08.Wyznanie Dong Won'a.
Minęło kilka dni. Miałem dużo pracy i mało czasu, by napisać do Seo-hyunga. Trochę brakowało mi jego towarzystwa. Czułem się przez to samotny.
Zamknąłem kwiaciarnię, udałem się do mieszkania, chcąc ściągnąć buty. Nagle zadzwonił mój telefon. To był Park, więc od razu odebrałem.
- Słucham.. dzień dobry, hyung... właśnie zamknąłem... kolacja i spacer? Bardzo chętnie.. Dobrze. Będę gotów za 30 minut. Do zobaczenia.
Po rozłączeniu się, pędem wziąłem prysznic, przebrałem się, by zaraz grzecznie czekać za hyungiem przed „Kwiatowym Zakątkiem".
Kilka minut później pojawił się. Wysiadł tylko po to, by mnie powitać oraz otworzyć drzwi. Tego się nie spodziewałem, ale poczułem się wyjątkowo. Pojechaliśmy na kolację do uroczej knajpki. Podczas posiłku znów zagłębiliśmy się w konwersację. Następnie wybraliśmy się na spacer po parku, nie daleko apartamentu szefa hotelu.
- Ale pięknie... - zacząłem, rozglądając się.
- To prawda. Pogoda dopisuje, dzięki czemu spacer jest przyjemny. No i Twoje towarzystwo jest nie zastąpione, Junnie. – rzekł Seoham, krocząc tuż obok mnie. To mnie zawstydziło, choć obdarowałem go uśmiechem.
- Jun, a może wstąpimy do mnie, na herbatę? – zaproponował po chwili. Zgodziłem się, tym bardziej, że miałem pewność, że mnie odwiezie.
Po dotarciu do mieszkania, rozebraliśmy się. Seo poszedł prosto do kuchni, by przygotować herbatę, zaś ja obejrzałem jego kwaterę. Bardzo mi się tutaj podobało, ale był jeden minus, za duża przestrzeń. Na sam koniec zatrzymałem się przed sypialnią gospodarza. Uznałem, że zapytam, czy mogę tam wejść. W końcu to jego azyl, przestrzeń osobista.
- Wejdź, Hee Jun. Nie mam nic do ukrycia.
Usłyszałem za sobą. Seung Jun stanął obok mnie, otworzył drzwi, po czym obaj weszliśmy do pokoju w kolorze bieli oraz czerni. Pierwsze co pomyślałem, to że to miejsce jest najbardziej seksowne w całym apartamencie i idealnie pasuje do hyunga.
- I jak? Podoba Ci się? – zapytał.
- Bardzo. Muszę przyznać, że Twoja sypialni jest seksowna, hyung. Idealnie do Ciebie pasuje. Widać, że to Twoje miejsce. – odpowiedziałem, zakłopotany, ale chciałem być z nim szczery.
Wtem chwycił moją łapkę i pociągnął za sobą. Usiedliśmy na łóżku, które było bardzo wygodne. Opadłem na czarną pościel, uśmiechając się. On ułożył się na boku, podparł czuprynę na ręce, patrząc na mnie.
- Hyung, masz wygodne łóżko. Pewnie się na nim dobrze wysypiasz. – stwierdziłem.
- To prawda. Momentalnie zasypiam, jednak wolałbym je z kimś dzielić. – wymruczał, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Więc musisz znaleźć sobie dziewczynę, która zostanie Twoją żoną. – dodałem, podnosząc się do siadu, zaś hyung ponownie pociągnął mnie na materac.
Nie ukrywałem zaskoczenia. Rozchyliłem wargi, gapiąc się na niego. Przyłożył dłoń do mojego policzka, przysunął się dość blisko, po czym pocałował mnie czule, szepcząc w usta.
- Nie mogłem się powstrzymać...
- Hyung...
- Ciii..
I ponownie mnie musnął, lecz tym razem odwzajemniłem. Wtedy przypomniałem sobie ten sobotni wieczór, w jego rodzinnym domu. Całowaliśmy się i to tak namiętnie, dlatego wylądowałem w jego pokoju. Oderwałem się od Park'a, pytając.
- Hyung, czy my się już całowaliśmy?
