11.Zbliżenie
W sobotę zamknąłem „Kwiatowy Zakątek" wcześniej. Wyszykowałem się w czarne jeansy, koszulę oraz trampki. Na to zarzuciłem kurtkę ze skóry. Umówiłem się z Seong'iem oraz jego dziewczyną przed wieżowcem. Zamknąłem kwiaciarnię, włożyłem bukiet czerwonych róż do koszyka, wsiadłem na rower, by zaraz ruszyć.
Po dotarciu na miejsce, spotkałem przyjaciół hyunga, których powitałem.
- Dzień dobry, hyungowie.
- Dzień dobry, Hee Jun.
- Cześć, Jun.
Przywitali mnie również, zsiadając z motoru.
- Ooo, rany. Jakie śliczne róże. To dla Seoham'a? – zaczął szef kuchni.
- Umm, tak. Myślicie, że się ucieszy? Nie są zbyt oficjalne? – jęknąłem niepewnie.
- Na pewno się ucieszy. – stwierdził Dongie, po czym przyjechali mój przyjaciel oraz Mi Ra. Po przywitaniu, weszliśmy do budynku. Z holu, skierowaliśmy się prosto do apartamentu Seo-hyunga. Stanęliśmy przed drzwiami, ale nim zapukałem, hyungowie, Jeong i jego dziewczyna zasłonili mnie. Chcieli zrobi psikusa szefowi hotelu.
Ukryty, usłyszałem otwieranie drzwi. Wszyscy go głośno powitali, składając najlepsze życzenia. Nastąpiła cisza, którą przerwał Dong Won.
- Seo, za kim tak wypatrujesz?
- A gdzie Junnie? Nie dotarł jeszcze? – odezwał się Park.
Wtem goście rozstąpili się, ukazując mnie z tym bukietem czerwonych róż.
- Najlepsze życzenia, hyung. – powiedziałem, uśmiechając się i wkroczyliśmy do mieszkania. Potem przeszliśmy do salonu, a Ji Hun ruszył do kuchni razem z Mi Rą. Wręczyłem bukiet solenizantowi. Wziął go ode mnie, chcąc ucałować w policzek, lecz powstrzymał się.
Zjedliśmy kolację, zaś po niej wróciliśmy do pokoju dziennego. Dziewczyna Seong'a usiadła na fotelu. Przy jej nogach spoczął mój przyjaciel. Kanapę zajęli Dongie oraz Hunnie, natomiast ja klapnąłem na podłodze. Nasz gospodarz wszedł ze swoim tortem. Uparł się, że nie chce żadnego śpiewania. Pomyślał życzenie, zdmuchnął świeczki, by zaraz podzielić ciasto. Podczas pałaszowania, Seung Jun przerwał jedzenie, odstawił talerzyk, wstał i rzekł.
- Kochani, chcę coś ważnego ogłosić, dlatego uznałem, że przyjęcie w małym gronie będzie najlepsze. W końcu jesteście w moim życiu oraz życiu Hee Jun'a najważniejsi.
- Seo, nawijaj. Nie lubię takich przemówień. – wtrącił Lee.
- Dongie, daj mu skończyć... - burknął Kim, a Seo-hyung oznajmił.
- Chcę oficjalnie wam oznajmić, że ja oraz Jun spotykamy się od pewnego czasu i nie jest to tylko przyjaźń. Randkujemy, lubimy się bardzo mocno.
Momentalnie się zawstydziłem. Zupełnie się tego nie spodziewałem. Skoro wyznał coś takiego, to oznacza, że jesteśmy parą.
- Wow, ale jesteś uroczy, Jun. – skomentował Hun.
- Jun, nic na to nie powiesz? – odezwał się Seongie. Widziałem po nim, jak i po pozostałych, że tego oczekują.
- Nic nie musi mówić. Teraz bez wahania mogę mu podziękować za bukiet. – stwierdził wysoki przystojniak, podszedł do mnie, przyklęknął na kolano, ujmując mój podbródek w palce. Uniósł go, zbliżył się, po czym musnął moje, rozchylone wargi.
