15. Jake
Jeszcze tego samego dnia Sehun zabrał nas do domu. Siedziałem z Vivien na tylnym siedzeniu, a jej opuchnięta kostka leżała na moich kolanach. Chciałem, żeby czuła się komfortowo, ale z każdą chwilą czułem, jak coraz bardziej mnie to przytłacza. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
Droga do domu dziewczyny była cicha, a ja miałem mnóstwo myśli w głowie. Z jednej strony cieszyłem się, że mogę być blisko Vivien i opiekować się nią, ale z drugiej wiedziałem, że to wszystko jest skomplikowane. Przypominałem sobie chwile, gdy trzymaliśmy się nawzajem w trudnych momentach, ale też czułem, jak bardzo brakuje mi tej bliskości, której pragnąłem.
Kiedy dotarliśmy, Sehun pomógł mi znosić jej rzeczy, a ja ostrożnie postawiłem Vivien na kanapie. Oparła się wygodnie, a jej oczy były lekko zmęczone.
– Jak się czujesz? – zapytałem, przysiadając obok niej.
– Trochę lepiej – odpowiedziała z uśmiechem, ale widziałem, że była blada.
– Mam kilka rzeczy do zrobienia w kuchni – rzucił Sehun, wychodząc, ale nie wcześniej, niż spojrzał na nas z troską.
Zostałem sam z Vivien. Oparłem się o kanapę, starając się złapać kontakt wzrokowy.
– Nie powinnaś się przemęczać. Może położysz się na chwilę? – zaproponowałem.
– Właśnie tak pomyślałam, że moglibyśmy obejrzeć jakiś film, co? – powiedziała, a jej ton był bardziej zachęcający, niż myślałem.
Przytaknąłem, chociaż wiedziałem, że to nie byłoby łatwe. Każdy moment przy niej był jak balast emocji, ale nie mogłem się oprzeć. Uśmiechnąłem się, gdy sięgnęła po pilot i zaczęła przewijać różne tytuły.
– Co powiesz na coś lekkiego? – zapytałem, czując, że potrzebujemy trochę radości w tej sytuacji.
W końcu wybrała komedię romantyczną. Gdy film się zaczął, znów siedzieliśmy obok siebie, a ja czułem, jak napięcie między nami nieco opada. I mimo że nie mogłem przestać myśleć o naszych wcześniejszych interakcjach, czułem, że może to być nasza szansa na odnalezienie równowagi.
Vivien w końcu zasnęła i delikatnie oparła głowę na moim ramieniu. Czułem jej oddech, równy i spokojny, a każda sekunda tego kontaktu przypominała mi, jak bardzo ceniłem te drobne chwile bliskości. Spojrzałem na nią, próbując zapanować nad emocjami, które powoli narastały we mnie.
Jej twarz była spokojna, a ja walczyłem ze sobą, żeby nie przysunąć się bliżej. Wiedziałem, że to, co teraz czułem, wykraczało daleko poza przyjaźń.
Ciepło jej ciała, jej zapach – to wszystko sprawiało, że zacząłem się zastanawiać, jak długo jeszcze będę w stanie grać rolę tylko przyjaciela. Ale nie chciałem teraz o tym myśleć. Cieszyłem się chwilą, w której była przy mnie, bez nieporozumień, bez dyskusji. Tylko spokój.
Ostrożnie sięgnąłem po koc i delikatnie okryłem ją, starając się jej nie obudzić. W tej chwili czułem, że chciałem ją chronić – nie tylko przed fizycznym bólem, ale też przed emocjonalnym chaosem, który tak bardzo chciałem jej oszczędzić.
– Musisz wracać do chłopaków, Jake – usłyszałem cichy głos Sehun'a, który pojawił się w drzwiach. Spojrzał na mnie z troską, ale bez presji.
– Wiem – westchnąłem, ale nie mogłem się ruszyć. Chciałem zostać, czuwać przy niej dłużej, jakby to miało cokolwiek zmienić.
Sehun podszedł bliżej, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Pozwólmy jej w spokoju spać. Heeseung już pytał mnie o której będziesz wychodził. Czeka na ciebie.
– W porządku – odpowiedziałem, czując, że nie mam wyjścia.
