bez biały [STARA WERSJA]

Taehyung potrafił zaskakiwać. Zaskakiwał Jimina na każdym kroku, każdą rozmową, każdym nowym dniem. Park nigdy nie wiedział, co wymyśli Taehyung, ale – mimo jego początkowej niechęci do Kima – z ekscytacją czekał na kolejne spotkania. 

Dzisiaj Taehyung przyszedł po niego, wyglądając bardzo elegancko. Jimin zamykał akurat kwiaciarnię i nie zauważył go, dopóki nie odchrząknął. 

– O, h-hej – delikatne rumieńce wypłynęły na policzki Jimina. – Przepraszam, że cię nie zauważyłem – skłonił się lekko. 

Taehyung przewrócił oczami. 

– Myślę, że jesteśmy na etapie, na którym nie musisz mnie już przepraszać i tak dbać o maniery. Zresztą, ja nawet na początku na nie zwracałem uwagi. 

– Oczywiście – powiedział cicho Jimin i schował klucze, w duchu przeklinając swój brak pewności siebie. – Jakie plany na dzisiaj? – wypalił szybko, nim nieśmiałość wzięła nad nim górę. 

Poprzedniego dnia Taehyung zabrał Jimina do klubu, ale młodszy czuł się tam na tyle źle, że wyszli po kilkunastu minutach i poszli na pizzę. Jimin przepraszał Taehyunga bardzo długo, tak długo, że podirytowany Kim wyszedł i zostawił go samego. Jimin bliski był płaczu, ale kiedy kładł się spać, Taehyung zadzwonił do niego ze skruchą i rozmawiał z nim, póki nie zasnął. 

– Dziś? – Taehyung spojrzał na niebo, a chwilę potem na Jimina – Dziś zabieram cię na spacer. 

Jimin nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. 

– Nakarmimy kaczuszki? Mam niezjedzoną bułkę. 

Taehyung zmarszczył brwi. 

– Nie jadłeś w pracy? – zacmokał. – Tak nie można, Jimin. Co, jeśli byś się przewrócił, zemdlał, cokolwiek innego? 

Jimin wzruszył lekko ramionami. 

– Yoongi pomógłby mi. Jeśli nie dałby rady, zadzwoniłby po Namjoona lub pogotowie – postarał się przybrać obojętny ton, ale zaczął się przejmować, że Taehyung zawiódł się nim odrobinę. Jimin słyszał gdzieś, że mężczyźni lubią, gdy ich drugie połówki jedzą i mają apetyt, więc miał nadzieję, że nie zraził do siebie Taehyunga. 

To nie tak, że oczekiwał czegoś więcej. Każde spotkanie było fascynujące, nie wiało nudą i Jimin czekał na nie z niecierpliwością. Byli inni, ale mieli trochę wspólnych zainteresowań, a tematów do rozmów im nie brakło. Po prostu liczył, że uda mu się nawiązać dobrą znajomość z kimś więcej niż tylko Yoongim. 

Ruszyli w stronę parku. Jimin dreptał kilka kroków za Taehyungiem, splatając jego mały palec ze swoim i patrząc na swoje stopy. 

– Głowa do góry, idziesz jak na ścięcie! – zawołał wesoło Kim i zatrzymał się. Odwrócił się i podniósł palcem jego podbródek. – Osoby o twarzy anioła powinny nosić głowę wysoko, aby inni mogli podziwiać ich piękno. 

– Nie jest to niemiłe w stosunku do tych, którzy są mniej urodziwi? – Jimin zmarszczył lekko brwi, a Taehyung roześmiał się głośno. 

– Ah, Jiminnie – pokręcił głową i poszedł dalej. 

Jimin bił się krótką chwilę z własnymi myślami, po czym z delikatnym uśmiechem podbiegł do Taehyunga i objął jego ramię. Taehyung odwzajemnił uśmiech i razem zeszli po schodkach, które prowadziły na parkową ścieżkę. 

Do nosa Jimina dobiegł charakterystyczny, ale jak bardzo uwielbiany przez niego zapach białego bzu. Przejechał palcami po kwiatach i złapał za jedną z gałązek. Zerwał ją i spojrzał na Taehyunga, wyciągając dłoń w jego kierunku. 

– Czasem nie potrzeba słów, aby przekazać coś drugiej osobie. Kwiaty powiedzą wszystko za nas – na jego ustach zagościł delikatny uśmiech. – Tak mawiała moja babcia. 

Taehyung wziął od niego kwiat bzu, a w głowie pojawiła się mu wizja tatuażu z jego motywem. 

– Podoba mi się – pokiwał z uznaniem głową. – A co on chce mi przekazać? – przystawił gałązkę do ucha, jakby chciał usłyszeć cichy szept roślinki. 

