12. Vivien

Siedziałam na kanapie w salonie z podkulonymi nogami, a Jake obok mnie. Atmosfera była napięta, a każda sekunda ciągnęła się w nieskończoność. Nie wiedziałam, od czego zacząć, ani co w ogóle mogłabym powiedzieć. Słyszałam tylko dźwięk naszych oddechów w tej cichej, przytłaczającej przestrzeni.

– Nie musimy rozmawiać, jeśli nie chcesz – powiedział w końcu Jake, przerywając ciszę. Jego głos był łagodny, jakby bał się, że jednym słowem mógłby wszystko zniszczyć. Spojrzałam na niego ukradkiem, zauważając zmęczenie w jego oczach. Nie był już tym pewnym siebie chłopakiem, którego poznałam na początku.

– A jednak tu jesteś – odpowiedziałam cicho, nie patrząc mu w oczy. Wpatrywałam się w swoje dłonie, bawiąc się nerwowo palcami. – Dlaczego?

– Bo nie mogłem tego tak zostawić – odparł. Przesunął się nieco bliżej, ale wciąż zostawiał między nami wystarczającą przestrzeń, bym nie czuła się osaczona. – Wiem, że to wszystko stało się zbyt szybko. Ja też nie jestem pewien, jak to naprawić, ale nie chcę uciekać. Chcę wiedzieć, co ty myślisz... co czujesz.

Westchnęłam, zamykając oczy. Jak miałam mu wytłumaczyć coś, czego sama nie potrafiłam zrozumieć? Każda emocja, każde wspomnienie z tamtej chwili było dla mnie zbyt przytłaczające.

– To wszystko jest dla mnie za trudne – zaczęłam niepewnie. – Nie chodzi tylko o ten pocałunek, Jake. Chodzi o to, że wszystko stało się zbyt szybko, a ja... ja nie jestem gotowa.

Wstałam nagle, czując potrzebę zrobienia czegokolwiek, co mogłoby przerwać ten przytłaczający moment. Słowa Jake'a wciąż dźwięczały mi w głowie, ale nie mogłam już dłużej siedzieć w tej niezręcznej ciszy. Skierowałam się do kuchni, udając, że przygotowanie herbaty to najlepszy sposób na pozbycie się napięcia.

– Chcesz herbaty? – zapytałam, nie patrząc na niego, kiedy sięgałam po czajnik.

– Jasne – odpowiedział cicho Jake. Usłyszałam, jak się poruszył na kanapie, ale nie podążył za mną. Czułam jego wzrok na sobie, co sprawiało, że moje ręce drżały, kiedy nalewałam wodę.

W kuchni panowała cisza, przerywana jedynie odgłosami gotującej się wody. Nagle te zwykłe, codzienne czynności – jak wybieranie filiżanek czy szukanie herbaty – stały się jakimś rodzajem ucieczki. Wiedziałam, że ta rozmowa musi się odbyć, ale nie byłam gotowa. Być może te kilka minut, które zajmie nam herbata, da mi czas na zebranie myśli.

– Vivien... – usłyszałam jego głos z salonu. Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić. W końcu odwróciłam się, trzymając w dłoniach dwa kubki.

– Jake, myślę, że możemy zostać przyjaciółmi, ale nie licz na nic więcej.

Jake patrzył na mnie przez chwilę w ciszy, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Ja z kolei starałam się utrzymać pozory spokoju, chociaż wewnętrznie wszystko we mnie się gotowało. Zrobiłam krok w jego stronę, podając mu kubek herbaty. Jego palce lekko musnęły moje, co sprawiło, że napięcie wróciło.

– Przyjaciółmi? – powtórzył, unosząc brew, jakby próbował zrozumieć, co właściwie miałam na myśli.

– Tak – potwierdziłam, siadając z powrotem na kanapie. – To, co się wydarzyło, nie powinno było mieć miejsca. Myślę, że oboje potrzebujemy odrobiny dystansu.

Jake odwrócił wzrok, jakby przetwarzał to, co powiedziałam. Poczułam, jak w moim gardle rośnie gula. Wiedziałam, że to nie była łatwa decyzja, ale dla mnie była konieczna.

– Jeśli to jest to, czego chcesz... – zaczął powoli, ale jego głos brzmiał bardziej jak pytanie niż stwierdzenie.

Zacisnęłam dłonie na kubku, nie chcąc pokazywać, że to też boli mnie bardziej, niż chciałam przyznać.

– Tak – odpowiedziałam cicho. – To jest to, czego potrzebuję.

