21. Vivien

Niestety podczas wyjazdu tylko raz udało mi się spędzić trochę czasu sam na sam z Jake'iem. Zawsze, gdy Jake próbował mnie gdzieś zabrać, pojawiał się któryś z członków zespołu, który nagle uznawał, że chce dołączyć.

Lubiłam chłopaków, naprawdę, ale zaczęło mnie to irytować. Byli bardziej natarczywi niż zazwyczaj, a ich niekończące się pytania o to, czy mam chłopaka, zaczynały mnie drażnić. Czułam się jak na przesłuchaniu, zwłaszcza gdy na każde pytanie musiałam odpowiadać:

– Nie, nie mam chłopaka.

Nie wiedziałam, czy Jake coś im mówił, czy może sami coś zauważyli, ale nie miałam zamiaru wyjawiać im naszej sytuacji. Bo co, jeśli nam nie wyjdzie? A co, jeśli to tylko chwilowe zauroczenie z jego strony, które zniknie, zanim jeszcze na dobre zacznie się coś między nami? Nie chciałam tego komplikować, zwłaszcza, że relacje w grupie były mocno ze sobą splecione.

Kiedy tak siedzieliśmy wieczorem przy ognisku, czułam na sobie spojrzenie Jake'a, ale nie mogłam nic zrobić, gdyż reszta chłopaków bacznie nas obserwowała. Miałam wrażenie, że każdy z nich wyczuwał coś w powietrzu, ale nikt nie chciał powiedzieć tego na głos.

– Nie no, ja już tak nie mogę – jęknął oburzony Sunoo, przewracając oczami. – Nie możecie się w końcu przyznać?

Wszyscy zamarli na moment, jakby Sunoo powiedział coś, co wszyscy czuli, ale nikt nie miał odwagi wypowiedzieć na głos. Spojrzałam na Jake'a, który uniósł brwi, ale wyglądał na równie zaskoczonego co ja.

– O czym ty mówisz? – zapytałam, starając się brzmieć jak najbardziej neutralnie, choć czułam, że moje serce przyspiesza.

– Och, daj spokój, Vivien – Sunoo odrzucił ręce w górę. – Przecież wszyscy widzimy, jak na siebie patrzycie. To jest wręcz męczące!

Jake westchnął ciężko, przecierając dłonią twarz, jakby próbował ukryć uśmiech.

– To naprawdę takie oczywiste? – zapytał, patrząc na resztę chłopaków, a ci natychmiast wybuchli śmiechem i przytaknęli.

– Nawet Niki to widzi! – wtrącił Jungwon, wskazując na najmłodszego z grupy, który z zażenowaniem wzruszył ramionami.

– No dobra – powiedział Jake, odwracając się w moją stronę, jakby wreszcie podejmując decyzję. – Może faktycznie powinniśmy przestać się kryć.

Poczułam, jak gorąco uderza mi do twarzy, a wszyscy czekali na moją reakcję.

– No tak jakby – mruknęłam, czując, że moje policzki robią się coraz bardziej czerwone. Wszyscy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem, a Jake spojrzał na mnie kątem oka, lekko się uśmiechając.

– Tylko „tak jakby"? – zapytał Sunghoon z uśmieszkiem, który zdradzał, że dobrze się bawi całą sytuacją.

– Serio, moglibyście nam to oszczędzić – dodał Niki, przewracając oczami. – Ta gra w kotka i myszkę jest już męcząca.

Jake w końcu sięgnął po moją dłoń, delikatnie ją ściskając.

– No to już chyba koniec tego krycia się – powiedział z lekkim uśmiechem. – Vivien, co ty na to?

Spojrzałam na niego, a w jego oczach zobaczyłam nie tylko pewność, ale i ciepło. Wszyscy czekali na moją odpowiedź.

– Tylko niech nasz menadżer się nie dowie – rzucił Sunoo, kręcąc głową z udawaną powagą. – Bo wtedy będzie niezła drama.

Reszta chłopaków zaśmiała się, a ja poczułam, jak napięcie powoli ze mnie opada. Jake nadal trzymał moją dłoń, a jego uśmiech tylko się poszerzył.

– No cóż, teraz musimy być bardziej dyskretni – odparł, puszczając mi oczko.

– Jakbyście kiedykolwiek byli dyskretni – dodał Sunghoon, śmiejąc się. – Serio, myśleliście, że nikt się nie zorientuje?

Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Może to był właśnie ten moment, w którym już nie musieliśmy się ukrywać. Wszyscy wiedzieli.

– To nie może dojść do mojego ojca. Nie w tym momencie – powiedziałam stanowczo, a chłopcy momentalnie spoważnieli.

Jake spojrzał na mnie z troską, a jego dłoń delikatnie zacisnęła się na mojej.

– Vivien, nie musisz się martwić. Damy radę – powiedział spokojnie, choć wiedziałam, że i on czuje pewien niepokój. – Menadżer, prezes, ojciec... poradzimy sobie z tym wszystkim, tylko... musimy być ostrożni.

