jemioła [STARA WERSJA]
Dodatkowy rozdział, w którym można dowiedzieć się, jak zaczęła się przyjaźń Jimina z Yoongim oraz z czym borykał się Taehyung w przeszłości.
+ szykuje się nowy, porządny vmin (hanahaki au), którym jestem naprawdę podekscytowana i mam nadzieję, że czekacie z niecierpliwością! 🤭
ꕤ
https://youtu.be/DDt3u2Ev1cI
Narzeczeństwo nie różniło się niczym od zwykłego związku, co dziwiło Jimina, jednak z drugiej strony, napawało go to ulgą: nie musiał zmieniać swoich przyzwyczajeń względem Taehyunga i podejścia do związku; był szczęśliwy, bo zadeklarowali sobie coś więcej, ale nie czuł nacisku na jak najszybszy ślub.
Dni mijały, zamieniały się w tygodnie, a nim się obejrzał, nastał grudzień i święta, które kochał całym sercem, w przeciwieństwie do Kima, który miał do bożonarodzeniowego okresu mieszane uczucia.
— Jest za duży rozgardiasz — mawiał. — Reklamy od końca października psują cały nastrój, święta po prostu są przereklamowane.
Im bliżej dwudziestego piątego grudnia, tym bardziej Taehyung zmieniał swoje zdanie.
— To będzie cudowny czas. Zawsze kochałem święta.
Jimin tylko kręcił głową ze śmiechem, patrząc na niego znad dużego zeszytu, w którym zapisywał wszystko, co miał do zrobienia. W tym czasie wiele osób zamawiało bukiety na groby bliskich lub kwiaty, które chcieli podarować swojej miłości, dlatego miał pełne ręce roboty, wolał więc rozpisać sobie wszystko z wyprzedzeniem.
Pewnego grudniowego poranka Taehyung odwiedził Jimina w kwiaciarni. Wszedł do środka z nietęgą miną, od razu zwracając na siebie uwagę Yoongiego, który stał przy drzwiach i oferował klientom zakup małych kaktusów przystrojonych czapkami Świętego Mikołaja.
— Hej, Taehyung — przywitał się Yoongi. — Jimin jest na zapleczu, coś się stało?
— Nic, czym musisz się martwić — odparł Kim nieprzyjaznym tonem, ale po chwili westchnął i przetarł twarz. — Przepraszam. Dowiedziałem się, że muszę koniecznie zrobić dodatkowy kurs, jeśli chcę, aby moje usługi były uznane za profesjonalne. Najbliższy termin wypada pod koniec przyszłego tygodnia.
Yoongi podszedł do lady, aby obsłużyć jedną z klientek, a kiedy cierpliwie udało mu się znieść jej marudzenie, zerknął na kalendarz. Nie potrafił się nie uśmiechnąć, widząc, że dzień dwudziesty piąty grudnia zaznaczony był kółeczkiem, a obok widniały bardzo drobne rysunki gwiazdek, choinek i prezentów.
— Masz na myśli czwartek, piątek i sobotę?
— Niestety chodzi o sobotę, niedzielę i poniedziałek.
— Jimin nie będzie zadowolony — zauważył Min. — W poniedziałek są święta, a dzień wcześniej mieliśmy do was wpaść i wspólnie spędzić przedświąteczny wieczór.
— Wiem. — Taehyung położył palec na wytatuowanej stokrotce i potarł skórę; Yoongi przypomniał sobie, że Jimin wspominał mu kiedyś, iż jest to nawyk jego narzeczonego, kiedy naprawdę bardzo czymś się przejmuje. Park wtedy łapie go za dłoń i odciąga ją od tatuażu, po czym nieśmiało cmoka stokrotkę i powtarza Taehyungowi, że nie ma czym się przejmować. — Jest to jednak jedyny wolny termin jeszcze w tym roku.
— Jaki termin? — Usłyszeli głos Jimina.
— Ja uciekam — mruknął Yoongi i podreptał między półki, ciesząc się w duchu, że zauważył klientów, którzy dumali nad wyborem odpowiedniego kwiata i najwyraźniej potrzebowali, aby ktoś im doradził, jaki będzie najodpowiedniejszy.
— Kocham cię, Chim. — Taehyung uśmiechnął się szeroko, podchodząc do narzeczonego i cmokając jego nosek.
— Ja ciebie też. — Jimin uśmiechnął się i podszedł do lady. Schylił się i wyciągnął spod niej kilka wstążek w różnych kolorach i tasiemek ze świątecznymi wzorami, aby klienci sami mogli sobie wybrać odpowiedni wzór, którym zostaną ozdobione ich bukiety. — O czym rozmawiałeś z Yoongim?
