19. Vivien
– To tu będziemy nagrywać? – zapytałam, nie mogąc wyjść z podziwu, jak cudowne miejsce wybrali na plan teledysku. Wokół rozciągał się malowniczy krajobraz, który wyglądał jak z pocztówki. Wysokie góry otaczały jezioro, a słońce łagodnie oświetlało cały teren, tworząc magiczną atmosferę.
– Tak, robi wrażenie, prawda? – odpowiedział Jake, który stanął obok mnie. Wyglądał na równie zachwyconego.
– Nie sądziłam, że w tak pięknym miejscu będziecie kręcić – dodałam, wciąż nie odrywając wzroku od widoku.
– Wytwórnia się postarała – powiedział Sunghoon, który podszedł do nas z resztą chłopaków. – Chcą, żeby ten klip był czymś wyjątkowym.
– I będzie – dodał Heeseung. – Z taką scenerią, to musi się udać.
Mimo zachwytu, jaki mnie ogarnął, nie mogłam przestać myśleć o tym, co wydarzyło się w samolocie. Spojrzałam ukradkiem na Jake'a, który wyglądał, jakby starał się zachowywać normalnie, choć nasze spojrzenia na chwilę się spotkały.
Nie umknęło to uwadze Heeseungowi, który uniósł brew i z ukrytym uśmiechem spojrzał na mnie, a potem na Jake'a.
– Coś mi się wydaje, że dzieje się tu coś, o czym nie wiem – zażartował, szturchając Jake'a w ramię.
Jake od razu odwrócił wzrok, próbując ukryć swoje zakłopotanie, ale Heeseung nie dawał za wygraną.
– Ej, Jake, co ty tak uciekasz wzrokiem? – dodał, wyraźnie rozbawiony.
– Przestań, Heeseung – mruknął Jake, kręcąc głową, ale jego ton był łagodny.
Zrobiło mi się gorąco, jakbym nagle stanęła w centrum uwagi, a Heeseung tylko zacieśniał pętlę.
– Dobra, dobra – uśmiechnął się szeroko Heeseung. – Po prostu lepiej uważajcie, żeby nikt tego nie widział.
Ponownie usłyszałam te słowa. Najpierw menadżer, a teraz Heeseung, jednak wiedziałam, że on chciał dla nas dobrze, a menadżer głównie przejmował się pracą.
Po rozmowie z menadżerem nie wróciłam do Jake'a, ponieważ czułam, że muszę sobie to wszystko przemyśleć. Te słowa – zarówno menadżera, jak i Heeseunga – odbijały się echem w mojej głowie. Wiedziałam, że mają rację. Nasza relacja była zbyt skomplikowana, a każda najmniejsza chwila mogła sprawić, że ktoś zauważy coś więcej, niż powinien.
Z jednej strony chciałam, żeby wszystko zostało po staremu, żebyśmy mogli po prostu być blisko, ale z drugiej... wiedziałam, że nie potrafię być tylko przyjaciółką. To uczucie, które narastało we mnie od tygodni, teraz zaczynało wymykać się spod kontroli, a ja nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić.
Z dala od grupy, patrząc na wspaniały krajobraz, próbowałam się uspokoić, ale myśli o Jake'u nie dawały mi spokoju. Czy naprawdę powinniśmy dalej to ciągnąć w tym kierunku, wiedząc, jak wiele mogło się przez to skomplikować?
Jake znalazł mnie, zanim zdążyłam przemyśleć wszystko, co działo się w mojej głowie. Jego głos za moimi plecami sprawił, że zamarłam.
– Dlaczego nie wróciłaś? – zapytał cicho, podchodząc bliżej. W jego tonie wyczułam lekką nutę zmartwienia, a może nawet zawodu.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Próbowałam zebrać myśli, ale one kłębiły się bez końca. Wzięłam głęboki oddech, po czym powoli odwróciłam się w jego stronę.
– Potrzebowałam chwili, żeby to wszystko przemyśleć – odpowiedziałam równie cicho. – Wiesz, nasza relacja... to nie jest łatwe.
Jake westchnął, jakby też nie wiedział, jak sobie z tym poradzić. Przez chwilę staliśmy w ciszy, patrząc na siebie, jakby każde z nas czekało, aż drugie powie coś, co zmieni wszystko.
– Ale to nie zmienia faktu, że powinniśmy porozmawiać – powiedział Jake stanowczo, podchodząc jeszcze bliżej. Jego oczy patrzyły na mnie intensywnie, jakby szukały odpowiedzi, które sama próbowałam znaleźć.
