miesięcznica [STARA WERSJA]
Drzwi kwiaciarni uchyliły się, a w nich pojawił się Taehyung z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Witam mojego ulubionego kwiaciarza – skinął głową, patrząc na Jimina otulonego czerwonym szalem w kolorową kratę.
Jimin pociągnął na powitanie nosem.
– Co cię tu sprowadza?
Taehyung podszedł do lady, oparł dłonie na blacie i zaczął wpatrywać się intensywnie w Jimina, który zarumienił się wcale nie od stanu podgorączkowego.
– To, co zwykle sprowadza ludzi do kwiaciarni. Czyli słodki, nieśmiały florysta.
– Przestań – wymamrotał Jimin, naciągając szal tak, aby zakrył mu policzki. – Nawet się dobrze nie znamy – jego głos stłumił materiał.
Taehyung roześmiał się.
– Uważasz, że kilka spotkań to za mało, by się poznać?
– Uważam, że ludzi poznaje się dopiero po tym, jak reagują w różnych sytuacjach. Nie trzeba znać ulubionego koloru czy ulubionej potrawy aby twierdzić, że zna się jakąś osobę – odparł cicho Park, wpatrując się w dłonie Taehyunga.
Taehyung pokiwał powoli głową, wpatrując się w niego uważnie.
– Poproszę... – rozejrzał się po kwiaciarni. – O, tamtego kwiata.
– To miesięcznica. Używa jej się do suchych bukietów. Po co ci ona? – zapytał nieśmiało Jimin.
– Bo ładnie wygląda. Chcę ją do wazonu – odpowiedział Taehyung, wyciągając portfel – Wygląda prawie tak ładnie, jak ty.
Policzki Jimina poczerwieniały jeszcze bardziej, gdy wyszedł zza lady. Podszedł do miesięcznicy i wziął kilka łodyg.
– Wystarczy?
Taehyung przytaknął, uśmiechając się i śledząc wzrokiem każdy ruch Jimina.
– Poproszę dwa tysiące dwieście pięćdziesiąt sześć wonów.
– Już... – Taehyung wyciągnął odpowiednią kwotę i wręczył ją Jiminowi. – A mógłbyś jeszcze obwiązać je jakąś wstążką?
– Nie ma sprawy – Park schował pieniądze do kasy i wyjął spod lady fioletową wstążkę. Uciął kawałek i sprawnym ruchem związał trzy łodyżki ze sobą. – Okej, gotowe.
Taehyung spojrzał na kwiaty.
– Są twoje – wyszczerzył się. – Taki prezencik.
– A-ale... – zająknął się Jimin. – Tak nie można... – próbował wcisnąć mu kwiaty do rąk, ale Taehyung kilkoma dużymi krokami odsunął się w stronę drzwi.
– Wiedziałem, że inaczej byś ich nie przyjął, musiałem wymyślić jakiś podstęp. Przyjdę po ciebie jutro, pójdziemy na miasto, dobra?
Nie czekając na odpowiedź, Taehyung wyszedł z kwiaciarni, zostawiając zawstydzonego, ale uśmiechniętego Jimina samego.
ꕤ
Jimin podkulił nogi i objął je ramionami. Czuł się nieco niezręcznie i nieswojo w ciemnym mieszkaniu Taehyunga. Było ono dość małe, ale urządzone z sercem... czarnym sercem. Jedynymi kolorowymi elementami było kilka ramek ze szkicami najprawdopodobniej tatuaży. Widać w nim duszę właściciela, jednak Jimin dodałby kilka jaśniejszych dodatków.
– Kwiaty... – mruknął pod nosem.
– Co? – Taehyung oderwał wzrok od ekranu swojego telefonu; właśnie ustalał z jednym ze swoich stałych klientów datę kolejnego tatuowania.
– Słoneczniki. Słoneczniki rozjaśniłyby ten pokój – dalej mamrotał.
– Nie mam ręki do kwiatów – powiedział spokojnie Taehyung, odkładając telefon.
Jimin zarumienił się.
– Słyszałeś? – zapytał niewyraźnie.
– Kochany, ja mam słuch jak motyl.
– Motyl? – Jimin zmarszczył brwi, usiłując ukryć rumieńce swoimi drobnymi dłońmi.
Taehyung powoli pokiwał głową.
– Podobno motyle mają doskonały słuch. Poza tym, są lekkie i piękne.
– Ale krótko żyją.
– Sugerujesz, że niebawem umrę? – Taehyung zmarszczył brwi. – Mam jeszcze wiele planów, daj mi je chociaż zrealizować. Później możesz mi życzyć śmierci.
– J-ja nie... Nie to miałem na myśli – Jimin spuścił wzrok na swoje kolana, szepcząc nerwowo – Nie życzę śmierci nikomu.