Usłyszałem tylko wiwaty i gwizdy. Nie miałem odwagi spojrzeć na nich. To było zawstydzające. Zasłoniłem swoją buzię.
- Hej, Junnie. Nie wstydź się, nie ma czego. Cieszę się, że tutaj jesteś. – powiedział właściciel „Sunrise", siadając obok, by mnie przytulić.
Przed 23:00 Mi Ra oraz In Seong wyszli, więc zostałem sam z hyungami. Trochę porozmawialiśmy, po czym kucharz i zastępca ulotnili się do pokoju dla gości. Potem ja oraz Seo-hyung również. Solenizant postawił wazon z kwiatami na stoliku nocnym. Usiedliśmy na łóżku, popatrzyliśmy na siebie, a on bez pytania przyssał się do mnie. Odwzajemniłem słodko, chwytając jego czarną koszulę. Tym razem pragnienie pojawiło się od razu. Nie patrząc na nic, odpiąłem guziki od koszuli hyunga, chcąc wdrapać się zaraz na jego kolana. Nagle złapał moje nadgarstki, mówiąc.
- Jun. Wstrzymajmy się jeszcze. Mamy czas, by to zrobić.
Podniosłem się z materaca, objąłem ramionami.
- Hyung, a może to nie ma sensu? Najpierw oficjalnie oznajmiasz naszym przyjaciołom, że się spotykamy, a jeśli o chodzi o zbliżenie, to zachowujesz się, jakby to było coś złego. Odpychasz mnie, choć chce Ci się oddać. – wyznałem, zirytowany.
- Jun, to nie tak...
- A jak? A może nie pociągam Cię? Nie czujesz takiego pragnienia, jak ja?
- Już... ja, to nie tak jak myślisz. Uwierz mi.
- Szczerze, mam dość. To był zły pomysł z tym umawianiem się. Powinniśmy pozostać tylko przyjaciółmi. – rzekłem, lecz Seung Jun podniósł głos, wstając z łóżka.
- Zależy mi na Tobie, dlatego nie chcę z Tobą sypiać!
Spojrzałem w jego ślepia, jak się nieco mnie nachylił.
- Hyung... - wyszeptałem.
- Posłuchaj mnie, Jun. Mam pewne powody, dla których to robię, ale uwierz mi, pragnę Cię tak cholernie mocno, że coraz trudniej jest mi powstrzymać się, by Cię nie schrupać. – wymruczał, ujmując mój podbródek.
- Nie jestem dziewczyną, hyung.
- Płeć nie ma tutaj nic do rzeczy. Zależy mi na Tobie i nie chcę Cię skrzywdzić, Jun.
- A co ze mną? Co z moimi pragnieniami? Nie są ważne? – zapytałem.
- Są ważne, bardzo. Tylko ja nigdy nie kochałem się z mężczyzną, Hee Jun. – opowiedział, natomiast ja ciągnąłem, przykładając dłoń do jego policzka.
- A ja w ogóle z nikim nie sypiałem... nieważne. Masz rację. Zaczekajmy. Zróbmy tak. Prześpię się w salonie. Dobranoc, hyung. Miłych snów.
I chciałem wyjść, ale on mi nie pozwolił. Pociągnął mnie na łóżko, na którym wylądowałem. Zrzucił z siebie koszulę, odpiął rozporek, po czym znalazł się tuż nade mną. Przełknąłem ślinę, wgapiony w jego, przystojną twarz. Pocałował mnie, ułożył się między moimi udami i obsypał czułościami, które spotęgowały pragnienie. W końcu mogłem go dotknąć, podarować mu pieszczoty. Wreszcie dał mi to, czego chciałem.
Rankiem, pierwszy obudził się Seoham. Młody mężczyzna zgarnął świeże ubrania, by zaraz udać się pod prysznic. Potem zabrał się za szykowanie śniadania. Był taki szczęśliwy, że wręcz fruwał po kuchni. Następnie z tacą wrócił do sypialni, gdzie Oh nadal spał. Odstawił posiłek na łóżku, usiadł na brzegu, chcąc delikatnie obudzić swojego chłopaka.
