16. Vivien
Minęło kilka tygodni od naszego pobytu w domku i ustaleniu, że będziemy tylko przyjaciółmi. Od tego czasu coraz lepiej się dogadywałam z Jake'iem. Jednak miało to też swoje gorsze strony. Zaczynałam go widzieć nie tylko jako przyjaciela.
Z każdą kolejną rozmową, z każdym wspólnym śmiechem czułam, jak coś we mnie narasta. Starałam się to ignorować, tłumaczyć sobie, że to tylko faza, która minie. Ale im bardziej starałam się to stłumić, tym silniejsze to uczucie się stawało.
Siedziałam na łóżku, próbując spakować rzeczy na nasz dzisiejszy wyjazd. Zespół miał kręcić nowy teledysk, a ja zostałam poproszona, żeby pomóc przy stylizacjach. To była dla mnie duża sprawa, ale zamiast skupić się na pracy, ciągle myślałam o Jake'u. Jakby był w mojej głowie na stałe.
– Vivien, jesteś gotowa? – usłyszałam głos Sehuna zza drzwi. Mieliśmy wyruszyć za chwilę, a ja wciąż nie mogłam wyrzucić go z myśli.
– Tak, już wychodzę – odpowiedziałam, próbując brzmieć normalnie. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na walizkę. Praca miała mnie odciągnąć od tych emocji, ale coś mi mówiło, że nie będzie to takie łatwe.
Spakowałam resztę moich rzeczy i zeszłam na dół, gdzie czekał już Sehun, mój brat, który miał mnie zawieźć na lotnisko. Opierał się o drzwi z telefonem w ręku, a gdy usłyszał, że schodzę, podniósł wzrok i uśmiechnął się.
– Gotowa na wielką przygodę? – zapytał, choć wiedziałam, że tak naprawdę pytał o coś innego. Zawsze miał wyczucie, kiedy coś było nie tak.
– Jasne – odpowiedziałam, starając się nadać moim słowom entuzjazmu. – To tylko kolejny projekt.
Sehun uniósł brew, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że nie do końca mi wierzy. Znał mnie zbyt dobrze.
– Mhm, tylko kolejny projekt. I pewnie Jake nie ma z tym nic wspólnego? – rzucił z udawaną niewinnością, otwierając drzwi i dając mi znak, żebym wyszła pierwsza.
Zignorowałam jego komentarz, bo wiedziałam, że nie dam rady tego tematu rozwinąć bez zdradzania się z tym, co naprawdę czułam. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas, starając się wyrzucić z głowy myśli o Jake'u.
Droga na lotnisko minęła nam w ciszy. Sehun, choć zawsze starał się podtrzymać rozmowę, tym razem chyba wyczuł, że nie byłam w nastroju. Oparłam głowę o szybę, wpatrując się w mijane krajobrazy, ale myśli o Jake'u nie dawały mi spokoju.
Każdy kilometr przybliżał mnie do wyjazdu i do Jake'a. Wiedziałam, że ten czas na pewno nie pozwoli mi skupić się na pracy. Będę przebywała z nim więcej niż w wytwórni, a to nie było bezpieczne, jeśli mieliśmy zachować przyjacielskie relacje. Im bliżej byliśmy siebie, tym bardziej wszystko się komplikowało.
Wiedziałam, że w czasie wyjazdu będziemy musieli się zmierzyć z tym napięciem, które wisiało w powietrzu, ale nie miałam pojęcia, jak sobie z tym poradzimy. Czy naprawdę dam radę udawać, że nie czuję czegoś więcej?
– Wierzę, że jesteś dorosłą i odpowiedzialną osobą, Vi – powiedział Sehun, gdy zaparkował auto. Spojrzał na mnie poważnie, ale z braterską troską w oczach. – Nie zrób niczego głupiego z Jake'iem.
Przez chwilę czułam, jak jego słowa zawisły w powietrzu, odbijając się echem w mojej głowie. Sehun zawsze wiedział więcej, niż mówił, a teraz jego słowa sprawiły, że poczułam się jeszcze bardziej rozdarta. Miał rację – musiałam być odpowiedzialna. Ale czy byłam gotowa zmierzyć się z uczuciami, które tak długo tłumiłam?
– Dlaczego uważasz, że mogłabym zrobić coś głupiego? – zapytałam, starając się zachować opanowanie, choć w środku byłam spięta.