– Wysil się trochę i sam poszukaj na to odpowiedzi – powiedział Jimin i zaraz po wypowiedzeniu tych słów zrobił się czerwoniutki na twarzy. Odwrócił się z obawą, że jego wypowiedź była zbyt chamska i podbiegł do stawu, machając do kaczek. 

Taehyung przewrócił oczami, ale nie umknął mu fakt, że Jimin nie spuścił już głowy na dół.


Jimin siedział na niewygodnej kanapie w swoim maleńkim mieszkanku. Jego twarz była cała zaczerwieniona, ale – zdaniem Taehyunga – wciąż śliczna. Oczy miał podpuchnięte, a policzki błyszczące od wciąż wypływających łez. Kolana pociągnął pod brodę i unikał wzroku Kima jak ognia; ogarniał go pewien wstyd, że Taehyung musi patrzeć na niego w takim stanie i w takim miejscu – jedynym mieszkaniem w pobliżu kwiaciarni i niedaleko uczelni, na które mógł sobie pozwolić. Ściany błagały o odświeżenie, panele były porysowane, a kuchenna zabudowa również nie należała do najlepszych. 

– Po co przyszedłeś? – wyszlochał Jimin, skupiając uwagę na swoich znoszonych, domowych dresach. – N-nie chcę, żebyś tu był. 

– Yoongi po mnie zadzwonił. Miałem nie przyjść? Weź się ogarnij, Park. Pora być dorosłym. 

Jimin przestał płakać i spojrzał na stojącego przed nim Taehyunga z wymuszonym uśmiechem. 

– Widzisz? Od razu lepiej – Taehyung usiadł obok. – Tylko proszę o szczery uśmiech. 

Park wygiął kąciki ust do dołu. 

– Przepraszam. Nie chciałem cię kłopotać. Niepotrzebnie Yoongi do ciebie dzwonił. I za te słowa sprzed chwili również przepraszam, teraz, kiedy tu już jesteś, n-nie chcę, żebyś wychodził. 

Taehyung objął go ramieniem. 

– Uwierz mi, Chim, nie przychodziłbym, jeśli nie miałbym ochoty. 

Jimin wtulił się w Taehyunga, ściskając piąstką jego bluzę. 

– Jestem beznadziejny, Taehyung, ja już nawet nie wiem, ile płaczę. Jest mi głupio, że musisz oglądać mnie w... – tu urwał, nie mogąc znaleźć słowa, dlatego machnął ręką w stronę pokoju. – W tym miejscu. 

Taehyung przygryzł wargę, rozdarty między śmiechem z tego, jak bardzo Park się tym przejmował, a słowami pocieszenia. 

– Jak myślisz, dlaczego moi jedyni znajomi to Yoongi, Namjoon i ewentualnie bliscy przyjaciele Namjoona? Właśnie dlatego – szepnął Jimin. – Ta rudera wszystkich odstraszyła i... – przerwał, zamierając. 

Taehyung właśnie pocałował go w czoło. 

– Jesteś głupiutki, Jimin. Każdy może miewać dołki, zdajesz sobie sprawę, że masz do tego pełne prawo? Ja też nie zawsze jestem taki szczęśliwy, jaki mogę się wydawać. A te osoby nie były warte twojej przyjaźni. 

Taehyung wziął jego twarz w dłonie i pochylił się odrobinę. 

– Ja mam szczere chęci, bo potrafię zrozumieć drugą osobę. Też miewałem trudności, wiesz? – pomiział kciukiem jego policzek. – Ale każdy je ma. Wtedy dobrze jest mieć kogoś, kto będzie z nami w tym czasie, przytuli nas i po prostu zrozumie. Chcę być takim kimś dla ciebie. Chcę być twoim księżycem i gwiazdami, by rozświetlać ci drogę, kiedy zapadnie zmrok w twoim sercu. 

Jiminowi przez krótką chwilę zdawało się, że Taehyung go pocałuje, ale on puścił jego twarz i zapatrzył się w okno. 

– Też brakuje mi prawdziwej, szczerej przyjaźni – powiedział melancholijnym tonem. – Dlatego liczę na ciebie, Chim. Pokaż mi, czym jest jakakolwiek forma miłości, bym znów mógł poczuć się dla kogoś ważny. 



<Bez biały - kochajmy się, ofiaruję Ci swoją szczerą przyjaźń>

Mała informacja: pomiędzy rozdziałami i częściami rozdziałów mija jakiś odstęp czasu, wydarzenia opisane nie następują bezpośrednio po sobie, a np. po kilku dniach lub tygodniach

+ mało będzie tu informacji odnośnie bohaterów, będę skupiała się bardziej na rozwoju znajomości vminów, dlatego chcielibyście może Q&A do postaci? Jeśli tak, to zostawcie komentarz z pytaniami o tu - - >

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top