Westchnęłam ciężko, czując, jak narasta we mnie stres. Wiedziałam, że nie możemy pozwolić sobie na błędy, zwłaszcza teraz, kiedy wszystko było tak delikatne.

– Obiecaj mi, że będziesz uważał, Jake- powiedział Heeseung- to nie łatwe ukrywać to wszystko przed prasą i wytwórnią.

- A ty skąd o tym wiesz?

Heeseung tylko uśmiechnął się tajemniczo i wzruszył ramionami.

– Ja wiem więcej niż myślisz – odpowiedział z lekkim śmiechem.

– Hee od pół roku ma dziewczynę – dorzucił Jungwon, zanosząc się śmiechem.

Heeseung natychmiast się obrócił, wyraźnie zaskoczony.

– Miałeś tego nie mówić! – oburzył się, patrząc na Jungwona z udawanym gniewem.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a atmosfera momentalnie się rozluźniła. Ja również nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

– No proszę, to jednak nie tylko ja mam coś do ukrycia – powiedziałam z przekąsem, patrząc na Heeseunga.

– Wszyscy mamy jakieś sekrety – odpowiedział z uśmiechem. – Ale to, co ważne, to żebyśmy dbali o siebie nawzajem.

– Ktoś jeszcze chce się czymś podzielić? – zapytałam z lekkim uśmiechem, spoglądając na pozostałych.

Chłopcy zaczęli się śmiać, a Sunoo teatralnie podniósł rękę.

– Ja! – krzyknął Sunoo, podnosząc rękę jak w szkole. – Nie mogę się doczekać, aż będę w łóżku. Zaczyna się robić naprawdę zimno i chcę spać.

Reszta wybuchnęła śmiechem, a Jungwon pokręcił głową.

– Zawsze myślisz tylko o spaniu, Sunoo – zażartował, szturchając go w ramię.

– To prawda – przyznał Sunghoon. – Ale nie można go za to winić. Sam już marzę o tym, żeby wziąć prysznic i zasnąć.

Spojrzałam na Jake'a, który uśmiechnął się do mnie ciepło, jakby chciał powiedzieć, że mimo wszystko ten dzień nie mógł się lepiej zakończyć.

– Powinniśmy się zbierać – zarządził Heeseung, podnosząc się z miejsca.

Chłopcy zaczęli powoli wstawać, rozciągając się i ziewając. Atmosfera była luźna, ale jednocześnie wszyscy wiedzieli, że czas spędzony razem dobiega końca. Spojrzałam na Jake'a, który leniwie wstał i spojrzał na mnie z ukrytym uśmiechem.

– Chodź – powiedział, wyciągając do mnie rękę. – Czas wracać.

Chłopak złapał mnie za rękę, a ciepło jego dotyku było kojące. Bez słowa ruszyliśmy w kierunku hotelu, gdzie reszta grupy szła kilka kroków za nami, zajęta swoimi rozmowami. Czułam, jak nasze splecione dłonie przypominają o tym, co się między nami dzieje, chociaż nikt nie mógł tego zobaczyć.

Droga była krótka, a w powietrzu unosił się zapach morza. Cisza między nami nie była niezręczna – raczej pełna tego, co niewypowiedziane, ale czające się tuż pod powierzchnią.

Zatrzymaliśmy się pod drzwiami mojego pokoju, a ja czułam, jak serce zaczyna mi szybciej bić. Jake wciąż trzymał moją rękę, a ja nie chciałam, żeby ten moment się kończył. Jego spojrzenie było intensywne, jakby chciał coś powiedzieć, ale wahał się.

– Vivien... – zaczął, a ja poczułam, jak narasta we mnie napięcie. Czy powie to, co chciałam usłyszeć? Czy zdecyduje się na krok naprzód?

– Tak? – odezwałam się, patrząc na niego wyczekująco.

Chłopak pocałował mnie w czoło, a ja poczułam ciepło rozlewające się po całym moim ciele. Ten gest był delikatny, pełen troski, jakby chciał mi przekazać, że wszystko będzie dobrze. Uśmiechnęłam się lekko, choć w środku wciąż czułam niepewność.

– Dobranoc – powiedział cicho, cofając się o krok.

– Dobranoc, Jake – odpowiedziałam równie cicho, choć w głowie kołatało mi tyle niewypowiedzianych słów.

Obserwowałam, jak odchodzi, a potem zamknęłam drzwi, opierając się o nie, próbując zebrać myśli. Jednak gdzieś tam poczułam lekkie rozczarowanie, ponieważ oczekiwałam czegoś więcej niż buziaka w czoło.

Od Autorki: Kochani! Mamy kolejny rozdział. Czy przemyślałam jak chce poprowadzić dalej tą historię? I tak i nie. Dalej nie wiem co z nią zrobić.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top