Taehyung westchnął i nerwowo przygryzł wargę, zaczynając bujać się na stopach do przodu i do tyłu.
— Wspominałem ci o kursie, prawda?
— Tak... — odpowiedział ostrożnie Park, łapiąc za nożyczki i obcinając brzydko postrzępione końcówki wstążek, w głowie marudząc na Yoongiego, który wreszcie mógłby nauczyć się w poprawny sposób dbać o te ozdoby. — Rozmawialiśmy o tym i nie musisz się przejmować. Weź pieniądze, które zaczęliśmy odkładać na ślub.
— Tym razem nie chodzi mi o pieniądze, Chim. — Tae podrapał się po tatuażu, czekając, aż chłopak odłoży nożyczki i spojrzy na niego. Dopiero wtedy zaczął mówić dalej. — Kurs wypada od dwudziestego trzeciego do dwudziestego piątego.
— Stycznia? — dopytał z nadzieją Jimin.
— Grudnia.
Taehyung złapał dłonie narzeczonego i musnął ustami wierzch najpierw jednej, potem drugiej.
— Wiem, że zależało ci na tym, aby wspólnie spędzić święta w naszym mieszkaniu, jednak wolałbym zrobić ten kurs teraz. Jest duża możliwość, że zwiększy to moje zarobki i szybciej odłożymy na nasz ślub.
— Rozumiem, Taehyung — westchnął zawiedziony Jimin.
ꕤ
Taehyung wyjechał, a Jimin czuł się, jakby usychał niczym kwiaty, które zbyt długo stoją w wazonie bez wody. Wiedział, że to tylko kilkudniowa rozłąka z powodów służbowych, że Kim wciąż go kocha i chciałby w tym momencie trzymać go w swoich ramionach, jednak myśl, iż wyjazd przypadł na ten wyjątkowy czas w roku, sprawiała, że odległość dzielącą go od narzeczonego bardziej bolała, a byle jakie życzenia złożone rano na wideo rozmowie sprawiły mu przykrość.
— Jimin. — Yoongi dźgnął go w kolano, siedząc obok niego na podłodze, między nogami Namjoona, który bawił się włosami Mina. — Rozchmurz się.
Park tylko mruknął coś w odpowiedzi, spoglądając w okno. Nawet sypiący od wczorajszej nocy śnieg nie potrafił poprawić mu humoru.
Yoongi i Namjoon przyszli do niego zgodnie z zapowiedzią; przynieśli ze sobą ulubione korzenne, cynamonowe i pomarańczowe smakołyki Jimina, a on w zamian podarował im upieczone kilka tygodni wcześniej i własnoręcznie ozdobione pierniki. Dużo rozmawiali, śmieli się, a nawet otworzyli butelkę wina, lecz to nie sprawiło mu tyle radości, ile powinno.
Cieszył się, że mimo trudności, które jego przyjaciołom zgotował los (a raczej Yoongi, na własne życzenie), wciąż byli razem. Jimin widział ogromną skruchę i szczęście w oczach Mina, kiedy Namjoon obdarzał go miłością. Nie wyobrażał sobie, aby tych dwoje nigdy nie było razem.
— Co się tak uśmiechasz pod nosem, hm? — Yoongi pstryknął Jimina w nos, na co ten syknął.
— Zastanawia mnie — zaczął Namjoon, odstawiając kieliszek z winem — w jaki sposób się poznaliście.
— Oh. — Jimin zarumienił się delikatnie, odwracając wzrok. — To nic takiego.
— Uratowałeś życie mojej siostrze! — wykrzyknął Yoongi. — To wielka rzecz. — Podniósł się z podłogi i usiadł na kanapie. — To było jakoś przed liceum. Byłem z małą na spacerze właśnie pod koniec roku, gdzie wystawy sklepowe wypełnione są bublami i wszystkim, co dzieciak zapragnie. Mieliśmy umowę: zawsze, kiedy wychodziliśmy ot tak sobie, mogłem kupić jej jedynie jedną drobną rzecz. Kupiłem... nie pamiętam, to chyba był pluszowy króliczek z cukierkami. Yeri była zachwycona, jednak kiedy wyszliśmy ze sklepu, a jej uwagę przykuła wystawa z wymarzoną zabawką, którą już miała kupioną pod choinkę, nie patrząc na nic, przebiegła przez ulicę, nim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować. Na nasze szczęście Jimin przechodził po pasach, a widząc dziecko na jezdni, po prostu wziął ją w porę w ramiona, jeszcze zanim kierowca zdążył zahamować.
Jimin spuścił wzrok, zarumieniony.
— Nawet jeśli ten samochód nie jechał zbyt szybko, nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie zareagował.