- Tak. W sobotę, gdy się upiłeś. – potwierdził, a ja ciągnąłem, wstając.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Nie pamiętałeś. Nie byłem pewny, czy mi uwierzysz. Mogłeś pomyśleć, że żartuję z Ciebie. – wyjaśnił.
- O rany, a ja myślałem, że to mi się śniło... ale to prawda. Przepraszam, ale nie powinniśmy, hyung. – zdecydowałem.
- Dlaczego? To przyjemne, Junnie. Pocałunki są nie groźne. Zbliżają, a ja nie mam nic przeciwko. – oznajmił Seoham, podnosząc się.
- Ale, jak Ty sobie to wyobrażasz, hyung? – miauknąłem, kierując na niego patrzałki.
- Normalnie. Przecież to nic złego umawiać się z mężczyzną. Umów się ze mną. Proszę. Ugotujemy coś razem, porozmawiamy i obejrzymy film. Będzie miło, Jun.
- Muszę się zastanowić, hyung.
- Dobrze. Wypijmy herbatę i odwiozę Cię do domu.
Przytaknąłem z uśmiechem.
(...)
Dwa dni później. Cały czas myślałem o propozycji Seo-hyunga. Z jednej strony miałem obawy. Bałem się zakochać. Z drugiej, przyciągał mnie, uwielbiałem jego towarzystwo.
Bliżej wieczora szef kuchni oraz zastępca przebywali w szatni. Między nimi panowała cisza. Dołączył do nich właściciel „Sunrise", przechodząc do konwersacji.
- Jakie plany na wieczór, panowie?
- Ja mam randkę. – oznajmił Ji Hun.
- Znów? Seo, Ty wiesz, że on umawia się z konkurencją? – wyskoczył Dong Won.
- Wiem. Mówił mi o tym, a Ty trochę przesadzasz, Dongie. To jego sprawa. – stwierdził Seung Jun.
Po chwili opuścili szatnię, zmierzając ku wyjściu. Park przekazał wszystko recepcjoniście, zaś jego kumple wyszli.
Przed hotelem czekał ten przystojny właściciel restauracji. To wykurzyło Lee, zaś gdy Kim miał się przywitać z tym mężczyzną, nie wytrzymał. Podszedł do nich, złapał przyjaciela za rękę, by zaraz go odciągnąć.
- Dong Won! – krzyknął kucharz.
- Nie pozwolę Ci z nim jechać, Hunnie. – rzekł Dongie.
- Ji Hun, o co.... – przerwał restaurator, gdyż zastępca chwycił jego ubranie, dodając.
- Trzymaj się od Ji Hun'a z daleka.
Całą sytuację dostrzegł Seoham, który wychodził z budynku. Bez wahania podbiegł do chłopaków, chcąc odciągnąć Dong'a, lecz ten go odepchnął przez co wysoki przystojniak potknął się oraz upadł, raniąc w rękę.
- Lee Dong Won!!! – wrzasnął Hun, po czym nastała cisza. Przerwał ją Lee.
- Hunnie, nie pozwolę Ci spotykać się z nim.
- Dlaczego? – zapytał krótko Ji Hun.
- ...bo... bo....
- Bo co, Dongie?!
- Zależy mi na Tobie! Wkurza mnie, że się z nim spotykasz! – warknął Dong Won.
- O czym Ty mówisz? To nie możliwe? Nie możesz mnie lubić. – jęknął szef kuchni.
- Jak to niemożliwe? Wszystko jest możliwe, Hunnie. Mam prawo do tego. Sam się sobą dziwię, ale jeśli pozwolę Ci spotykać się z nim, to czuję, że Cię stracę, a tego nie chcę. Nie dam rady bez Ciebie żyć. – wyznał Dongie, a Kim rozpłakał się. Zaraz przytulił go, szepcząc.
- Przepraszam za swoje zachowanie, ale jestem o Ciebie zazdrosny.
- Ji Hun, widzę, że nie mam czego tutaj szukać. Do zobaczenia. – wtrącił właściciel restauracji, wsiadł do auta i odjechał.
Park podniósł się z ziemi, patrząc na swoich kumpli. Podszedł do nich, poklepał ich plecach, żegnając się. Miał wrócić do apartamentu, lecz poczuł, że musi zobaczyć się z kwiaciarzem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top