C H A P T E R E I G H T
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
H Już po przebudzeniu się zrozumiałaś, że dzisiejszy dzień będzie lekko mówiąc okropny. I dlatego zostałaś w domu. W nocy miałaś dwa skurcze serca, o mało nie wylądowałaś na pogotowiu, a rano nie umiałaś normalnie oddychać. Wiedziałaś, że jest to nienormalne, dlatego umówiłaś się do swojej pani kardiolog. Jednak nie mogła cię przyjąć.
Dla swojego bezpieczeństwa zostałaś dzisiaj w domu. Napisałaś krótką wiadomość do Cary, że nie będzie cię dzisiaj w szkole i czy później wysłałaby jakieś notatki. Cara nie była nigdy notatkowcem, ale jeżeli ją o to poprosiłaś - zawsze pisała, specjalnie dla ciebie.
- Wszystko dobrze, słoneczko?.- zapytała cię ciocia, która zaraz miała wyjść do pracy.- Na pewno nie chcesz, abym została?
- Spokojnie ciociu, to tylko jest ten dzień kiedy moje serce po prostu ma bunt.
- Oby twoja operacja ci pomogła...
- Na pewno pomoże, muszę tylko brać leki i niczym się nie przejmować, prawda?
- Obiecałam twoim rodzicom, że się tobą zajmę. I będę, do końca życia.- uśmiechnęła się lekko, bo widziałaś, że zaraz zacznie płakać.- Dobrze, ja idę do pracy. Pamiętaj, że gdyby coś się działo masz do mnie pisać, jasne?
- Wiem, ciociu. Idź już bo się spóźnisz.
- A no racja. Pa!
Wróciłaś do pozycji leżącej i zaczęłaś myśleć o swojej operacji, która była zaplanowana na styczeń. Cóż, jest dopiero listopad, ale nowe leki muszą się jakoś sprawdzić. Jakoś.
Już miałaś sięgnąć po kalendarz, aby sprawdzić kilka zaplanowanych rzeczy, jednak twój telefon cię mocno wystraszył. Zapomniałaś, że miałaś ustawiony dźwięk na sto procent.
- Kurwa, moje uszy...- mruknęłaś.- Halo?.- zapytałaś, mając gdzieś, kto jest po drugiej stronie.
- [T.I]?
Od razu poczułaś dziwną eksytację oraz motylki w brzuchu, kiedy usłyszałaś jego głos.
-Gojo?
- Twoja ciocia do mnie dzwoniła i powiedziała, że z dzisiejszych korepetycji nici. Wszystko dobrze?
- Ugh...moja ciocia...- wróciłaś do rzeczywistości.- Jest dobrze, po prostu dzisiaj źle się czuję.
- Serce?
- Tak, dzisiaj trochę za bardzo mnie boli, ale spokojnie, zaraz wezmę tabletki i mi przejdzie.
- Brzmisz jakoś inaczej, na pewno wszystko dobrze?
- Tak, po prostu...
Zaczęłaś się, ponieważ nie mogłaś dalej nic powiedzieć. Nie umiałaś nabrać powietrza, a samo wypuszczanie powietrza sprawiało Ci ból. To było okropne uczucie, ale za to bardzo znane. W końcu przy twojej chorobie takie rzeczy się zdarzają i byłaś do tego przyzwyczajona, jednak szok miałaś za każdym razem, kiedy miałaś tego typu atak. Słyszałaś wołającego chłopaka, ale nie umiałaś rozpoznać co do ciebie mówi. Twój telefon wypadł Ci z dłoni, a ty osunęłaś się na podłogę, uderzając głową o panelę. Mogłaś przewidzieć ten upadek. Próbowałaś się uspokoić, ale jak za każdym razem - nie umiałaś i wpadałaś w panikę. Z ledwością sięgnęłaś po telefon, aby zadzwonić po pogotowie, ale usłyszałaś wołanie swojego imienia.
Nie przez telefon.
Ten ktoś był u ciebie w domu. A ciocia jak zwykle zapomniała cię zamknąć.
- Cholera jasna.
- Gojo?.- zapytałaś niedowierzając znajdując się w jego ramionach.- Co ty tu robisz? I jak tak szybko się tu znalazłeś?
- Byłem w pobliżu.- powiedział pośpiesznie biorąc cię na ręcę niczym pannę młodą. Położył cię na łóżku, a twój już zbity telefon położył na szafce nocnej.- Często miewasz takie ataki?
- Raz na dwa tygodnie. Czasami rzadziej lub częściej. Teraz mam nowe leki, więc nie wiem, miało mi to pomóc do czasu operacji.
- Operacji?.- zapytał wystraszony.
- Tak. Muszę mieć wymienianą zastawkę sercową, czy coś takiego...nie wiem, interesuje mnie tylko to, aby w końcu spędzić normalnie dzień bez tych cholernych leków oraz poczucia ciężkości na sercu.
Nie zauważyłaś, kiedy zaczęłaś płakać. Po prostu łzy same ci ciekły z ust oczy. Nie lubiłaś płakać przy innych. Jak już to tylko przy Carze, która najbardziej cię rozumiała w tym świecie. Czułaś, że tylko jej mogłaś zaufać. Była dla ciebie jak siostra.
- Przepraszam.- powiedziałaś, wycierając twarz.- Chwila słabości.
- Płakanie jest w porządku.- uśmiechnął się delikatnie.- Przy mnie możesz płakać ile chcesz. Będę przy tobie.
- Dziękuję.- również się uśmiechając.- Mam dość dziwne pytanie...
- Jakie, [T.I]?
- Czy...czy mógłbyś mnie przytulić?.- zapytałaś lekko speszona.
- Oh, [T.I].- lekko się zaśmiał, a już po chwili usiadł obok ciebie na łóżku i rozłożył ramiona.- No chodź.
Kolejne marzenie spełnione.
Dotyk ideału, którego pragnęłaś.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top