem, że to nie będzie zwykła rozmowa. Menadżer nigdy nie odwiedzał nas bez powodu, a jego ton i sposób, w jaki unikał kontaktu wzrokowego, sugerowały, że coś się wydarzyło.

Zebrałem się na odwagę i podszedłem bliżej, ignorując to, jak serce mi waliło.

– O co chodzi? – zapytałem, choć już miałem przeczucie, o czym będzie ta rozmowa.

Menadżer westchnął, przeczesując dłonią włosy. Zawsze tak robił, gdy musiał przekazać złe wieści.

– Sprawa dotyczy ciebie i Vivien – zaczął, a ja poczułem, jak cały świat na chwilę stanął w miejscu. – Wieści o was zaczynają się rozchodzić. Zostało to zauważone, a teraz krążą plotki. To tylko kwestia czasu, zanim media się tym zainteresują.

Serce zabiło mi mocniej, a krew odpłynęła mi z twarzy. Widziałem, jak Heeseung patrzy na mnie z troską, ale w tej chwili wszystko inne straciło znaczenie. To, czego się najbardziej obawiałem, zaczynało się spełniać.

– Co teraz? – zapytałem, ledwo słysząc własny głos. – Co mamy zrobić?

Menadżer pokręcił głową, jego twarz była poważna.

– Musimy podjąć kroki, aby to kontrolować. Będziesz musiał trzymać się z daleka od Vivien, przynajmniej na jakiś czas. Jeśli to się rozleje do mediów, oboje możecie mieć poważne problemy.

– Bardziej przejmuję się jej ojcem niż mediami – powiedziałem z goryczą, zaciskając pięści. Myśl o tym, jak Vivien została potraktowana przez swojego ojca, nie dawała mi spokoju. Czułem, że powinienem tam być z nią, a tymczasem musiałem stawić czoła innej rzeczywistości.

Menadżer spojrzał na mnie surowo, marszcząc brwi.

– Jake, tu już nie chodzi tylko o waszą dwójkę. Pomyślałeś, jakie to może mieć konsekwencje dla zespołu? – zapytał ostro, a w jego głosie wybrzmiewała powaga sytuacji. – Każdy skandal, nawet najmniejszy, może zrujnować naszą reputację. To nie są żarty. Wasze kariery są na szali.

Spojrzałem na Heeseunga, który milczał, jakby czekał na moją reakcję. Wiedziałem, że miał rację. To nie była tylko moja sprawa, ale nas wszystkich.

– Myślisz, że tego nie wiem? – odparłem, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Ale to nie zmienia faktu, że Vivien jest teraz w piekle przez swojego ojca. Jeśli zerwę z nią kontakt, będzie jeszcze gorzej.

Menadżer westchnął głęboko, przetarł twarz dłonią, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie.

– Nikt nie mówi, że masz całkowicie ją zostawić. Ale musicie być ostrożniejsi, przynajmniej do czasu, aż sytuacja się uspokoi. Jeśli jej ojciec jest problemem, to musisz to rozegrać inaczej. Nie możemy sobie teraz pozwolić na taki rozgłos.

Resztę dnia chłopaki starali się mnie podnieść na duchu, choć atmosfera w dormie była napięta. Niki rzucał mi spojrzenia pełne troski, ale nie mówił zbyt wiele. Sunghoon milczał, co u niego było niezwykłe, ale może nie chciał dodatkowo mnie przytłaczać. Jungwon próbował zająć mnie jakimiś grami, a Sunoo siedział obok mnie, cicho przeglądając telefon.

Heeseung jednak, jak zwykle, próbował wziąć na siebie rolę lidera.

– Jake, musisz zachować zimną krew – powiedział, patrząc na mnie poważnie. – Wiem, że to trudne, ale musisz być silny, nie tylko dla siebie, ale dla Vivien.

Pokiwałem głową, choć w środku czułem się, jakby wszystko wokół się rozpadało. Mój umysł ciągle wracał do Vivien i jej ojca, do tego, co mogło się stać.

– Damy radę – dodał Sunghoon, próbując się uśmiechnąć, choć nie było to przekonujące.

Wszyscy wiedzieliśmy, że teraz wszystko zależało nie tylko ode mnie, ale od tego, co zrobi jej ojciec.

– Chciałbym w to wierzyć – westchnąłem, opadając ciężko na kanapę. Czułem, jak frustracja narasta we mnie coraz bardziej. Cała ta sytuacja była tak skomplikowana, a ja nie wiedziałem, co zrobić, by to wszystko naprawić.

Niki spojrzał na mnie z troską, a Sunoo podszedł bliżej, kładąc rękę na moim ramieniu.

– Jake, to wszystko się jakoś ułoży. Zawsze tak jest – powiedział Sunoo z delikatnym uśmiechem, choć w jego oczach widziałem zmartwienie.

Spojrzałem na chłopaków, próbując się jakoś pozbierać, ale to, co się działo, było ciężkie do zniesienia.

– A jeśli nie? – zapytałem cicho, bardziej do siebie niż do nich.

Heeseung westchnął, patrząc na mnie uważnie.

– Wtedy znajdziemy inny sposób – odparł spokojnie. – Ale nie poddamy się bez walki.

Od Autorki: Myślę, że jeszcze zostały nam tutaj trzy/cztery rozdziały.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top