Sehun spojrzał na mnie z łagodnym uśmiechem, jakby wiedział coś, czego ja jeszcze nie przyznałam sama przed sobą.
– Bo cię znam, Vivien. I wiem, że czasem serce wygrywa z rozumem – powiedział spokojnie. – Jake to dobry chłopak, ale pamiętaj, że ustaliliście pewne zasady. A z tym może być ciężko, kiedy uczucia zaczynają brać górę.
Odetchnęłam głęboko, próbując ukryć narastającą frustrację. Sehun miał rację, ale te słowa tylko bardziej komplikowały mój stan emocjonalny.
Pożegnałam się z bratem, a jego spojrzenie było pełne troski. Sehun przytulił mnie na pożegnanie, a ja starałam się nie dać po sobie poznać, jak bardzo te ostatnie słowa jeszcze bardziej wprawiły mnie w niepokój.
– Uważaj na siebie – powiedział, a ja przytaknęłam, odwracając się szybko, by wysiąść z auta.
Chwyciłam walizkę i pociągnęłam ją za sobą w stronę wejścia do terminalu. W głowie huczały myśli o tym, co mnie czekało.
Zestresowana szłam przez lotnisko, wśród tłumu podróżnych, próbując się skupić na czymś innym niż na swoich obawach. Każdy krok wydawał się cięższy, jakby coś nieustannie ciągnęło mnie w dół. Jake będzie tam... Spędzimy razem całe dnie. A ja nie mogłam przestać myśleć o tym, jak bardzo się zmieniła nasza relacja.
Gdy dotarłam do bramek, poczułam, jak ściska mnie w żołądku. Musiałam się uspokoić, wziąć głęboki oddech i zachować zimną krew. Nie mogłam przecież pozwolić, by emocje wzięły nade mną górę już na starcie.
Nagle ktoś wyrwał mi walizkę z ręki. Zaskoczona, odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Jake'a, stojącego z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
– Co ty robisz? – zapytałam, próbując opanować zdenerwowanie.
– Pomagam ci – odpowiedział, unosząc walizkę jakby była lekka jak piórko. – Wyglądałaś na trochę zagubioną, więc pomyślałem, że się przydam.
– Mogłam sobie poradzić – mruknęłam, choć w rzeczywistości jego obecność była jak nagłe uderzenie ulgi i zarazem jeszcze większego stresu.
Jake uniósł brwi, patrząc na mnie badawczo.
– To dobrze, ale teraz masz mnie.
Jake miał rację, był przy mnie, ale jako przyjaciel. A ja zaczynałam coraz mocniej czuć, że to nie wystarcza. Każda chwila spędzona z nim tylko pogłębiała moje wewnętrzne rozdarcie. Chciałam więcej, choć wiedziałam, że oboje zgodziliśmy się na coś innego.
– Dzięki za pomoc – powiedziałam, próbując utrzymać neutralny ton, choć w środku miałam kompletny chaos.
– Nie ma sprawy – uśmiechnął się szeroko, jakby nic nie mogło zakłócić jego spokoju.
Skrzywiłam się wewnętrznie, zazdroszcząc mu tej swobody. Przecież on też musiał czuć to napięcie. Nie mogliśmy udawać wiecznie, że to tylko przyjaźń. Każde jego spojrzenie, każdy gest – wszystko stawało się dla mnie zbyt intensywne.
Ruszyliśmy w stronę odprawy, a ja nie mogłam przestać zastanawiać się, jak długo jeszcze wytrzymam tę grę.
– Dobrze się czujesz, Vi? – zapytał Jake, zatrzymując się na chwilę i patrząc na mnie z troską.
– Tak, wszystko w porządku – odpowiedziałam szybko, choć wiedziałam, że nie potrafię go oszukać. Ostatnio za dużo o nim myślałam, a teraz, stojąc obok niego na lotnisku, czułam, jak serce bije mi szybciej.
Jake zmarszczył brwi, jakby nie do końca wierzył w moje słowa.
– Jeśli coś jest nie tak, możesz mi powiedzieć – dodał, dotykając delikatnie mojego ramienia.
Próbowałam się uśmiechnąć, ale zamiast tego poczułam, jak nerwowo zaciskam dłonie. Moje uczucia do niego zaczynały być coraz trudniejsze do ukrycia. A ten wyjazd miał mi pokazać, że ukrywanie przed Jake'iem wszystkiego będzie niemożliwe.
Od Autorki: Udało się jednak szybciutko dokończyć dzisiaj zaczęty rozdział.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top