Zacisnęłam usta, walcząc z emocjami, które nie chciały dać mi spokoju. Wiedziałam, że miał rację, ale bałam się tej rozmowy. Czegoś, co mogłoby się zmienić po niej.
– Jake... – zaczęłam, starając się zachować spokój. – Co jeśli to wszystko skomplikuje nasze życie? Co, jeśli zrujnujemy to, co mamy?
– Nie wiem, Vivien – odpowiedział, jego głos był łagodniejszy, ale wciąż zdecydowany. – Ale wiem jedno – nie możemy udawać, że to nie istnieje.
– Jesteś tego pewny? – zapytałam cicho, patrząc na niego z nadzieją, że może znajdzie jakieś wątpliwości, jakieś "ale", które mogłoby nas powstrzymać.
Jake przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, a potem pokręcił głową z uśmiechem, który jednocześnie był ciepły, ale pełen determinacji.
– Tak, Vivien – odparł pewnym tonem. – Jestem tego pewny. Nie wiem, co będzie dalej, ale nie chcę więcej uciekać ani udawać, że to nie ma znaczenia. Cokolwiek się stanie, przejdziemy przez to razem, okej?
Te słowa sprawiły, że poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Może to nie była odpowiedź, której się bałam – może to była odpowiedź, której potrzebowałam.
Wtedy właśnie złapałam chłopaka za bluzę, przyciągając go bliżej siebie. Nie mogłam dłużej walczyć z tym, co czułam. Nasze usta spotkały się w intensywnym pocałunku, pełnym wszystkich emocji, które tłumiłam przez ostatnie tygodnie.
Jake zamarł na moment, ale po chwili odwzajemnił pocałunek, jakby to był jedyny moment, na który czekał. Moje serce waliło jak szalone, a świat wokół nas zniknął. W tej jednej chwili liczyliśmy się tylko my.
Pocałunek trwał dość długo, a każda jego sekunda była przepełniona napięciem, które narastało między nami od dawna. Czułam, jak Jake delikatnie przyciąga mnie bliżej, jakby bał się, że ten moment zaraz się skończy. Moje serce biło tak szybko, że miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy z piersi, ale nie chciałam tego przerywać.
Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, nasze oddechy były ciężkie, a ja czułam, jak krew pulsuje mi w skroniach. Oparłam czoło o jego, patrząc mu w oczy.
– Co teraz? – wyszeptałam, czując, że nasza relacja zmieniła się na zawsze.
– Musimy spróbować – odpowiedział cicho Jake, a w jego głosie słyszałam determinację, jakiej wcześniej nie było. Jego oczy, pełne ciepła i niepewności, spoglądały w moje, jakby szukały potwierdzenia. Wiedziałam, że miał rację. Moje serce biło teraz w tym samym rytmie co jego, a myśli o powrocie do bycia tylko przyjaciółmi były już niemożliwe.
– Tylko... – zawahałam się, wiedząc, że teraz wszystko zależy od nas. – Nie będzie łatwo.
Jake uśmiechnął się delikatnie, jakby rozumiał, o czym mówię.
– Nigdy nie mówiłem, że będzie łatwo, Vivien, ale jeśli mamy dać sobie szansę... musimy działać razem.
– Oh, jaki piękny widok zastałem – rozległ się znajomy głos zza naszych pleców. Oboje gwałtownie odwróciliśmy głowy, a Heeseung stał oparty o drzwi, uśmiechając się szeroko.
– Naprawdę, nie moglibyście poczekać na bardziej odpowiedni moment? – zażartował, a ja poczułam, jak rumieniec natychmiast wypływa mi na twarz.
Jake przewrócił oczami, ale nie puścił mojej ręki, co nie umknęło uwadze Heeseunga.
– Może jednak już czas, żebyś odpuścił, hyung – powiedział Jake z lekkim uśmiechem.
– Wtedy nie miałbym frajdy – odparł Heeseung, śmiejąc się pod nosem. – A poza tym, ktoś musi nad wami czuwać, żebyście nie wpakowali się w kłopoty.
Spojrzałam na Jake'a, który uśmiechnął się szeroko, po czym zwrócił wzrok na Heeseunga.
– Bez przesady, hyung. Radzimy sobie – odpowiedział Jake, a ja poczułam, że to napięcie między nami zniknęło choć na chwilę.
Heeseung pokręcił głową, nadal się uśmiechając.
– Okej, okej. Tylko pamiętajcie, żeby nikt poza mną was tak nie przyłapał – dodał, wychodząc z pokoju.
Od Autorki: Kochani! Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodobał. W weekend możecie liczyć na to, że jeszcze jeden rozdział się pojawi.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top