09.Randka
Wykąpałem się, wskoczyłem w piżamę i rozłożyłem się w salonie, na kanapie. Relaksowałem się przy muzyce. Nagle mój telefon zawibrował. To była wiadomość od szefa hotelu.
„Junnie, otwórz mi."
Zerwałem się i biegiem ruszyłem do kwiaciarni. Przy wyjściu czekał Seo-hyung. Miał na sobie jasne jeansy, koszulę oraz marynarkę. Otworzyłem mu, przywitaliśmy się, po czym wróciliśmy do mieszkania. Hyung ściągnął wierzchnie okrycie, mówiąc.
- Wybacz mi, że Cię nachodzę o tej porze tak bez zapowiedzi, ale musiałem.
- Coś się stało? – odezwałem się, a on uniósł rękę, która była zdarta do krwi. Bez słowa udałem się do kuchni po apteczkę. Następnie usiedliśmy na kanapie. Seung Jun podał mi dłoń i opowiedział, co się wydarzyło przed hotelem. Wysłuchałem go uważnie, mocno zszokowany.
- Czyli Dong Won-hyung kocha Jin Hun-hyunga? – zapytałem.
- Na to wygląda. Ich historia zaczyna się jeszcze w liceum. Po rozpoczęciu nauki dostrzegłem u mojego kucharza zmiany. Wiele dziewczyn chciało się z nim umówić, ale on oglądał się za chłopakami. Pewnego dnia jeden z kolesi przyczepił się do niego, bo jego pannie zaczął podobać się Hun. Z opresji wyciągnął go Dong Won. Od tego momentu widział w nim nie tylko przyjaciela, czy wybawiciela. Wszystko to zmieniło się w głębsze uczucie. Dostrzegłem prawdę, którą bez wahania potwierdził. Jednak prosił mnie, bym go nie zdradził. Wiele razy powtarzałem mu, że ma wyznać uczucia Dong'owi, bo on nic nie zauważy, lecz Ji Hun'owi wystarczała przyjaźń, bycie obok niego.
Kiedy byliśmy na studiach, nasz kontakt ograniczył się tylko do rozmów przez telefon. Po latach nauki spotkaliśmy się ponownie i zaproponowałem chłopakom pracę. Od razu się zgodzili, ale miłość Hunnie'go do Dongie'go nie zniknęła. Chciał o nim zapomnieć, dlatego zaczął się umawiać, próbował skłonić go do związania się z jakąś dziewczyną. Tylko nikt nie przypuszczał, że Dong Won wyzna coś takiego, że również kocha Ji Hun'a. – wyznał Seoham.
- Myślę, że Dong Won-hyung nie był świadom tego, jak bardzo kocha Ji Hun-hyunga. W końcu znacie się tyle lat. Jesteście sobie bliscy, niczym bracia. Mimo tego, czasami między przyjaciółmi wytwarza się więź, która jest głębsza. – rzekłem, jak skończyłem opatrywać dłoń wysokiego przystojniaka.
- Prawda... ech, padam na twarz po dzisiejszym dniu. – wymruczał, układając głowę na moich kolanach. Przeczesałem palcami włosy hyunga. Wtem chwycił mój nadgarstek, przyłożył moją łapkę do swojego policzka, przymykając oczy.
- Jun, umów się ze mną. Proszę. Bardzo Cię lubię i chcę spróbować czegoś innego. Jeśli czujesz obrzydzenie, powiedz mi to. – zmienił temat Park.
- Nie czuję obrzydzenia, hyung. Jesteś przystojny, wysoki, czarujący, bardzo miły, dobrze wychowany i seksowny, ale boję się. A co jeśli zakocham się w Tobie? – miauknąłem.
- To dobrze, jeśli tak będzie, Jun.
- Hyung, a jeżeli uznasz, że to nie to, że jednak wolisz dziewczyny. Nie chcę być zraniony, jak moja mama.
- Jun, nie zranię Cię. Jestem pewny, że chcę się z Tobą umawiać. A co będzie dalej, tego nie wiem i nie chcę się zastanawiać, skoro mi z Tobą dobrze... Powiedz, jak mam Cię przekonać? – ciągnął, podnosząc się, by zaraz ująć moją buzię w swoje ręce.
- Boję się... hyung...
- Nie musisz się bać. Po prostu spróbuj mi zaufać, Junnie.
I przytulił mnie do siebie. Trwało to chwilę, aż go objąłem. Po tym uniósł mój podbródek, po czym musnął usta. Uczynił to czule, kusząco. Dosłownie nie potrafiłem oprzeć się jego urokowi. Zgodziłem się. Umówiliśmy się w sobotę, po zamknięciu „Kwiatowego Zakątka".
