irys fioletowy [STARA WERSJA]


– Nie!

Yoongi aż podskoczył, prawie zrzucając doniczkę z półki. Wystawił głowę między regałami i rzucił szybkie spojrzenie w stronę kasy.

Taehyung siedział na ladzie, pochylając się w stronę Jimina, który zdenerwowany przygryzał wargę.

– Oh, weź. Będzie... Interesująco.

– To nie jest dobry pomysł.

Taehyung westchnął, kładąc rękę na głowie Jimina i poklepał go kilka razy.

– Stąd musi uciec introwertyczność. Czas otworzyć się na innych, Jimin.

Park spuścił wzrok na swoje dłonie. Znów się zawstydzał i znów czuł się niezręcznie w obecności Taehyunga, któremu coraz częściej zdarzało się go obdarzać czułymi gestami i tymi pięknymi uśmiechami; jeden z nich właśnie błąkał się po ustach Kima, kiedy zabierał dłoń z włosów Jimina.

– Uważam, że powinieneś zgodzić się na propozycję Taehyunga, jakkolwiek ona brzmiała – Yoongi podszedł do nich powolnym krokiem.

Jimin jęknął z niezadowoleniem.

– Na imprezę? Naprawdę, Yoongi?

Yoongi przecisnął się między Jiminem a regałem i usiadł na krześle, opierając się łokciem o kasę.

– Moglibyśmy wyjść z wami – zaproponował ostrożnie. – Namjoon narzekał ostatnio, że nasze dni spędzamy tylko w pracy i na uczelni, a brakuje nam takich luźnych wyjść. Więc jestem jak najbardziej za.

Taehyungowi zaświeciły się oczy.

– Chim, to przyjdę po ciebie przed ósmą, bądź gotowy.

Jimin tylko pokiwał głową ze zrezygnowaniem. Wiedział, że jeśli by się im teraz sprzeciwił, prędzej czy później przekonaliby go.

– Przepraszam – usłyszeli głos starszej kobiety, która właśnie podeszła do nich i patrzyła morderczo na Taehyunga. Kim szybko zsunął swój tyłek z lady i wskazał kobiecie ręką, że może położyć na niej liczne opakowania z nasionami, które miała zamiar kupić.

– Przedzwonię do ciebie jeszcze. Trzymaj się. Na razie, Yoongi – Kim podkradł cukierka z salaterki, irysa (Jimin sądził, że przez drobny, słodki poczęstunek klienci będą wspominać to miejsce bardziej miło), i machnął niedbale ręką. Wyszedł z kwiaciarni, podczas gdy Jimin obsługiwał już kobietę.

– Lubi cię – szepnął Yoongi, a te słowa tak rozproszyły Jimina, że przez przypadek nabił pani za wysoki rachunek i musiał kasować wszystko od nowa.


Jimin się stresował. Stresował do tego stopnia, że od dobrych trzydziestu minutach siedział jak na szpilkach i obgryzał skórki wokół paznokci.

Jego umysł pracował na najwyższych obrotach i analizował wszystkie słowa i gesty, które mogły wskazywać na to, że Taehyung zaprosił go... na randkę.

Starał się nie ekscytować zbyt mocno, ale jego serce przyspieszało swój rytm, a policzki paliły niemiłosiernie, kiedy przypominał sobie słowa Yoongiego.

"Lubi cię".

Dźwięczało mu to w głowie, odbijało się echem i nie chciało wyjść.

Park westchnął, złapał za telefon i zerknął w powiadomienia. Niestety Yoongi przed chwilą napisał mu, że spotkają się dopiero na miejscu, bo coś im wypadło. Jimin wiedział, czym było to "coś" i nigdy w życiu nie dopuściłby do siebie takich fantazji, ale teraz poczuł ukłucie zazdrości otulone takim rodzajem samotności.

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dzwonka, na który zerwał się na równe nogi i wręcz podbiegł do drzwi. Otworzył je na oścież i ujrzał uśmiechającego się z pewną nonszalancją Taehyunga.

– Gotowy? – zapytał Kim, mierząc go wzrokiem. Jimin zarumienił się od intensywności jego spojrzenia.

– Chyba się rozmyśliłem – wyszeptał Jimin, ale Taehyung pociągnął go za rękę i objął mocno.

– Zakluczaj drzwi i idziemy.