Ostrożnie przesunąłem się tak, aby nie obudzić Vivien. Ostatnie, czego chciałem, to zakłócić jej spokój, ale wiedziałem, że muszę wrócić. Heeseung i chłopaki czekali, a ja musiałem stawić czoła rzeczywistości, która była bardziej chaotyczna niż cokolwiek, co czułem przy niej.
Sehun czekał, patrząc na mnie z mieszanką troski i zrozumienia.
– Będziesz mieć szansę się z nią spotkać. Ale teraz odpocznijcie oboje – powiedział cicho, jakby wiedział, że moja walka wewnętrzna trwała dłużej, niż chciałem przyznać.
Skinąłem głową, po raz ostatni spoglądając na Vivien, zanim podniosłem się z kanapy. To było trudne. Każda chwila z nią była dla mnie zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.
– Dziękuję, Sehun – powiedziałem, gdy stanąłem przy drzwiach.
– Dbaj o siebie, Jake – odpowiedział, a jego głos był ciepły, jakby próbował mnie uspokoić.
Wyszedłem, zamykając za sobą drzwi, a moje myśli wciąż krążyły wokół niej.
Gdy tylko zamknąłem drzwi za sobą, zobaczyłem Heeseunga, który stał oparty o swój samochód, z rękami założonymi na piersi. Jego twarz była poważna, jakby wiedział, że coś mnie trapi.
– Gotowy? – zapytał, choć w jego głosie czuć było więcej troski niż oczekiwania na odpowiedź.
Westchnąłem i skinąłem głową, podchodząc do auta. Heeseung spojrzał na mnie uważnie, jakby próbował wyczytać coś więcej z mojej twarzy, ale nie poruszył tego tematu.
– Jak Vivien? – zapytał, otwierając drzwi od strony pasażera.
– Śpi. Sehun się nią zajmuje – odpowiedziałem, próbując brzmieć naturalnie, choć w środku czułem, że to wszystko mnie przytłacza.
Heeseung wsiadł do samochodu i odpalając silnik, spojrzał na mnie z boku.
– Musisz trochę bardziej się postarać i przestać myśleć o niej, Jake – powiedział cicho, jakby wiedział, co dokładnie dzieje się w mojej głowie.
- Wiesz, że poprosiła mnie o to, byśmy byli tylko przyjaciółmi?
– Powinieneś się cieszyć z tego, Jake – powiedział Heeseung, spoglądając na mnie kątem oka, gdy ruszaliśmy z miejsca.
– Cieszyć? – powtórzyłem, niedowierzając. – Ona ustawiła granice, których nie wiem, czy będę w stanie przestrzegać.
Heeseung wzruszył ramionami, kierując auto w stronę miasta.
– Jake, wiem, że to nie jest łatwe. Ale jeśli naprawdę coś do niej czujesz, musisz to uszanować. Przynajmniej jest w twoim życiu. Lepsze to niż stracić ją całkowicie, prawda?
Wiedziałem, że ma rację, ale to nie sprawiało, że czułem się lepiej. Bycie tylko przyjacielem Vivien, widzenie jej każdego dnia, trzymanie się na dystans... To nie było coś, na co byłem gotowy, ale nie miałem wyboru.
– Co teraz zrobisz? – zapytał po chwili ciszy Heeseung.
– Spróbuję – odpowiedziałem, niepewnie. – Nie chcę jej stracić, więc będę tym, kogo potrzebuje. Ale... nie wiem, jak długo dam radę być „tylko przyjacielem".
– Nie spróbujesz, tylko zrobisz to, Jake – powiedział stanowczo Heeseung, zatrzymując się na światłach i patrząc na mnie z powagą. – Masz mi to obiecać.
Zacisnąłem usta, czując narastającą frustrację. Nie wiedziałem, czy będę w stanie dotrzymać takiej obietnicy, ale patrząc na niego, wiedziałem, że nie odpuści.
– Obiecuję – powiedziałem w końcu, choć w środku czułem, że to będzie najtrudniejsza obietnica, jaką kiedykolwiek złożyłem.
Heeseung skinął głową i odwrócił wzrok, ruszając dalej.
– Dobrze. Bo Vivien potrzebuje stabilności, a ty, jako jej przyjaciel, musisz jej to dać. Nawet jeśli to będzie cię kosztować więcej, niż jesteś w stanie teraz przewidzieć.
Od Autorki: Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodobał. Kiedy kolejny? Bardzo dobre pytanie, bo sama nie wiem, ale mam nadzieję, że uda się szybko go napisać.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top