W tym, samym czasie Lee podrzucił Kim'a do domu. Obaj zsiedli z motoru. Przez moment trwała cisza, którą przerwał Zastępca.
- Hunnie, porozmawiajmy jutro, jak emocje opadną.
- Dongie, myślę, że nie powinniśmy czekać.
- Ji Hun, nie chcę Cię męczyć. – dodał Dong Won, zaś kucharz stanął przed nim, bardzo blisko, szepcząc.
- Nie męczysz. Chodźmy do mnie.
- Jesteś pewny, Hunnie?
- Tak. No chodź. – rzekł Hun, złapał rękę przyjaciela, po czym obaj weszli do budynku. Skierowali się prosto do mieszkania szefa kuchni. Po wejściu do środka usiedli w salonie, przy herbacie rozmawiając o sobie, o przeszłości. Ji Hun wyznał Dong Won'owi prawdę, całą prawdę o sobie i o tym, jak bardzo go kocha, nie zmiennie od liceum. Dongie był zaskoczony, ale cieszyło go to. Objął Hun'a, by zaraz go mocno przytulić do swojego boku.
(....)
W sobotę przed zamknięciem wyszykowałem się w jeansy oraz sweterek. Spakowałem również kilka rzeczy, gdyż uznaliśmy, że warto się razem napić. Zszedłem do holu, wraz z torbą.
- Wspaniale wyglądasz, Jun. – skomentował Jeong.
- Dziękuję. W końcu to randka. – odezwałem się, jakiś taki radosny.
- Jun, cieszę się, że zmieniłeś zdanie. Promieniejesz i pasujesz do Seo-hyunga. Obaj jesteście przystojni. On wysoki, męski. Ty nieco niższy i słodki. – rzekł z uśmiechem mój przyjaciel.
- Czas pokaże, czy pasujemy do siebie, ale uwielbiam z nim przebywać. – wyznałem, a hyung wszedł do kwiaciarni. Był ubrany w jasne jeansy i białą koszulę. Wyglądał niesamowicie w tym prostym zestawie. Widząc go, aż oniemiałem. Przywitaliśmy się, a potem pojechaliśmy do niego. Wspólnie zaczęliśmy szykować kolację, przy której przeszedł do konwersacji.
- Jun, chętnie pomogę Ci jutro w kwiaciarni.
- Poważnie, hyung? Wiesz, to ciężka praca. W niedziele również mam spory ruch. – oznajmiłem, zerkając na niego.
- Bardzo chętnie spędzę z Tobą dzień w pracy. Może na nie wiele się przydam, ale mogę iść po kawę, obiad, coś Ci podać, podnieść. – zaproponował Park.
- No dobrze. To dam wolne In Seong'owi. Niech odpocznie, idzie na randkę z koleżanką z grupy i pouczy się. – dodałem z uśmiechem.
Po posiłku rozsiedliśmy się w salonie, na sofie. Hyung przyniósł butelkę wina oraz dwa kieliszki. Podkurczyłem nogi, biorąc głębszy oddech. Byłem rozluźniony, najedzony i zrelaksowany.
- Dobrze się u Ciebie czuję, hyung. – powiedziałem, trzymając w łapkach kieliszek.
- Cieszę się, Jun. To dla mnie ważne. Zależy mi, byś czuł się tutaj dobrze, komfortowo, jak u siebie. – wyjaśnił, obejmując mnie ramieniem. Przysunąłem się do niego, wtulając się w bok. Dopiliśmy wino i nim się spostrzegłem, całowaliśmy się czule oraz delikatnie. Seung Jun docisnął mnie do kanapy, układając się między moimi udami. Chwyciłem jego koszulę, oddając mu każdego buziaka, jakim mnie obdarował. Zrobiło się intymnie, jak tylko hyung wsunął dłoń pod mój sweterek. Nie miałem nic przeciwko, wręcz przeciwnie, podobało mi się to. Zapragnąłem go, więc zacząłem odpinać guziki od jego koszuli.
Wtem oderwał się, unosząc na rękach. Czułem zawstydzenie, lecz mimo tego popatrzyłem w jego ślepia.
- Jun, chyba nie powinniśmy. To... trochę za szybko... - wyszeptał Seo.
- Umm, masz rację, hyung. Przepraszam, zapędziłem się. – miauknąłem, odwracając wzrok.
- Nie przepraszaj, nic nie zrobiłeś, Junnie. Po prostu zaczekajmy z tym. Tak będzie lepiej.
Przytaknąłem czupryną, z lekkim uśmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top