Jimin przymknął oczy, wdychając zapach perfum Taehyunga. Był lekko zdekoncentrowany i dłuższą chwilę zajęło mu zakodowanie, że Taehyung pyta go o to, gdzie ma klucze. Odsunął się czerwony jak burak i odwrócił do drzwi, sięgnął klucz z wieszaczka wewnątrz mieszkania i zamknął je. Nacisnął na klamkę, aby upewnić się, że nikt się nie włamie i schował klucze do kieszeni.

– Zgubisz je.

– Z-zawsze je tak noszę – Jimin zszedł po schodach i poczekał na Taehyunga, który znów na niego po prostu patrzył.

– Pięknie wyglądasz.

– Przestań – Jimin zakrył policzki.

Taehyung dołączył do niego z cichym chichotem i spojrzał mu w oczy.

– Dzisiaj będę obdarzał cię komplementami przy każdej okazji, Chimmie.

Nie było aż tak źle. Właściwie, w ogóle nie było źle.

Jimin stał przy wysepce kuchennej, która robiła za barek i pogrążył się w rozmowie z gospodarzem imprezy, Hoseokiem. Niewielka ilość alkoholu rozluźniła go na tyle, że bez problemu nawiązał znajomość z chłopakiem.

– Jesteś sam? – zapytał Hoseok, pochylając się przez blat, aby Jimin lepiej go usłyszał.

Park pokręcił głową.

– Mój kolega powinien zaraz przyjść.

Jak na zawołanie, przy Jiminie pojawił się Yoongi, na którego widok chyba pierwszy raz poczuł zawód – wolałby, aby u jego boku w tym momencie był Taehyung, bo to on obiecał się nim opiekować.

– Hej piękny – Hoseok sięgnął po kieliszek i zrobił drinka Yoongiemu. – To jest ten twój kolega? – podał Minowi kieliszek i spojrzał na Jimina, który nerwowo zaczął się rozglądać.

– Nie, to mój przyjaciel.

– Ah, czyli wolny – Hoseok oparł podbródek na dłoni i przygryzł wargę, patrząc z pożądaniem na Yoongiego.

– Nie do końca.

– Ani trochę mi to nie przeszkadza – zapewnił Hoseok i dotknął policzka Yoongiego.

Jimin westchnął, widząc że stracił uwagę Hoseoka, a również Yoongiego, postanowił na własną rękę poszukać Taehyung. Odszedł do improwizowanego barku i przecisnął się między ludźmi w stronę wyjścia z wielkiego salonu.

Ustał w przedpokoju, biorąc głęboki oddech. Spojrzał na kolejkę do łazienki, ale nie mógł wypatrzeć Taehyunga. Chciał wrócić do Hoseoka i Yoongiego, ale nagle poczuł dłoń na swoim pośladku. Nie myślał za wiele. Mimo swojej nieśmiałości odważył odwrócić się i zdzielić zboczeńca w twarz.

– AH! – Taehyung złapał się za policzek. – Czym zasłużyłem?

– O mój boże, Taehyung, j-ja – zakłopotany Jimin położył dłonie na jego ramionach, starając się powstrzymać napływające łzy. – Tak bardzo cię przepraszam, nikt nigdy nie dotykał moich pośladków i-i myślałem, że jesteś kimś, kto chce mi zrobić krzywdę i...

– Ciii, już dobrze – mimo delikatnego bólu Taehyung uśmiechnął się. – Może przesadziłem, przyznaję. Ale nie potrafiłem się powstrzymać.

Jimin zadarł lekko głowę, aby pomóc bez problemu spojrzeć mu prosto w oczy. Ich tęczówki spotkały się i... zagubiły w sobie.

Jimin nigdy nie czuł czegoś takiego. Nie potrafił, a nawet nie chciał odrywać wzroku od Taehyunga, który w pewnej chwili wpił się w jego usta. Nagle, nieoczekiwanie, zaskakując Jimina po raz kolejny w ciągu ich znajomości.

Taehyung zignorował wszystko wokół. Głośną muzykę, ludzi przewracających się już o własne nogi i to, że prawie zrzucił lustro ze ściany, gdy przyszpilił do niej Jimina. Czuł jego niepewność, zawstydzenie oraz brak doświadczenia w całowaniu, ale nie zwracał na to uwagi.

Liczyli się tylko oni i ich złączone usta szukające wspólnego rytmu.

<irys fioletowy - twoje oczy doprowadzają mnie do szaleństwa>

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top