Taehyung przewrócił oczami. Denerwował go strasznie uległy i kluchowaty charakter Jimina, jednak z drugiej strony Park bardzo go fascynował. Taehyung lubił się nazywać artystą, a artyści dostrzegają to, czego inni nie widzą albo patrzą na coś w całkiem inny sposób, z większą wrażliwością lub dogłębnością. A Taehyung właśnie tak patrzył na Jimina.
– Nie mam ci tego za złe, spokojnie – Kim założył nogę na nogę, a rękę położył na oparciu kanapy, palcami prawie dotykając ramienia Jimina.
Przez dłuższy czas siedzieli w ciszy. Jiminowi ona nie przeszkadzała, ale Taehyung czuł się niezbyt dobrze. Uwielbiał mówić albo słuchać, co inni mówią, byle tylko coś zakłócało ciszę. Bał się zanurzać w kompletnej ciszy, aby do jego świadomości nie napływały koszmarne wspomnienia, od których dość skutecznie się izolował.
– Opowiesz mi coś o sobie? – zapytał w końcu Taehyung. – Chciałbym znać troszkę twojej przeszłości. To także definiuje naszą osobowość i to, kim jesteśmy, prawda?
Jimin przytaknął, spoglądając na Taehyunga. Myślami krążył wokół swojej kwiaciarni i tego, z jakich obowiązków musi się wywiązać w tym tygodniu.
– Mógłbyś powiedzieć, jak zaczęła się twoja przygoda z kwiatami?
– Oh... – Jimin zmarszczył nosek w bardzo uroczy sposób, zastanawiając się przez chwilę. – Wszystko zaczęło się od mojej babci. Mieszkałem w mieście, prawie w samym centrum, więc mało miałem kontaktu z roślinami, z ich uprawą i dbaniem o nie. W każde, dosłownie każde wolne od szkoły mama wywoziła mnie do babci na wieś, tłumacząc się pracą do późna i tym, że nie będzie miała dla mnie z tego powodu czasu. Na początku to znosiłem, później jednak często płakałem – mówił cichym, melodyjnym głosem z nutką nieśmiałości, co było jak miód dla uszu Taehyunga. – Pewnego wieczoru babcia wyciągnęła wielki kufer ze strychu. W środku był zielnik, a także mnóstwo zeszytów, albumów i luźnych kartek z notatkami, opisami i rysunkami różnych roślin, głównie kwiatów. Babcia brała mnie na kolana i czytała to, a kiedy nauczyłem się czytać, czytaliśmy razem. Zafascynowało mnie to. Przy okazji babcia wymyślała naprawdę sporo historyjek na temat tego, skąd się wzięły dane kwiaty. A to był to domek jakiejś wróżki, a to inny wyrósł z księżycowego pyłu... Przy dobrej pogodzie wychodziliśmy na zewnątrz. Do ogródka, na łąki, do lasów. Tam babcia uczyła mnie, jak rozpoznawać rośliny, mówiła o ich właściwościach, przeznaczeniu, znaczeniu. Obudziła się we mnie pasja do kwiatów i trzyma się to do dziś. Kwiaciarnia była moim marzeniem, którego realizacji babcia niestety nie doczekała – westchnął cicho. – Ale wierzę, że wspiera mnie gdzieś z góry i jest przeszczęśliwa, że mogę robić to, co naprawdę kocham, mimo że dochód jest raczej poniżej średniej. Po prostu moja kwiaciarnia nie cieszy się aż tak dużą popularnością jak ta nieopodal.
Taehyung uśmiechnął się, patrząc uważnie na twarz Jimina i wszystkie emocje, które pojawiały się na niej. Widział i radość, i smutek, i tęsknotę, a także sporą dawkę miłości. Był cholernie ciekawy Jimina. W każdym aspekcie.
– A ty? Opowiesz swoją historię? – Jimin przeniósł swój wzrok na Taehyunga, kolejny raz się rumieniąc. Całą swoją wcześniejszą wypowiedź wpatrywał się w swoje nogi i nie zdawał sobie sprawy, że Taehyung patrzy na niego tak intensywnie.
Ciężki kamień zaległ w sercu i na żołądku Taehyunga.
– Nie jest ona tak ciekawa jak twoja. Po prostu podobają mi się tatuaże, lubiłem i umiałem rysować, tak o to mam studio. Nic nadzwyczajnego.
– A.
Nie był jeszcze gotowy do dzielenia się swoimi przeżyciami, ale obiecał sobie, że na pewno opowie kiedyś o tym Jiminowi. Jiminowi, który sprawił, że znów interesowało go coś więcej niż igła, tusz i kawałek ciała.
<miesięcznica - fascynacja>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top