— To bardzo piękny uczynek — powiedział Namjoon, będąc pod wrażeniem.
— Znalazłem go potem na portalach społecznościowych i okazało się, że wybieramy się do tej samej szkoły. Na początku było ciężko, Jimin był skryty i nieśmiały, ale jak widać, zaprzyjaźniliśmy się. — Yoongi posłał uśmiech Parkowi.
— Relacje są piękne — stwierdził Namjoon i przeczesał włosy Mina. — Nawet jeśli bywa źle, te prawdziwe przetrwają.
Jimin odwrócił wzrok, czując tęsknotę za swoim narzeczonym, na widok pełnych miłości przyjaciół. Zaczął myśleć o Taehyungu, a jego serce ścisnęło się na myśl, że wciąż nie wiedział nic o jego przeszłości.
ꕤ
— Dlaczego nagle chcesz o tym rozmawiać? Daj mi się chociaż rozpakować. — Roześmiał się Taehyung.
Jimin puścił jego rękę i wziął od niego walizkę, zanosząc ją do ich sypialni.
— Wiem, że jest to ostatni dzień świąt, a ty dopiero wróciłeś, ale... — Przygryzł wargę, siadając na łóżku. — Czuję się nie w porządku z tym że ty moją przeszłość znasz, a ja o twojej nic nie wiem. Nie ufasz mi?
— Chim. — Taehyung usiadł obok i wziął jego twarz w dłonie. — Ufam ci jak nikomu. Dlaczego tak nagle chcesz to wiedzieć?
— Zawsze chciałem, ale wstydziłem się dopytać — powiedział cicho.
Kim pogłaskał policzek narzeczonego.
— Działo się to dawno... Wydaje mi się, że nie miałem jeszcze nawet dziesięciu lat...
— Ale nie musisz mówić. — Jimin pokręcił głową. — Powiesz, kiedy będziesz gotowy.
— Chcę teraz — uciął Tae. — Już dawno powinienem ci powiedzieć, nie chcę, abyś sądził, że mam przed tobą jakieś sekrety. Mój tata przyprowadził do domu młodą kobietę, zaledwie dwa razy starszą ode mnie... Mogłaby być moją siostrą. Wydawało mi się, że miłość to miłość, dlatego starałem się być dla niej miły, jednak... Kiedy tata musiał na kilka dni wyjechać, do niej przyszedł chłopak cały w tatuażach. Na początku było bardzo zabawnie, graliśmy, ale kiedy przyszła pora na kąpiel, oni... — urwał i wziął głęboki oddech. — Zaczęli się całować, kazali mi stać i patrzeć, jak zaczynają swoją zabawę. Po pewnej chwili rozebrali też mnie i zaczęli dotykać — powiedział spokojnie, lecz z obrzydzeniem. — Zmusili mnie, abym ich zadowolił: jego ustami, a ją palcami. To... To było koszmarne. Sytuacja powtarzała się kilka razy. Nie pamiętam, w jaki sposób to wyszło na jaw, ale otrzymałem odpowiednią opiekę psychologa i jakoś... Wszystko się ułożyło.
— Przepraszam... — szepnął Jimin, rozpłakując się w połowie jego wypowiedzi. — Nie wiedziałem... Nie chciałem, abyś to rozdrapywał.
— Jimin, nie szkodzi. — Taehyung uśmiechnął się smutno. — Wspominałem, że miał on tatuaże, tak? Dla mnie jest to forma terapii. Moja praca sprawia, że staram się nie mieć uprzedzeń do osób w tatuażach. I one zniknęły, a teraz jestem szczęśliwy, mogąc ozdabiać czyjeś ciało, o ile nie są to tatuaże przedstawiające węże.
— Nawet nie wiem, co powiedzieć...
— Nic, Chim. Nic. Po prostu mnie przytul.
Jimin wtulił się z całych sił w Taehyunga, starając się w ten sposób przekazać mu bez słów, że wspiera go i w każdej chwili może na niego liczyć.
Trwali tak przez dłuższą chwilę, aż Kim odsunął się i spojrzał w oczy Jimina, wyciągając z kieszeni pomiętą gałązkę jemioły.
— Troszkę zniszczona, ale nie krzycz. Jestem pewny, że nic ją to nie bolało. — Zaśmiał się i założył ją za ucho Jimina. — Wesołych świąt, kochanie.
Jimin musnął jego usta.
— Nawzajem, Tae. I pamiętaj, jestem tu dla ciebie.
Taehyung pokiwał głową i ponownie złączył ich usta, co zapoczątkowało długi wieczór pełen czułości.
<jemioła — pocałuj mnie, pokonam wszelkie trudności>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top