Nagle atmosfera zrobiła się jeszcze cięższa, a cisza między nami była niemal namacalna. Żadne z nas nie wiedziało jak się zachować.

Jake siedział nieruchomo, wpatrując się w swój kubek, jakby szukał w nim odpowiedzi. Czułam, jak napięcie rosło z każdą sekundą. Obserwowanie jego milczenia było trudniejsze, niż myślałam. Może oczekiwałam, że powie coś, co złagodziłoby całą sytuację, ale zamiast tego cisza tylko pogłębiała uczucie niepewności.

– Jeśli... jeśli naprawdę tego chcesz – zaczął w końcu, łamiąc ciszę – to uszanuję twoją decyzję.

Jego słowa były spokojne, ale coś w jego tonie sprawiło, że miałam wrażenie, że ten spokój był wymuszony. Odsunęłam kubek od ust, próbując zebrać myśli. Czy naprawdę chciałam, żeby to tak wyglądało? Żebyśmy stali się sobie obcy, udając, że wszystko jest w porządku, podczas gdy oboje wiedzieliśmy, że nie jest?

– Jake... – zaczęłam, ale urwałam, nie wiedząc, co powiedzieć.

Spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego wcześniej nie zauważyłam – smutek, ale i zrozumienie. Chociaż to ja podjęłam tę decyzję, miałam wrażenie, że oboje przegrywamy w tej sytuacji.

– Zawsze będę dla ciebie – powiedział cicho, odstawiając kubek na stolik. – Niezależnie od tego, co się stanie.

To jedno zdanie sprawiło, że moje serce ścisnęło się jeszcze mocniej. Czułam, że zraniłam chłopaka moją prośbą, ale wiedziałam, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla mnie. Nie byłam gotowa na nic więcej, a bycie przyjaciółmi pomoże mi także w mojej pracy, ponieważ pozwoli nam to na spokojniejsze i swobodniejsze rozmowy.

– To co może poznamy się lepiej?- dodał po chwili- bo jako przyjaciele powinniśmy wiedzieć o sobie więcej.

Spojrzałam na niego, zaskoczona tą propozycją. Nie spodziewałam się, że Jake tak szybko zaakceptuje sytuację i spróbuje przekształcić ją w coś bardziej... normalnego. Chociaż wciąż czułam, jak między nami unosi się to niezręczne napięcie, jego słowa wydawały się szczere. Może rzeczywiście próba bycia przyjaciółmi była najlepszym rozwiązaniem.

– W porządku – odpowiedziałam po chwili namysłu, odstawiając swój kubek na stół. – Od czego zaczynamy?

Jake uśmiechnął się lekko, jakby cieszył się, że znalazł sposób na przełamanie tej ciężkiej atmosfery.

– No dobra, to zacznijmy od czegoś prostego – powiedział, siadając wygodniej. – Jaki jest twój ulubiony serial?

Prawie się roześmiałam. To było pytanie, które mogło paść na każdej przypadkowej rozmowie z kimś obcym, ale właśnie to sprawiło, że poczułam się trochę bardziej swobodnie.

– „Stranger Things" – odpowiedziałam szybko. – Lubię te klimaty, a postaci mają super rozwinięte wątki.

Jake uśmiechnął się szerzej, jakby był zadowolony z mojej odpowiedzi.

– Okej, to dobry wybór. Ja chyba powiedziałbym „The Office" – dodał. – Nigdy nie przestaje mnie rozśmieszać, nawet po dziesiątym razie.

– Klasyk – przyznałam, czując, jak napięcie między nami powoli opada. – To teraz twoja kolej. O co chcesz zapytać?

Jake zerknął na mnie z lekkim błyskiem w oczach, jakby już miał na myśli coś zabawnego.

– Ulubiony fast food?

Zaśmiałam się na to pytanie, czując, jak rozmowa przybiera bardziej luźny ton, jakbyśmy faktycznie byli tylko znajomymi, którzy rozmawiają o codziennych sprawach.

– Pizza. Bez dwóch zdań. A ty?

– Burger, ale musi być z frytkami – odpowiedział, jakby to była najważniejsza kwestia na świecie.

Przez chwilę tylko wymienialiśmy żarty na temat jedzenia i seriali, i nagle poczułam, że może rzeczywiście możemy próbować być przyjaciółmi. Chociaż nadal nie było łatwo, ten moment, w którym zaczęliśmy mówić o prostych rzeczach, sprawił, że poczułam się nieco lżej.

Od Autorki: Dzisiaj niestety tylko jeden, ponieważ poświęcam czas na poukładanie sobie kilku spraw. 

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top