Poczułem czułe głaskanie. Uchyliłem powieki. Moim patrzałkom ukazał się Seo-hyung. Uśmiechnąłem się, witając go.
- Dzień dobry, hyung.
- Dzień Dobry, Junnie. Wyspany? Nie boli Cię? – zaczął, gładząc mój policzek.
Zawstydziłem się na te pytania, ale odpowiedziałem.
- Wyspałem się i nic mnie nie boli. Byłeś bardzo delikatny, hyung.
- To dobrze. Zjedzmy razem. Potem weźmiesz kąpiel. Przygotuję Ci ją, byś poczuł się dobrze i odpoczął. – dodał Park, natomiast ja skinąłem głową.
Kiedy wcinaliśmy śniadanie, przyszli do nas Dong oraz Hun. Przywitali się. Ten pierwszy oczywiście skomentował.
- Mmm, jak romantycznie.
- Odczep się, Dongie. – mruknął szef hotelu.
Nagle rozległo się pukanie. Kucharz ruszył do holu. Po chwili usłyszałem głosy.
- O cholera.. Seo, to Twoi rodzice z Ji Woo i Hye Jin. – odezwał się Dongie.
- Co? – szepnął solenizant, podnosząc się z miejsca.
- Co sobie pomyślą, jak mnie zobaczą? – jęknąłem.
- Spokojnie, Jun. Umyj się, ubierz i wyjedziemy razem. – zaproponował mój chłopak.
Zgodziłem się, poszedłem wziąć prysznic. Za ścianą słyszałem, że przyjaciele wysokiego przystojniaka rozmawiają z niespodziewanymi gośćmi. W końcu opuściłem łazienkę, przebrany w własne rzeczy, które miałem ze sobą. Seung Jun podszedł do mnie, pogładził mój policzek z uśmiechem. Obaj wzięliśmy głębokie oddechy i wyszliśmy.
W salonie przebywali rodzice hyunga, jego siostra oraz jakaś śliczna dziewczyna. Wszyscy zebrani popatrzyli na nas, zaś właściciel „Sunrise" przedstawił mnie.
- Mamo, tato, Hye Jin, to mój, nowy przyjaciel, Oh Hee Jun. Jun, to moi rodzice, oraz przyjaciółka z dzieciństwa, Hye Jin.
Ukłoniłem się z szacunkiem. Obok mnie stanęła siostra Seo, witając się.
- Cześć, Hee Jun. Miło Cię widzieć ponownie.
- Dzień dobry, mnie również miło... Hyung, to ja będę się zbierał. Posiedź z rodziną. – rzekłem.
- Zostań, Jun. – zaczął nalegać.
- Chętnie, ale mam trochę swoich zajęć. Dziękuję za przenocowanie. Do widzenia. – obstałem przy swoim, pożegnałem się, by zaraz przejść do holu. Tuż za mną podążyli gospodarz oraz Ji Woo, która „rzuciła" szczerością.
- Jun, witaj w rodzinie. Możesz mówić do mnie noona.
Uniosłem brwi, mocno zaskoczony.
- Nie patrz tak. Seung Jun-oppa powiedział mi o was. Cóż, jestem trochę zszokowana, ale mu się nie dziwię. Chłopak zajmujący się kwiatami potrafi zafascynować. – stwierdziła.
- Ji Woo, daj mu spokój. Za moment mi się zawstydzi. – wymruczał Park.
- Dobrze, dobrze. Do zobaczenia, Jun. – dodała noona i wróciła do salonu.
Skierowałem patrzałki na szefa hotelu. Odprowadził mnie do drzwi, a gdy przekroczyłem próg, chciałem się pożegnać.
- Jun, czekaj. Wpadnę do Ciebie wieczorem.
- Hyung, nie. Spotkamy się, kiedy będziesz mógł. Dzisiejszy dzień spędź z rodziną. To ważne. Dziękuję jeszcze raz. – powiedziałem, dotykając jego policzka.
- Umm, dobrze. Już tęsknię. – wyszeptał, dotykając mojej dłoni. Obdarowałem go uśmiechem, pożegnaliśmy się szybki buziakiem, po czym ruszyłem do wyjścia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top